Ekspert: Anyfutbol w wykonaniu antypiłkarzy

Andrzej Grajewski, menedżer piłkarski, były właściciel Widzewa Łódź nie krył po meczu zniesmaczenia postawą biało-czerwonych:

Fot. Łukasz Laskowski/PressFocus

Przepraszam, ale trudno mecz z Irlandią oceniać bez ironii. Wyszło bowiem na to, że po ciężko wywalczonym remisie z historycznie słabymi Włochami, reprezentacja Polski podzieliła się punktami z grupą sympatycznych piwoszy. Goście nie zaprezentowali niczego, absolutnie niczego godnego uwagi, chyba nawet na moment nie wrzucili najwyższego biegu, a mimo to byli bliżsi zwycięstwa na stadionie we Wrocławiu. Nasz zespół do zaproponowania miał antyfutbol, dysponował antytaktyką, którą nieudolnie starali się wdrażać antypiłkarze. W sumie kibice nie mogli spodziewać się jednak wiele więcej, skoro przez większą część spotkania za rozgrywanie odpowiadali Grzegorz Krychowiak i Karol Linetty. Ten pierwszy nadal – niepomny złych doświadczeń z Rosji – widział na boisku przede wszystkim Wojtka Szczęsnego, do którego starał się zagrywać nawet z połowy. A kiedy schodził z boiska przed upływem 75 minuty, fryzurkę miał tak elegancką, jakby za chwilę wybierał się potańczyć na dyskotekę. Niespocony, niezmęczony… Jak w ogóle można w ten sposób traktować kibiców, którzy płacą za bilety po 70, 120 i więcej złotych i przyjeżdżają często z odległych zakątków kraju, żeby obejrzeć w akcji idoli?!

Szczerze współczuję wszystkim, którzy wybrali się we wtorek do Wrocławia, bo zawiedli nie tylko dwaj środkowi pomocnicy, o których już wspomniałem. Co robił na boisku Krzysztof Piątek, w ogóle się zameldował na placu gry? Gdzie podziała się podobno świetna forma Arka Milika? A może cały ten niezwykle liczny zaciąg z Serie A pomyślał sobie, że skoro zaczął jeść spaghetti, to przeciwnik klasy Irlandii będzie prosił o jak najniższy wymiar kary? Z zawodników włoskich klubów jedynym, który dał jakiekolwiek nadzieje, jest Arkadiusz Reca. Też jest jeszcze surowy i elektryczny, ale przynajmniej odpowiednio szybki i dynamiczny, aby włączać się do akcji ofensywnych i stwarzać przewagę pod bramką rywali. Zdaje się, że cała tajemnica wielkiego popytu na Polaków w Italii jest taka, że to nacja, która nadal świetnie gotuje, kreuje też trendy modowe, ale jeśli chodzi o futbol znalazła się w kryzysie, w jakim chyba jeszcze nigdy nie była.

Na tle młodych i podobno głodnych sławy zawodników, nadal dobrze prezentuje się Kuba Błaszczykowski, nawet jeśli przy stracie gola dał się ograć niczym junior. Jako właściwie jedyny przejawiał bowiem chęć do gry, ambicję i po rozegraniu piłki pokazywał się do odegrania.