Efekt nowej-starej miotły

 

Dla trenera Macieja Bartoszka mecz z ŁKS-em Łódź był pierwszym po jego powrocie do Kielc. Szkoleniowiec nie dokonał rewolucji w wyjściowej „jedenastce” Korony.

W porównaniu do poprzedniego spotkania ze Śląskiem Wrocław, w składzie kielczan zabrakło Erika Paczindy, który pauzował za żółte karki oraz Ivana Marqueza. Reszta składu pozostała bez zmian.

– Wierzę w to, że piłkarzach drzemie charakter. Jeśli będzie im go brakować, z chęcią podzielę się swoim – mówił przed spotkaniem trener Bartoszek.

Tego charakteru z pewnością nie było widać w pierwszej połowie spotkania. Korona grała tak, jak w większości poprzednich meczów i razili nieskutecznością. Atakowali bramkę Arkadiusza Malarza, ale z ich prób zbyt wiele nie wynikało.

Gdy wydawało się, że są bliscy strzelenia gola, Mateusz Spychała fatalnie dośrodkował. Gdy przeprowadzili niezłą akcję na lewej stronie, Grzegorz Szymusik wyekspediował piłkę na aut bramkowy.

Po drugiej stronie boiska wcale nie było lepiej. Piłkarze obu drużyn w pierwszych 45 minutach oddali zaledwie jeden celny strzał, który Marek Kozioł mógł złapać w zęby. Najważniejszym momentem przed przerwą był uraz Bojana Czeczaricia, przez który Serb musiał opuścić boisko już w 31 minucie.

Druga połowa rozpoczęła się jednak od bramki. W 50 minucie niezłą akcję w polu karnym łodzian przeprowadzili piłkarze Korony. Zakończyła się ona dość kontrowersyjnym zderzeniem Spychały z Morosem.

Po analizie VAR sędzia Daniel Stefański wskazał na wapno, a piłkę na 11. metrze ustawił Adnan Kovaczević. Etatowy, niezawodny wykonawca rzutów karnych w Koronie, pewnym strzałem pokonał bramkarza ŁKS-u, zdobywając swoją czwartą bramkę w sezonie.

Po golu obie drużyny miały nieco więcej miejsca na murawie. Kilka minut po objęciu prowadzenia Peterri Forsell zagroził bramce Malarza, ale doświadczony golkiper wykazał się czujną interwencją. Na tym nie skończył się popis bramkarza, bo jeszcze dwukrotnie uratował przyjezdnych przed utratą kolejnych goli.

Jednak jego starania koniec końców poszły na marne, bo łodzianie nie byli w stanie stworzyć sobie dogodnej sytuacji do wyrównania. Najbliżej zdobycia bramki był 17-letni Adam Ratajczyk, ale jego strzał z pola karnego minął słupek.

Mecz zakończył się wynikiem 1:0 i trener Bartoszek, bez względu na styl, będzie mógł zaliczyć ten mecz do udanych, bo były to pierwsze 3 punkty dla kielczan w 2020 roku. 

 

Korona Kielce – ŁKS Łódź 1:0 (0:0)

1:0 – Kovaczević, 53 min (karny).

KORONA: Kozioł – Spychała, Kovaczević, Tzimopoulos, Szymusik – Żubrowski, Gnjatić – Pućko, Radin (73. Kiełb), Forsell (90+1. Lisowski) – Czeczarić (31. Zalazar). Trener Maciej BARTOSZEK. Rezerwowi: Osobiński, Lioi, Kaczmarski, Sowiński, Djuranović, Papadopulos.

ŁKS: Malarz – Bogusz, Moros, Dąbrowski, Vidmajer – Trąbka (79. Corral), Dominguez (61. Pirulo), Srnić, Guima, Ratajczyk – Wróbel (61. Sekulski 3). Trener Kazimierz MOSKAL. Rezerwowi: Budzyński, Sobociński, Wolski, Sajdak, Piątek, Rozwandowicz.

Sędziował Daniel Stefański (Bydgoszcz). Widzów: 4678. Żółte kartki: Tzimopoulos (68. faul) – Moros (52. faul).
Piłkarz meczu – Adnan KOVACZEVIĆ

 

Na zdjęciu: Adnan Kovaczević (w środku) ma stuprocentową skuteczność z rzutów karnych.