Ekstraklasa. Dwa finały Arki

 

Walcząca o utrzymanie się w gronie najlepszych jedenastka z Pomorza bardzo źle rozpoczęła wiosenne rozgrywki. Na początek porażka u siebie z Cracovią 0:1, a w piątek w Zabrzu 0:2. Na Stadionie im. Ernesta Pohla zespół prowadzony przez Aleksandara Rogicia nie pokazał nic ciekawego, broniąc się przez prawie całe spotkanie. Pojedyncze zrywy w wykonaniu głównie Marko Vejinovicia, na niewiele się zdały. Piłkarze Arki mieli tego świadomość po przegranej grze z „górnikami”.

– Przegraliśmy bardzo ważne spotkanie dla nas, jeden z trzech finałów. Utrudniliśmy sobie sytuację w tabeli jeszcze bardziej. Do 80 minuty mieliśmy punkt. Wtedy powinniśmy rozsądniej zagrać, bo grając na wyjeździe, dostaliśmy gola z kontry. Ciężko coś tutaj powiedzieć. Teraz przed nami dwa kolejne finały.

Musimy w końcu zacząć punktować, bo sytuacja w tabeli jest, jaka jest – komentował po meczu Damian Zbozień, prawy obrońca gdynian, który wrócił do grania po pauzie za czerwoną kartkę w meczu z Lechem przed świętami.

Przed ekipą z Trójmiasta teraz mecze, które być może zdecydują o być albo nie być. Oba na swoim stadionie, najpierw w sobotę z Rakowem, a potem z ostatnim w tabeli ŁKS 1 marca.

Arka ma ostatnio kłopoty na boisku i poza nim. Do szczęśliwego meczu w Zabrzu nie zaliczy też były napastnik Ruchu Maciej Jankowski. „Jankes” na boisku w piątek wytrzymał niewiele ponad godzinę.

– Ciężko podsumować to przegrane 0:2 spotkanie. Przyznam szczerze, że po zejściu z boiska nie widziałem reszty meczu, bo udałem się od razu do szatni. Pod koniec pierwszej połowy zacząłem mieć problemy z żołądkiem.

W przerwie wziąłem jakieś leki, ale niewiele pomogły i dlatego musiałem zejść. Nic mądrzejszego nie powiem niż to, że musimy dalej walczyć. Musimy w kolejnym meczu, tak jak w każdym innym, wyjść na boisko i wydrzeć trzy punkty. Nie mamy innego wyjścia – zaznacza doświadczony ligowiec.

 

Na zdjęciu: Maciej Jankowski wie, że nie wszystko jeszcze stracone.