Jeszcze zatańczą sambę…

W Będzinie stawiają na Brazylijczyków. Nie tylko wnoszą sportowe ożywienie do PlusLigi, ale także tworzą swoisty koloryt kulturowy. Przyjechało ich trzech, ale zostało dwóch…


O sile MKS-u w nowym sezonie mieli stanowić gracze z Kraju Kawy. Na początku września, jeszcze przed startem rozgrywek, umowa z Fabio Rodriguesem została rozwiązana za porozumieniem stron. Siatkarz wrócił do Brazylii, gdzie do tej pory szuka klubu.

– Przyjechał do nas kontuzjowany, więc siłą rzeczy musieliśmy mu podziękować. Życzymy mu powodzenia w Brazylii – mówi Michał Kocyłowski, prezes MKS-u.

Brazylijski luz i mandaty

Zdrowi i pełni ochoty do ciężkiej pracy treningowej byli natomiast 24-letni Jose Ademar Santana i 27-letni Thiago Veloso.

– Początki zawsze są trudne, ale ja miałem łatwiej od Jose, gdyż grałem wcześniej w Europie, we Francji w Rennes. W Będzinie klub zaopiekował się mną bardzo troskliwie, a ja staram się odwdzięczyć dobrą grą – uważa siatkarz.

– Stać mnie na jeszcze lepszą grę, by trener i kibice byli ze mnie zadowoleni. Początek mieliśmy bardzo trudny, ale wierzę, że wreszcie wygramy pierwszy mecz. A potem będzie nam dużo łatwiej. Postaramy się ten brazylijski luz przenieść do polskiej ligi, byśmy zaczęli wygrywać – zapewnia Thiago, zwany przez kolegów „Thiaguinho”.

Brazylijski szlak w Będzinie przetarł Rafael Araujo, który w trakcie 2-letniego pobytu w MKS-ie szybko stał się ulubieńcem kibiców. Ten żywiołowy atakujący zdobywał mnóstwo punktów nie tylko na parkiecie, ale i na… drodze. W trakcie jazdy na treningi klubowym autem z Będzina do Sosnowca, lubił docisnąć pedał gazu. Często kończyło się to mandatem i punktami karnymi, ale Rafael się tym zbytnio nie przejmował. Aktualnie występuje on w lidze tureckiej w Izmirze i z tamtejszą policją nie ma specjalnych kłopotów. Nadal jeździ bardzo szybko, ale miejscowi policjanci przymykają na to oko…

– Jeśli chodzi o Rafaela to mamy jak najlepsze wspomnienia. Szybko się zaaklimatyzował i bardzo nam pomógł w lidze. Teraz mamy dwóch nowych Brazylijczyków, z których Thiago to doświadczony rozgrywający o bardzo ciekawej charakterystyce. Z kolei Ademar ma przeogromny potencjał w ataku, poza tym pracujemy nad jego elementami przyjęcia. W mojej opinii jeden i drugi nam pomogą – uważa Kocyłowski.

Piętno koronawirusa

Koronawirus odcisnął swoje piętno nie tylko na globalnej gospodarce, ale także na siatkówce. W Brazylii kryzys dopadł największe kluby, które rozważały nawet możliwość wycofania się z rozgrywek. Mniejsze drużyny mają… mniejsze problemy, ale i tak ledwo wiążą koniec z końcem. Nic dziwnego, że będzinianom łatwiej było sprowadzić do siebie Brazylijczyków, którzy musieli mocno spuścić ze swoich wymagań finansowych.

– Rzeczywiście, ich ściągnięcie nie byłoby możliwe, gdyby nie ten kryzys. To takie perełki, które pojawiły się na rynku siatkarskim. Zespół przyjął ich rewelacyjnie, można mówić o szybkiej aklimatyzacji. To weseli chłopcy, samba jeszcze zagra w Będzinie – uśmiecha się prezes Kocyłowski, który wierzy w swoich Brazylijczyków.

Muzyka z tuby bezprzewodowej

Kibice MKS-u, jak również mieszkańcy Będzina bardzo szybko polubili uśmiechniętych na każdym kroku Brazylijczyków. Jednego z nich „Józka” Santanę polubili szczególnie klienci zakładu fryzjerskiego mieszczącego się naprzeciwko domu, w którym wynajmuje mieszkanie.

– Chłopak bardzo lubi muzykę i często włącza na full głośnik, taką tubę bezprzewodową z radiem. U fryzjera ludzie mogli więc sobie posłuchać muzyki i to dobrej – zdradza Wojciech Borkowski, klubowy fotoreporter MKS-u, który zaprzyjaźnił się właśnie z „Józkiem”. Głośna muzyka, szczególnie po 22-tej, nie spodobała się sąsiadce, której małe dziecko płakało… Santana musiał ograniczyć swoje „koncerty”, co zmartwiło z kolei osoby przychodzące do fryzjera.

– Dlaczego on już nie gra? – pytali się Borkowskiego, który musiał im tłumaczyć zawiłości całej sprawy.

Problemem w codziennej komunikacji jest język.

– Ale i na to jest sposób, jak nie możemy się dogadać, to piszę do niego przez telefon korzystając z translatora, który przekłada moje słowa na portugalski – dodaje Borkowski.

Brazylijczycy lubią nie tylko posłuchać głośnej muzyki, ale także pośpiewać. Najczęściej przy grillu na balkonie…

– Lubimy się spotykać w swoim gronie, pogadać, posłuchać dobrej muzyki. Czujemy się w Polsce coraz lepiej i tylko brakuje nam jednego – zwycięstw. Ale to przyjdzie z czasem. Jestem o tym przekonany – zapewnia Santana, który jest największym luzakiem w drużynie. Nic nie jest w stanie wyprowadzić go z równowagi.

– Mamy rozgrywającego z ogromnym sercem do grania, który dużo rzeczy rozumie – uważa Artur Ratajczak, wieloletni kapitan zespołu.

– Ademar Santana jest z kolei bardziej „dziki”, że tak powiem. Tak bym go określił. On musiał się bardziej zaaklimatyzować, zrozumieć dużo rzeczy, tak jak to u nas wygląda. Jemu przyszło to ciężej. Ale wierzę, że on nam pomoże. Ademar nie zna angielskiego, ale Thiago, który już grał w Europie bardzo mu pomaga – dodaje Ratajczak.

Po rozstaniu z Rodriguesem klub szukał jeszcze jednego przyjmującego. Pojawiły się takie nazwiska, jak Nikołaj Penczew, Denis Kaliberda, czy Julien Lyneel, jednak konkurencja przebijała szybko oferty kontraktowe MKS-u. W końcu udało się podpisać umowę z Kanadyjczykiem Raymondem Szeto i tym sposobem odpadła koncepcja zatrudnienia jeszcze jednego Brazylijczyka.

Jest problem kulturowy

– Nie mieliśmy pieniędzy na wielkie transfery, więc szukaliśmy w Brazylii – wyjaśnia ten właśnie kierunek Jakub Bednaruk, szkoleniowiec będzinian.

– Tam jest kryzys klubowy i trzeba było zaryzykować. Wysokość kontraktu jaki oferowaliśmy to jest poziom BBTS-u czy też Lublina, a więc zespołów pierwszej ligi. Wielu zawodników nam odmawiało, wielu nie chciało przyjść, stąd ta opcja brazylijska – przyznaje Bednaruk.

Szkoleniowiec MKS-u dodaje, że liczy na większe wsparcie niż do tej pory ze strony brazylijskich siatkarzy. Thiago miał niezły początek, ale w meczu z Treflem zawiódł kompletnie i Bednaruk musiał go zastąpić Łukaszem Makowskim. Z kolei Ademar Santana obok błyskotliwych zagrań w ataku miał również nieudane, szczególnie w przyjęciu. W jego przypadku ważna jest stabilizacja, umiejętność odnalezienia się w kompletnie nowym dla niego środowisku siatkarskim. Jak również dostosowanie się do innej kultury.


Czytaj jeszcze: Potwierdzona dominacja

– Ten chłopak pierwszy raz od rodziny wyjechał, a to nie jest takie proste. Poza tym nie zna angielskiego. On się go uczy, ale tracimy dużo czasu. Dobrze, że jest Thiago, który dobrze mówi po angielsku i włosku. W Brazylii angielski nie jest tak dostępny w szkołach, jak u nas. Tam nie ma klasy średniej, tylko dzieci bogatych rodziców uczą się angielskiego. Trzeba przyznać, ze różnica kultur jest duża. U nas jest ciśnienie, presja na treningach. U nich treningi mają formę zabawy. Jest spora różnica, by się dostosować do Polski, Rosji, Włoch, gdzie jest podobny poziom pracy na treningach. U nich jest dużo zabawy, nie przejmowania się. I tu jest problem, nie siatkarski, ale bardziej kulturowy – bardzo klarownie definiuje sytuację Brazylijczyków Bednaruk.


Fot. Norbert Barczyk/pressfocus