Dylematy trenera Moskala

Kłopoty personalne to w ostatnim czasie chleb powszedni trenera Kazimierza Moskala.


Przed środowym meczem z Arką szkoleniowiec sosnowiczan największe problemy będzie miał z obsadą linii ofensywnej. Przeciwko drużynie z Wybrzeża nie zagrają Michał Góral, Goncalo Gregorio oraz Szymon Sobczak. Ten pierwszy od dłuższego czasu więcej przebywa w gabinetach lekarskich niż na boisku, Portugalczyk leczy z kolei uraz, którego nabawił się w meczu z GKS-em Bełchatów, a Sobczaka ponownie czeka przymusowa przerwa „kartkowa”. Niedawno „Sopel” musiał odcierpieć karę za czerwoną kartkę w meczu ze Stomilem Olsztyn. Wówczas pauzował dwa mecze. W minioną sobotę obejrzał z kolei czwarte „żółtko” w tej rundzie i w środę poczynania kolegów będzie oglądał z wysokości trybun.

Jedyny nominalny napastnik w ekipie z Sosnowca, który jest w pełni sił i nie pauzuje z powodu nadmiaru żółtych kartek to Mateusz Popczyk. 20-latek ma na koncie trzy występy (epizody) w rundzie wiosennej w barwach Zagłębia. Czyżby w środę miał nastąpić debiut w wyjściowym składzie sosnowiczan? Niewykluczone, choć bardziej realny scenariusz to występ na szpicy Patrika Miszaka. Słowak w ostatnim czasie najczęściej występuje na skrzydle, ale pamiętajmy, że przychodził do Zagłębia jako klasyczna „dziesiątka”. 30-letni gracz ma inklinacje do gry ofensywnej, zresztą jak sam przyznaje gra w ataku nie jest mu obca. O tym, że potrafi się znaleźć pod bramką rywala przekonali się zresztą w ostatniej kolejce piłkarze Resovii. To właśnie gol Miszaka dał Zagłębiu w starciu z ekipą z Rzeszowa upragnione trzy punkty.

– W juniorach grałem w ataku, już w dorosłej piłce także zdarzały się takie sytuacje. Zresztą w meczu z Bełchatowem w momencie, gdy z boiska zszedł Goncalo, byłem najbardziej wysuniętym graczem, więc niewykluczone, że trener w środę zdecyduje się na takie rozwiązanie. Sam jestem ciekaw jaką wizję ma nasz szkoleniowiec. Mamy kilku młodych graczy w kadrze, pewnie oni też chcieliby dostać szansę, więc nie można wykluczyć i takiej sytuacji – mówi Patrik Miszak, dla którego gol przeciwko Resovii był debiutanckim trafieniem w barwach Zagłębia. – Można powiedzieć, że mam po tym meczu potrójne powody do szczęścia. Raz, że wygraliśmy, dwa, że w końcu na wyjeździe, a trzy, że udało się wpisać na listę strzelców. Teoretycznie wykorzystałem trudniejszą sytuację, bo trzeba przyznać, że w I połowie po zagraniu Quentina Seedorfa powinienem pokonać bramkarza rywali. Na szczęście dla nas w końcówce udało mi się wpisać na listę strzelców i przypieczętowaliśmy wyczekiwaną wygraną – dodaje Słowak.

Piłkarz Zagłębia zdaje sobie jednak sprawę, że wygrana w Rzeszowie to jeszcze nie koniec walki sosnowiczan o zachowanie I-ligowego bytu.


Czytaj jeszcze: Wracają z punktami

– Zwycięstwo cieszy, fajnie, że mamy już 6 punktów przewagi nad GKS-em Bełchatów, ale to tylko sześć punktów, a do końca jeszcze kilka spotkań. Musimy być zmobilizowani do końca i nie możemy się oglądać na rywali. Do każdego meczu musimy wychodzić z nastawieniem, jakby to był mecz o nasze być albo nie być. Po raz kolejny pokazaliśmy charakter, mimo, że przegrywaliśmy odwróciliśmy losy meczu. To bardzo ważne, bo pokazuje, że potrafimy się podnieść. Mamy fajną grupę ludzi, szatnia żyje, widać, że jesteśmy zespołem – podkreśla Miszak.

Przeciwko Arce za kartki pauzować będzie Sobczak, ale do składu wraca najskuteczniejszy gracz Zagłębia, Joao Oliviera. Jeśli trener Moskal zdecyduje się na wariant z Miszakiem na szpicy, wówczas najprawdopodobniej jego miejsce na skrzydle zajmie Seedorf, a w miejsce Holendra zagra Dawid Ryndak.


Na zdjęciu: Słowak Patrik Miszak może w meczu z Arką zagrać na szpicy ataku Zagłębia.

Fot. Łukasz Sobala/PressFocus