Ekstraklasa kontra COVID-19. Zostawieni samym sobie

W klubach ekstraklasy nie zostawiają suchej nitki na wytycznych Zespołu Medycznego PZPN.


Przygotowania ligowców w pełni. Do startu nowego sezonu zostały już raptem dwa tygodnie. Większość drużyn przygotowania do rozgrywek zaczęła w poniedziałek. Inni rozpoczęli jeszcze wcześniej. Jako groteskę można więc określić „Stanowisko Zespołu Medycznego PZPN ws. zasad, które powinny obowiązywać podczas rozgrywek piłkarskich Ekstraklasy, w rundzie jesiennej sezonu 2020/21” czy odpowiedzi udzielone przez zespół na pytania przekazane przez Ekstraklasę.

Trudno oprzeć się wrażeniu, że ludzie odpowiedzialni w piłkarskiej centrali za walkę z COVID-19, jeszcze w okresie nasilenia zakażeń, przyspali. To zresztą delikatne określenie… Najpierw gratulowali sobie szczęśliwego zakończenia rozgrywek. Szczęśliwego, bo przecież za południową granicą w Czechach, z powodu zakażeń piłkarzy najpierw MFK Karvina, a potem w SFC Opava, nie udało się dokończyć sezonu w grupie spadkowej.

Zamiast jednak trzymać rękę na pulsie, to wszyscy dygnitarze rozjechali się do domów. W tej sytuacji doszło do takiej sytuacji jak w Wiśle Płock, gdzie okazało się, że pozytywny wynik miał Karol Angielski, a zespół z Mazowsza zamiast na obóz do Grodziska Wielkopolskiego, udał się na dwutygodniową kwarantannę.

Suchej nitki na ludziach z PZPN nie zostawił nowy prezes „nafciarzy” Tomasz Marzec. Słusznie zauważył i podkreślił, że wszelkie wytyczne oraz wskazówki powinny były trafić do klubów znacznie przed tym, zanim zaczęły one przygotowania. Tak się nie stało.

Choć klub z Płocka za droższe testy wymazowe zapłacił ok. 20 tys. złotych, to jednak nie trzymano się wszystkich procedur, nie czekano na wyniki, a od razu ruszono do wspólnych treningów. Potem pozytywny test Angielskiego sprawił, że cały zespół musiał udać się na kwarantannę. W tej sytuacji trudno mówić o normalnych przygotowaniach.

Koronawirus uderzył też w inne ekstraklasowe zespoły. Pozytywne wyniki były w Lechii i w Górniku. Z tej przyczyny nie dojdzie do sobotniego meczu sparingowego gdańszczan z Rakowem. Koronawirusa zdiagnozowano u jednego z graczy zespołu Piotra Stokowca. Piłkarze Lechii zamiast trenować na obozie w Kępnie, zostali zabarykadowani w swoich pokojach.


Czytaj jeszcze: Wirus torpeduje treningi

W Zabrzu zakażony jest jeden z pracowników. Na szczęście we wszystkich przypadkach mamy do czynienia z bezobjawowym przebiegiem choroby. W klubach jednak wrze i rzucane są gromy na niekompetencję ludzi z Zespołu Medycznego PZPN. Wytyczne pojawiły się 3 sierpnia, a więc w momencie, kiedy wszyscy już trenowali. Zresztą stosowne pisma zostały powysyłane do klubów jeszcze później, bo z datą 5 sierpnia w środę… Poza ogólnikami niewiele z tych pism zresztą wynika.

„Zespół Medyczny rekomenduje aby w Ekstraklasie obowiązywały te same procedury medyczne, które były przygotowane na potrzeby wznowienia rozgrywek piłkarskich w okresie pandemii i opisane w dokumencie pt. Założenia powrotu do treningów i rywalizacji sportowej klubów piłkarskich PKO Bank Polski Ekstraklasy(projekt roboczy z dnia 17.04.2020 r. z późn. zm.)” – czytamy w piśmie z piłkarskiej centrali do klubów.

Także w odpowiedziach Zespołu Medycznego jest niewiele treści. – Wszystko zostało skopiowane jak kalka z tego co jest w Niemczech czy Hiszpanii. Zresztą z ludźmi z tego Zespołu nie ma kontaktu. Nie idzie się do nich nawet dodzwonić…

A co z meczami Pucharu Polski, które już za kilka dni? Co kiedy drużynom z ekstraklasy przyjdzie grać z rywalami z niższych lig, gdzie przecież piłkarze nie są przebadani? – pytają retorycznie w ekstraklasowych klubach. Pytań jest zresztą na razie znacznie więcej, niż kilka odpowiedzi Zespołu Medycznego PZPN. Z taką organizacją może być kłopot z czekającymi nas już wkrótce rozgrywkami…

Fot. PressFocus