Ekstraklasa? Im szybciej, tym lepiej…

Rozmowa z Sewerynem Siemianowskim, prezesem Ruchu Chorzów.


We wtorek wziął pan udział w uroczystości odsłonięcia pomniku Gerarda Cieślika. Co prawda przed Stadionem Śląskim, a nie przy Cichej, ale…

Seweryn SIEMIANOWSKI: – Myślę, że ta chwila też kiedyś nadejdzie. Naprawdę fajna sprawa, że powstają takie pomniki. Na rynku w Chorzowie od lat mamy także ławeczkę Cieślika. To postać, której najbardziej należało się takie wyróżnienie; zawodnik, który grał przez całe życie w jednym klubie, potem był w nim trenerem, działaczem. Nawet w tamtych czasach było to bardzo rzadkie.

Dobrze się znaliście?

Seweryn SIEMIANOWSKI: – Tak. Gdy byłem zawodnikiem, pan Gerard był działaczem pomagającym w klubie. Jeździł z nami na obozy, podpowiadał. Mieliśmy w pierwszej drużynie taką przygodę, że wracając ze zgrupowania z Cypru mieliśmy międzylądowanie w Zurychu. Po naszym przylocie zasypało lotnisko, musieliśmy tam koczować, nocować. Rano zrobiliśmy sobie rozgrzewkę, wszyscy razem biegliśmy gęsiego, zrobiliśmy rozciąganie. Gerard był bardzo zaskoczony naszą postawą i tak profesjonalnym podejściem do tematu. Mieliśmy wtedy dobrą ekipę, trenera Oresta Lenczyka. Takie osoby, postaci, pomagały w tym, by w klubie panowała odpowiednia atmosfera.

Prezesa Ruchu Seweryna Siemianowskiego (z prawej) nie mogło zabraknąć na uroczystości odsłonięcia pomnika Gerarda Cieślika, którego dobrze znał, a z jego synem Janem (z lewej) przez lata szkolił wspólnie chorzowskich adeptów piłki. Fot. Marcin Bulanda/PressFocus

W 2001 roku Gerard został patronem szkoły podstawowej nr 21, ja zacząłem w niej pracować w 2002 roku. Zawsze byłem delegowany do wożenia pana Gerarda na różne imprezy, uroczystości, święta. Często – z żoną, którą potem po jego śmierci się opiekowaliśmy. Wspomnień jest wiele, bo mieliśmy częsty kontakt. Z jego synem, Jankiem Cieślikiem, wspólnie trenowaliśmy dzieciaki i gdy skończył już karierę, pracę trenera, pożegnaliśmy go. Cały czas dbamy o nasze legendy. Ruch to nie tylko Gerard Cieślik, ale też wiele innych wspaniałych osób.

W kawiarence stadionu przy Cichej działa kącik legend, na każdym meczu spiker wyczytuje dawne gwiazdy Ruchu obecne na trybunach.

Seweryn SIEMIANOWSKI: – To fajne, staramy się o to dbać. Te wszystkie cechy, które pan Gerard sobą przedstawiał – dobre śląskie cechy – trzeba przekazywać najmłodszym. Działam tak, by to robić. Nawet we wtorek weszliśmy z zespołami naszej akademii na Stadion Śląski, zaśpiewaliśmy dwie zwrotki naszego hymnu, podobnie czynimy na różnych wyjazdach, obozach. Staramy się takimi podstawowymi rzeczami budować przynależność. Nie każdy zostanie piłkarzem, ale wielu z tych chłopaków zostanie kibicami, po prostu dobrymi ludźmi. Warto budować tę społeczność.

Legendy – czy to patrząc z trybun, czy już z góry, jak Gerard Cieślik – chyba mogą być dumne, patrząc na obecny Ruch?

Seweryn SIEMIANOWSKI: – Myślę, że tak. Wypełniamy nasz stadion. Choć jest archaiczny, panuje tu cudowna atmosfera, ostatnie mecze oglądała maksymalna liczba widzów, jaką możemy wpuścić. Wierzę, że to się utrzyma. Wiadomo, że generują to rezultaty, ale jedno wynika z drugiego. Wszystko się fajnie i wzajemnie nakręca. Widać też, że coraz więcej naszych legend przychodzi na mecze, o ile tylko im zdrowie pozwala. Staramy się dbać o te postaci, pociągać odpowiednio za wszystkie sznurki.

Po dziesięciu kolejkach pierwszoligowego sezonu Ruch jest liderem. Dla mnie szok!

Seweryn SIEMIANOWSKI: – Dla mnie częściowo też, ale spójrzmy na nasze dotychczasowe mecze: praktycznie wszystkie były do wygrania, może oprócz wyjazdu na ŁKS, który nam nie wyszedł! Fajnie, że sportowo jesteśmy w stanie być na 1. miejscu. To przykład, że pieniądze nie grają. Finansowo jesteśmy na szarym końcu, sportowo na razie na topie, ale patrzymy na rzeczywistość z pokorą. To nawet nie jedna trzecia sezonu, za nami dopiero 10 z 34 kolejek. Miło, że na takim etapie jesteśmy liderem. Dzieje się to, o czym mówiliśmy i o co walczyliśmy – by po prostu godnie reprezentować Ruch w tej lidze.

Trzeba dalej trzymać klasę, bo wiadomym jest, że łatwiej wdrapać się na szczyt niż się tam utrzymać. Nie będzie to łatwe zadanie, wiele zespołów jest bardzo konkretnych. Praktycznie każdy może jeszcze zrobić awans, każdy może spaść. Stąpajmy twardo po ziemi, podchodźmy z pełną determinacją do kolejnych meczów, starając się grać jak najlepiej i wygrywać.

Przez głowę przeszła już myśl o ekstraklasie?

Seweryn SIEMIANOWSKI: – Gdyby człowiek nie miał wyobraźni, to by było źle… To jest cel długofalowy, o którym na pewno trzeba myśleć. Im szybciej to zrobimy – tym lepiej. I tym łatwiej będzie nam pokonywać bieżące „problemy zaległe”, jak je nazywam. Nie jest prosto, od dawna mamy pod górkę, dlatego szanujemy mocno, co jest i staramy się działać tak, by było tylko lepiej.

Czy w tym roku zamkniecie sądowy układ z wierzycielami, na bazie którego macie do spłacenia jeszcze prawie 7 mln złotych długów?

Seweryn SIEMIANOWSKI: – Wszystko zależy od tego, jak szybko pewne sprawy będą toczyły się w sądzie. Ale w tym roku całkiem się to nie zamknie, część zobowiązań będzie jeszcze nad nami wisiała.


W czwartek Ruch pod lupę weźmie Komisja Dyscyplinarna PZPN, to pokłosie pucharowych derbów z Górnikiem Zabrze, m.in. awantur z ochroną.

Seweryn SIEMIANOWSKI: – Mam nadzieję, że zostaniemy potraktowani łagodnie. Wybryk kilku osób powinien być nieco zbagatelizowany, patrząc na zachowanie naszej społeczności na meczach z Górnikiem i Zagłębiem. Świadomość kibicowska w Chorzowie się zmieniła. Wszyscy stali się odpowiedzialni za klub. Kilka osób przyjechało na derby „z innej bajki” i wyłączyło się z takiego sposobu myślenia.

Nie można wszystkich mierzyć teraz jedną miarą, karać zbiorowo. To nie ma sensu. Należy wyłapywać odpowiedzialnych i ich karać – a nie karać wszystkich innych ludzi wypełniających stadion. Atmosfera na meczu z Zagłębiem dowiodła, że warto działać tak, by nie wszyscy cierpieli. Chyba to właśnie sól sportu, by sprzedawały się bilety, by trybuny były pełne, a u nas tak właśnie się dzieje.

Czekacie na dobre wieści z PZPN, a jedna w tym tygodniu już przyszła: powołanie waszego wahadłowego Tomasza Wójtowicza z rocznika 2003 do młodzieżowej reprezentacji Polski na towarzyskie mecze z Grecją i Łotwą.

Seweryn SIEMIANOWSKI: – Bardzo mnie to ucieszyło. I nie tylko mnie. Nasza satysfakcja jest tym większa, że Tomek to nasz wychowanek, prowadzony przez nas od samego początku jego przygody z piłką. Przechodził przez nasze Centrum Szkolenia: najpierw w UKS-ie Ruch, potem w AP Ruch, kończąc na pierwszej drużynie. Jest to niezmiernie charakterny, ambitny, pokorny i pracowity zawodnik; otwarty na wiedzę, jaką zyskuje podczas grania w coraz wyższych klasach rozgrywkowej.

Na kolejnych szczeblach rozwija się wraz z klubem. Myślę, że w reprezentacji również sobie poradzi i będzie naszą niebieską wizytówką. Mam nadzieję, że doświadczenie, jakie tam zdobędzie, będzie procentowało później także w Ruchu. Jest przykładem dla naszych kolejnych wychowanków na to, że ciężką pracą można osiągnąć sukces.

W piątek jedziecie na Wisłę Kraków. Tabela pokazuje, że w roli faworyta, co przed sezonem byłoby nie do pomyślenia, a kilkanaście miesięcy temu uchodziłoby za totalną abstrakcję!

Seweryn SIEMIANOWSKI: – To jest właśnie przewrotność życia, przewrotność piłki nożnej. Rok temu byliśmy o dwie klasy rozgrywkowe niżej, teraz jako beniaminek wskoczyliśmy w pierwszej lidze na 1. miejsce, a wyskoczyliśmy nad Wisłę. Zdajemy sobie sprawę, że jedziemy na teren niemalże ekstraklasowicza, do potężnego klubu, kibicowsko z nami zaprzyjaźnionego. Na trybunach wszystko odbędzie się zatem w godnej atmosferze, a na boisku będzie sportowa walka, podczas której każdy będzie grał o swoje. Liczę, że skończy się dobrze.


Fot. Marcin Bulanda/PressFocus