Echa derbów nie milkną, bo to był skandal

Sąsiedzki pojedynek Cracovii z Wisłą nie stał na wysokim poziomie piłkarskim, ale emocji w nim nie brakowało. Niestety większość nie miała wiele wspólnego z futbolem.


Dość popularne w Polsce „kwieciste” epitety z wielką częstotliwością leciały w stronę sędziego Daniela Stefańskiego, który przy okazji krakowskich derbów nie miał łatwego zadania. Krzyczący w jego stronę właściciel Cracovii – posiadający tytuł profesora i będący członkiem powołanej przez prezydenta Andrzeja Dudę Narodowej Rady Rozwoju – Janusz Filipak nie popisał się ogładą i kulturą osobistą.

Prezes z pistoletem

Czarę goryczy przelało oświadczenie Cracovii, o którym wspominaliśmy we wczorajszym wydaniu, a w którym chociażby – na podstawie wpisów internetowych – zarzucano żonie Stefańskiego bycie… sympatyczką Wisły Kraków. Sama zainteresowana, bardzo popularna zresztą Karolina Bojar, wydała własne oświadczenie, w którym obnażyła bezsensowność zarzutów Cracovii, dodając, że jako osoba wychowana w Krakowie oraz jako sędzia piłkarski nie jest kibicem żadnego klubu – a już na pewno nie Wisły czy Cracovii.

Filipiak miał szansę odbudować swój nadszarpnięty wizerunek w programie Liga+ Extra w stacji Canal+, lecz tam nadal brnął w forsowaną przez jego klub retorykę. Zapytany o to, czy przeprosi Stefańskiego, odpowiedział, że… ma z tym problem. Jakby tego było mało, w trakcie wypowiedzi Filipaka zadzwonił do niego trener i wiceprezes „Pasów” Michał Probierz, korygując pewne słowa właściciela.

Później w programie wystąpił sam Daniel Stefański, twierdząc, że cała sytuacja wymknęła się spod kontroli. – W Grecji mieliśmy prezesa, który z pistoletem wbiegał na murawę. W niższych ligach mamy sędziów, którzy są bici, a gdzieś tam w Afryce nawet zabity. Trzeba powiedzieć stop. Bo drugi raz w ciągu roku jestem pomawiany o jakieś absurdalne rzeczy. Najpierw po meczu Lechii z Legią zarzucano mi, że sprzyjałem Legii, bo mam w niej syna, którego de facto nie mam – mówił arbiter.

Słuszne decyzje

Oczywiście to, że Stefański stał się ofiarą hejtu i krytyki, nie oznacza, że błędy jego przeszłości zostały wymazane. Cały czas jest to sędzia, który w przeszłości podjął wiele kontrowersyjnych i błędnych decyzji, o czym pamiętają m.in. w Wodzisławiu Śląskim.

Najnowsze derby Krakowa Stefański prowadził jednak… dobrze, choć zadanie było trudne, bo kilka sytuacji było na tyle emocjonujących, że każda możliwa decyzja wywołałaby lament kibiców któregoś klubu. Sędzia Łukasz Rogowski, który analizuje sporne sytuacje sędziowskie na Twitterze i na stronie internetowej Prawda Futbolu, racjonalnie udowodnił słuszność najgłośniejszych decyzji Stefańskiego z derbów.


Czytaj jeszcze: Pod Wawelem zawrzało. I to jak!

Na początku drugiej połowy karny za rzekomą rękę Adiego Mehremicia się Cracovii nie należał, ale ten podyktowany dla Wisły już tak – choć, i sami bijemy się tu w pierś, nie tyle za zahaczenie Felicio Brown Forbesa przez Dawida Szymonowicza, ale za zagranie piłki ręką. Gol wyrównujący dla „Pasów” padł prawidłowo, bo skoro zdecydowaliśmy się w Polsce na VAR, to trzeba zaufać rysowanym przez niego liniom. W tej sytuacji nie było także faulu Cornela Rapy na Gieorgiju Żukowie.

Bramkarz Wisły Mateusz Lis nie zaatakował Ivana Marqueza na tyle agresywnie, aby wylecieć z boiska, a w ostatniej akcji meczu, zanim piłka wpadła do wiślackiej siatki, Florian Loshaj pomógł sobie przy przyjęciu ręką. Zasłużona była także żółta kartka dla Dawida Szota za symulkę oraz druga żółta dla Forbesa. Stefański miał więc pełne ręce roboty i biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności, tym razem poradził sobie dobrze.


Na zdjęciu: Sędzia Daniel Stefański (z prawej) miał w derbach mnóstwo pracy.

Fot. Krzysztof Porębski/Press Focus