Duma rozpiera Artura Derbina

Rozmowa z Arturek Derbinem, trenerem GKS-u Tychy po wyjazdowej wygranej 2:0 z Arką Gdynia.


Zacznijmy od.. końca. Jaki jest stan zdrowia Dawida Kasprzyka?

Artur DERBIN: – Z rozbitej wargi mocna lała się krew, a w dodatku stracił przytomność. Został odwieziony do szpitala na badania i prześwietlenia. Wieści są dobre, bo kości ma całe, ale jest bardzo mocno opuchnięty. Wyszedł ze szpitala i wrócił z Gdyni w środę, ale czeka go przerwa w treningach. Drużyna natomiast od razu po meczu ruszyła do domu, żeby przygotować się do sobotniego meczu z Koroną.

To teraz do początku. Jaki był pana plan na mecz z Arką?

Artur DERBIN: – Nastawiliśmy się na ciężki bój, bo gospodarze mieli przecież imponujący start – komplet punktów w czterech meczach i bilans bramkowy 12:2. Wiedzieliśmy, że musimy się uważać na ich atak pozycyjny, w którym jest dużo rotacji w momencie budowania oraz częsta zmiana kierunku gry. Koncentrowaliśmy też uwagę na szybkich skrzydłowych przeciwnika oraz czekaliśmy na swoje okazje, a skuteczność okazała się naszym atutem.

Czy w Gdyni widzieliśmy GKS Tychy „made in Derbin”?

Artur DERBIN: – W Gdyni widzieliśmy… dobry mecz, który mógł się podobać i był emocjonujący od pierwszej do ostatniej minuty. Cieszę się, że drużyna zdała egzamin z gry defensywnej. Ofiarność i poświęcenie to nie są umiejętności piłkarskie, ale dzięki nim to co sobie założyliśmy w naszej taktyce na ten mecz zostało zrealizowane.

W pierwszej połowie broniliśmy się wyżej, a w drugiej – co wynikało także z determinacji Arki – musieliśmy się cofnąć głębiej, ale wszystkie ogniwa współpracowały i była pełna asekuracja. Pewna gra mocno skupionego na swojej robocie Konrada Jałochy w bramce i na przedpolu. Wieże na środku obrony, gdzie Nemanja Nedić i Łukasz Sołowiej rządzili w powietrzu i na ziemi, a do tego wyprowadzali spokojnie piłki. Solidne boki, na których skrzydłowi wspierali obrońców gdy się broniliśmy, a obrońcy włączali się do akcji gdy wychodziliśmy z kontrą.

„Odkurzacze” w środku boiska, gdzie Janek Biegański i Oskar Paprzycki wykonali niesamowitą pracę. To wszystko funkcjonowało jako zespół, który także fizycznie bardzo dobrze wytrzymał trudy tego spotkania i to wszystko było naszym kluczem do zwycięstwa.

Czy jest pan zadowolony z pracy Damiana Nowaka?

Artur DERBIN: – Jestem zadowolony z gry całej drużyny i każdego zawodnika z osobna. Można powiedzieć, że w Gdyni wygraliśmy, bo gole strzelili „bełchatowianie”, albo szukać innych… podziałów. My jednak z każdym dniem tworzymy coraz lepiej rozumiejący się zespół.

Oczywiście cieszę się, że Bartek Biel i Krzysiek Wołkowicz, którzy przyszli ze mną z GKS-u Bełchatów do GKS-u Tychy spłacają swój transfer i dają drużynie to czego się po nich spodziewałem. To samo mogę jednak powiedzieć o wszystkich pozostałych piłkarzach w tym o Damianie Nowaku. Tym, którzy mówią, że jest to napastnik, a jeszcze nie zdobył gola odpowiem tak: Bezpośrednio po meczu z Resovią poprosiłem go na indywidualną rozmowę i powiedziałem mu, że jestem z jego gry bardzo zadowolony.

Uwielbiam takich napastników, którzy tak pracują dla drużyny. Wykonuje pracę, która w efekcie przekłada się na zwycięstwa drużyny. Dzięki waleczności staje się naszym pierwszym obrońcą, a dzięki ruchliwości, „zabierając” rywali z pola karnego przy naszych akcjach ofensywnych robi miejsce dla kolegów. Do tego dodajmy wywalczony rzut karny w Bełchatowie, a tych plusów sporo się uzbiera. Jestem pewien, że za swoją pracę zostanie nagrodzony przez piłkarskie życie i będzie zdobywał bramki.


Czytaj jeszcze: Niespodzianka nad morzem

Na razie ich jeszcze nie ma na swoim koncie, ale jest także ważnym elementem naszej drużyny, która tak zagrała z Arką, że mega duma mnie rozpiera. Ale nie ma czasu na świętowanie, bo po powrocie z Gdyni zawodnicy otrzymali wolne do czwartkowego treningu zaplanowanego na godzinę 16.00, a ja pojechałem do Kielc oglądać w akcji Koronę, z którą zagramy już w sobotnie południe.

Fot. Łukasz Sobala/PressFocus