Dziś po różnych stronach

Starcie Liverpoolu z Bayernem Monachium wysunęło się na pierwszy plan rywalizacji o ćwierćfinał rozgrywek już po grudniowym losowaniu fazy pucharowej Ligi Mistrzów – tym bardziej, że „The Reds” przewodzili wtedy zdecydowanie tabeli Premier League. Kibice w całej Europie zaczęli sobie ostrzyć zęby na pojedynek napastników należących do wąskiego grona tych najlepszych na świecie – Roberta Lewandowskiego, który z dorobkiem 8 goli jest liderem klasyfikacji strzelców Champions League, z Mohamedem Salahem. Egipcjanin w tym sezonie LM nie jest aż tak skuteczny, bo do tej pory tylko trzy razy wpisał się na listę strzelców, ale w gronie najbardziej bramkostrzelnych graczy angielskiej ekstraklasy zajmuje pierwsze miejsce. Dzieli je z Sergio Aguero, mając na koncie 17 goli.

Zna Bayern doskonale

Przypomnijmy, że Salah w poprzednim sezonie Champions League był zdecydowanie skuteczniejszy od „Lewego”. Zdobył 10 bramek, podczas gdy nasz napastnik wpisał się na listę strzelców pięciokrotnie. Egipcjanin grał jednak ze swoim zespołem ciut dłużej, bo dotarł do samego finału. Bayern w półfinale został wyeliminowany przez Real Madryt. Dziś wiadomo, że jeden z dwóch zespołów – albo niemiecki, albo angielski – nie osiągnie nawet ćwierćfinału. Cokolwiek wydarzyłoby się w tej rywalizacji, to odpadnięcie w 1/8 finału w obu klubach zostanie uznane za porażkę, chociaż Juergen Klopp, opiekun Liverpoolu, stara się dziś nie myśleć w takich kategoriach. – Z niecierpliwością oczekujemy tego meczu. Musimy dać z siebie absolutnie wszystko. Jeżeli tak się nie stanie, to nie będziemy mieli szans na awans – powiedział szkoleniowiec, który zespół rywala zna, jak mało kto. Dziś „Kloppo” zagra przeciwko „Die Roten” w roli szkoleniowca już po raz 30. w karierze.

Z żadnym innym zespołem jego drużyny nie mierzyły się równie często. 9 razy wygrywały, 4-krotnie odnotowano remis, a 16 razy górą była drużyna ze stolicy Bawarii. – Trudno nie zgodzić się ze stwierdzeniem, że znam Bayern, ale teraz potwierdzę jedynie to, że jest znakomitym zespołem. Nikt nie zdobywa sześciu z rzędu tytułów mistrzowskich przez przypadek – zwrócił uwagę szkoleniowiec Liverpoolu, który przyznał jednocześnie, że w tym sezonie miał okazję 5-6 razy oglądać mecze monachijskiej ekipy.

Coman gotowy do gry

O Robercie Lewandowskim, Klopp nie powiedział nic. A przecież nie ulega wątpliwości, że Niemiec był chyba najważniejszym trenerem w karierze polskiego napastnika. To on sprowadził go do Borussii Dortmund i umiejętnie wprowadzał na piłkarskie salony. To przy nim „Lewy” debiutował i strzelał swoje pierwsze gole w Bundeslidze, Pucharze Niemiec czy Lidze Mistrzów. Zdobywał mistrzostwo i Puchar Niemiec, pierwszą koronę króla strzelców tamtejszej ekstraklasy, a także zagrał w finale Champions League. Dziś panowie staną po przeciwnych stronach barykady. Nie po raz pierwszy, dodajmy. Oba zespoły w ostatnim okresie borykają się z pewnymi problemami. Liverpool jeszcze kilka tygodni temu dzielił i rządził w Premier League, ale popadł w delikatny kryzys.

Tymczasem niemiecki „Bild” donosi o poważnym konflikcie w obozie Bayernu. Niko Kovacz po ostatnim ligowym meczu z Augsburgiem pokłócił się z Thiago Alcantarą. Chorwat miał nakrzyczeć na swojego podopiecznego, który nie pozostał trenerowi dłużny. Zdecydowanie lepsza wiadomość dla kibiców Bayernu napłynęła wczoraj, kiedy okazało się, że kontuzjowany w ostatnim meczu autor dwóch goli – Kingsley Coman – będzie mógł wystąpić dziś na Anfield Stadium. W Liverpoolu zabraknie natomiast Jerome’a Boatenga, który jest chory. Franck Ribery dołączył do zespołu już na miejscu, bo otrzymał od trenera nieco wolnego z uwagi na to, że po raz piąty został ojcem.

 

Na zdjęciu: Robert Lewandowski i Juergen Klopp zawdzięczają sobie wiele. Bardzo wiele.