Dwunastu przeciwko jedenastu na boisku!

Do niecodziennego wydarzenia doszło przy okazji środowego finału Pucharu Polski na szczeblu podokręgu Rybnik, ROW 1964 – Odra Wodzisław.


Rybniczanie wygrali 3:2, choć przegrywali już różnicą dwóch goli. I właśnie przy stanie 0:2, w II połowie, przez moment grali… 12 na 11! Konrad Warmiński miał zostać zmieniony przez Jarosława Baranskyja, ale został na murawie. I co teraz?

Nie mają pretensji

– Nie spodziewałbym się ciągu dalszego tej sprawy – zaznacza Andrzej Paulus, prezes podokręgu Rybnik. – W tych warunkach pogodowych, przy tak padającym śniegu, każdy mógł się pogubić i pomylić. Aura była fatalna, ja sam z trybun nie zauważyłem tego zdarzenia. To trwało dosłownie minutę i nie widzę, aby mogło wpłynąć na wynik, skutkować walkowerem.

Ewentualnie można by upomnieć tylko sędziego. Gdyby zawodnik już zszedł, a potem wszedł na boisko, to zgodnie z przepisami należałoby go ukarać czerwoną kartką, ale w takich warunkach nie mam do arbitrów pretensji. Cieszę się, że ten mecz się zakończył i… dostarczył tylu emocji – dodaje prezes Paulus.

Bez protestu

Spotkanie prowadził Maciej Węgrzyk z rybnickiego Kolegium Sędziów. Klub z Wodzisławia – w myśl zasady „let football win” – nie zamierza wnosić oficjalnego protestu, ale swoje wie. – Młoda trójka sędziowska nie udźwignęła tego meczu – mówi szkoleniowiec Odry, Arkadiusz Tracz.

– Warunki były trudne, a trenerzy drużyny przeciwnej cały czas wywierali presję na arbitrach, którzy nie potrafili ich uspokoić poprzez wyrzucenie kogoś na trybuny. Nikt nie chce być przez 90 minut bluzgany, dlatego taki młody sędzia prędzej czy później ulega. W pewnym momencie specjalnie wdałem się w kłótnię z trenerem ROW-u, by skupił się na mnie, a nie sędziach. Pomogło tylko na chwilę… Na to, że gospodarze grają 12 na 11, zwróciliśmy uwagę naszym krzykiem. Poza tym uważamy, że nie było bramki na 1:2, bo piłka została wybita z linii. Nie uważam absolutnie, by sędziowie zrobili coś celowo, ale po prostu brakło im doświadczenia – dodaje trener Tracz.

Czasem trener wybucha

Roland Buchała], szkoleniowiec ROW-u, odpowiada: – Sędziowie są po to, by radzić sobie z presją i dobrze prowadzić zawody, a my po to, by pomagać drużynie, dlatego nie będę zmieniał swojego zachowania. Bywają mecze sędziowane rewelacyjnie, albo też takie, jak ten środowy, gdy jest sporo kontrowersyjnych decyzji.

Nie mówię, że sędziowanie było złe, ale młody arbiter musi się uczyć i spokojnie wyciągać wnioski – tak jak wyciągamy je my po każdym meczu. Sędziowie mają żółte kartki po to, by ich używać. Jeśli nie potrafią, to wywierana jest presja i… korzystamy z tego. Jako ławka jesteśmy od tego, by reagować i to jest normalne. Czasem na meczu wybuchasz, a potem przepraszasz, przybijasz „piątkę” i jedziesz dalej – przyznaje Buchała.

Jak zapamiętał sytuację z grą 12 na 11? – To była dosłownie minuta… Żadna to nasza wina. Sędziowie muszą pilnować zmian, ja nie jestem od liczenia. Nic nadzwyczajnego się nie wydarzyło przez ten czas. Piłka była na aucie, szybko na ten aut wróciła, a sędziowie skorygowali składy. Było trochę śmiechu… – nie kryje szkoleniowiec ROW-u.


Fot. facebook.com/ROW1964Rybnik/Roksana Bibiela