Dużo jest jeszcze do zrobienia

Bramkarz Wisły Kraków Mateusz Lis po 13 miesiącach czekania udowodnił, że jest gotowy do gry w ekstraklasie i czeka na mecz z Górnikiem.


Najbardziej zadowolony w szeregach Wisły Kraków po wtorkowym zwycięstwie 1:0 z Wisłą Płock był Mateusz Lis. 23-letni bramkarz „Białej gwiazdy” wrócił pomiędzy słupki po prawie 13 miesiącach, bo po kończącym sezon 2018/2019 meczu z Miedzią Legnica, przegranym 4:5, wychowanek Promienia Żary usiadł na ławce rezerwowych.

Dostał wprawdzie swoją szansę w pucharowym spotkaniu z Błękitnymi Stargard, ale wrześniowa porażka 1:2 w okresie słabej dyspozycji całego zespołu, nie pomogła mu w wygraniu rywalizacji z Michałem Buchalikiem. Przez cały czas był jednak w gotowości i po porażce krakowian w Bełchatowie z Rakowem trener Artur Skowronek uznał jednak, że nadszedł czas na zmianę.

– Długo czekałem, a dokładniej mówiąc ciężko pracowałem – powiedział Mateusz Lis. – W końcu się doczekałem na ten moment i jestem potrójnie zadowolony. Po pierwsze cieszę się, że udało się wrócić. Po drugie zdobyliśmy trzy punkty, a po trzecie zagraliśmy na zero z tyłu. To dla bramkarza jest super sprawa, ale w naszej sytuacji najważniejsze było zwycięstwo.

Dzięki niemu mogliśmy złapać trochę głębszy oddech i przez ostatnich kilka dni można było spokojniej zasypiać. Ale to nie znaczy, że możemy już spać całkiem spokojnie. Te pięć spotkań, które są jeszcze przed nami także stanowią wyzwanie, bo dużo jest jeszcze do zrobienia.

Pressing po stracie piłki

Na 5 kolejek przed końcem sezonu Wisła Kraków ma 5 punktów przewagi nad Arką Gdynia, która znajduje się na najwyższym miejscu w strefie spadkowej. Gdyby nie wygrana z Wisłą Płock ten dystans wynosiłby tylko 2 punkty. Wszyscy w drużynie Artura Skowronka zdają sobie sprawę, że do takiego stanu nie powinni dopuścić.

– W meczu z Wisłą Płock najważniejsze było to, że od pierwszego gwizdka było widać, że to my mamy kontrolę nad tym co się dzieje na boisku – zaznaczył Mateusz Lis. – Chcieliśmy zdobyć pełną pulę i konsekwentnie dążyliśmy do celu. Wiedzieliśmy jakie są atuty rywali i czym mogą nam zagrozić więc staraliśmy się unikać zagrożenia i nie dopuszczać do wykonywania przez gości stałych fragmentów gry.

Kluczowy dla tego meczu był pressing po stracie piłki. Dobrze to wyglądało i jeżeli tak będziemy pracować w każdym meczu to przewaga jaką w tej chwili mamy nad strefą spadkową nie powinna się zmniejszyć.

Najważniejsza jest regeneracja

W meczu z Górnikiem w Zabrzu krakowianie nie będą mogli liczyć na wsparcie swoich kibiców, którzy pierwszy raz po restarcie rozgrywek piłkarskich siłą 4 tysięcy gardeł wsparli swój zespół.

– Od razu inaczej grało się dla kibiców na trybunach – stwierdził Mateusz Lis. – Już przy wyjściu z szatni, po tych czterech kolejkach bez udziału publiczności i piątym występie przy praktycznie pustych trybunach w Bełchatowie przeciwko Rakowowi, znowu czuło się piłkarską atmosferę.

To na pewno napędza i każdy zawodnik cieszy się gdy może się pokazać publiczności. W Zabrzu też nie powinno jej zabraknąć więc znowu liczymy na dobre widowisko. Ale najważniejsza w tej fazie rozgrywek jest regeneracja.


Czytaj jeszcze: Karny Kuby to załatwił


Na treningi nie ma już teraz praktycznie czasu, bo wszystko kręci się wokół odnowy, odpoczynku i zbierania sił, żeby organizm był fizycznie przygotowany do następnego wysiłku meczowego. Istotną rolę odgrywa także analiza swojej gry, czyli wyciąganie wniosków z popełnionych błędów oraz ich eliminowanie, a także rozszyfrowanie przeciwnika.

Wiemy jakie są mocne strony Górnika Zabrze, kto decyduje o sile tego zespołu, ale każda drużyna ma też swoje luki więc postaramy się je wykorzystać, bo potrzebujemy punktów.

Fot. Krzysztof Porębski