„Na dobry wynik w Warszawie futbolowy świat na pewno zwróciłby uwagę”

Jakie nastroje panują w Izraelu przed wyjazdowym meczem z Polską?
Maor RACHMANY: Jeszcze przed waszym spotkaniem z Łotwą, kiedy mówiło się i pisało o rywalizacji z Polską, to były obawy. Wiadomo: macie jednego z najlepszych napastników na świecie, silny zespół. Teraz, po dwóch naszych kolejnych wygranych w eliminacjach i kolejnych trafieniach Zahaviego, jest trochę nadziei, ale wciąż pamiętamy, z kim gramy. Polska to jedna z czołowych drużyn Europy, gramy na jej terenie. Remis zostałby przyjęty jako sukces. Zdajemy sobie sprawę, że dobry wynik w Warszawie to byłoby coś, na co futbolowy świat zwróciłby uwagę. Oczekiwania są skromne, ale nadzieja jest. Dotychczas tylko raz udało nam się zagrać na dużej międzynarodowej imprezie (było to na MŚ w Meksyku w 1970 roku – przyp. red.).

 

Wyniki waszej reprezentacji są zaskoczeniem dla kibiców w Izraelu?
Maor RACHMANY: Wygrana na Łotwie na pewno nie, bo wszyscy oczekiwali, że przywieziemy stamtąd trzy punkty. Na pewno echem odbiła się wcześniejsza  wygrana z Austriakami, bo to też przecież licząca się drużyna. Rezultat 4:2 i efektowna gra zrobiły wrażenie. Wcześniej jednak, i trzeba o tym pamiętać, zremisowaliśmy u siebie ze Słowenią.

 

Zahavi, Zahavi, Zahavi… Tak odpowiada pan, pytany o Izrael. Tak rzeczywiście jest?
Maor RACHMANY: Dwa kolejne hat-tricki – z Austrią i Słowenią – robią wrażenie. Ale oczywiście te dobre wyniki, to nie tylko jego zasługa. Trzeba podkreślić dobrą grę taktyczną drużyny, która występuje trójką środkowych obrońców i dwoma bocznymi, którzy de facto pełnią rolę skrzydłowych. Ten system jest zresztą elastyczny i modyfikowany  bo w zależności od sytuacji można grać trójką z tyłu czy wzmocnić linię środkową. Wcześniej graliśmy w systemie 4-4-2 i 4-3-3, ale z mizernym skutkiem.

 

Czyli należą się słowa uznania dla selekcjonera Andreasa Herzoga?
Maor RACHMANY: Jak najbardziej. To jego zasługa, że tak to teraz wygląda. Widać, jak podczas meczów żyje tym, co dzieje się na boisku. Jak reaguje. Jest miły, uśmiechnięty. Sprawił, że kibice stoją teraz murem za narodową kadrą. To dzięki jego zabiegom – oraz dyrektora sportowego Ruttensteinera – do kadry wrócił Zahavi, który wcześniej ogłosił zakończenie swoich występów w reprezentacji. Jeździli do Chin i namawiali go do powrotu. Jak się okazało – skutecznie.

 

Zahavi to największa obecnie gwiazda izraelskiej piłki. Co można o nim powiedzieć?
Maor RACHMANY: Zawsze budził zainteresowanie mediów. Był cały czas na topie. Zdarzało się, że źle znosił krytykę. Teraz jest inaczej, mało mówi, a koncentruje się na grze i golach, które uwielbia zdobywać.

 

Mówi się jeszcze o tym, że w kadrze nie ma innego dobrego napastnika, czyli Munasa Dabbura?
Maor RACHMANY: Miesiąc temu był to wielki skandal. Teraz, przed eliminacyjnymi meczami, wszystko zostało wyciszone. To, co się stało, jest efektem niedomówień i złej komunikacji. Dabbur jest muzułmaninem. Gdy ktoś u nich bierze ślub, to celebruje się to przez tydzień. Impreza jest każdego dnia. Dlatego nie ma go w reprezentacji. Czy jeszcze do niej wróci? Oczywiście. Będzie na kolejne spotkania.

 

Między Polską a Izraelem ostatnio iskrzy. Ma to jakieś przełożenie na mecz?
Maor RACHMANY: Wspominano o kwestiach związanych z bezpieczeństwem, ale jakoś wiele się nie mówi o tych drażniących kwestiach. Jest dyskretny spokój. Wszystko rozgrywa się między politykami.

 

Wspomniał pan o bezpieczeństwie. Chodzi o kibiców?
Maor RACHMANY: Kibiców nie, bo naszą reprezentację na wyjazdach nie wspiera ich wielu, to 100-200 fanów. W Polsce może pojawi się jeszcze ktoś z żydowskiej diaspory.

 

Zobacz jeszcze: Jerzy Brzęczek ostrzega przez Zahavim

Jerzy Brzęczek: Zahavi ma wpływ na cały zespół. Musimy być czujni

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ