Eliminacje Euro 2020. Mecz w cieniu wojny

 

Biało-czerwoni wylecieli na mecz do Izraela w piątek o godzinie 9.35. Lądowali w Tel Awiwie, a stamtąd autobusem udali się do oddalonej o 70 km Jerozolimy.

Spokojny selekcjoner

W sportowym ośrodku niedaleko Tel Awiwu do meczu z Polską przygotowuje się zresztą kadra gospodarzy. Ze względu na napięcie w strefie Gazy i ostrzał rakietowy rozważano nawet rozegranie meczu w znajdującej się na północy kraju Hajfie, ale gospodarze zapewnili, że spotkanie w Jerozolimie odbędzie się bez jakichkolwiek niespodziewanych przygód.

– To, co się działo, nie miało na nas większego wpływu. Normalnie przygotowaliśmy się do meczu. Spędziłem półtora roku w Maccabi Hajfa. Ten czas szybko minął, zawsze przyjeżdżam z miłymi i wspaniałymi wspomnieniami sportowymi. Z własnego doświadczenia przekazywałem zawodnikom, że dawało mi to pewien spokój. To wygląda inaczej niż w przekazach medialnych – mówił na konferencji prasowej przed dzisiejszym spotkaniem selekcjoner Jerzy Brzęczek.

Do hotelu Waldorf Astoria w Jerozolimie, który jest bazą polskiej reprezentacji, nasza drużyna dotarła w godzina popołudniowych. Luksusowy hotel, doba kosztuje tam 1700 złotych, usytuowany jest kilka kilometrów od 31-tysięczgo Teddy Stadium, gdzie wieczorem przyjdzie nam zagrać. Przypomnimy, o czym pisaliśmy w „Sporcie”, że mecz nie wywołuje u miejscowych fanów wielkiego zainteresowania. Ich reprezentacja ma bowiem iluzoryczne szanse na awans do Euro 2020.

– Kibice są rozczarowani postawą zespołu w eliminacyjnej kampanii. Nie gramy o awans, więc siłą rzeczy przekłada się to na zainteresowanie spotkaniem, które nie jest duże. Fani nie wykupują masowo biletów. Jeśliby nie przyjechał i nie zagrał Lewandowski, to myślę, że stadion byłby wypełniony w połowie. Przyjeżdża, więc będzie nieco więcej kibiców – tłumaczy nam Maor Rachmany, dziennikarz izraelskiego portalu One.
Przed hotelem w Jerozolimie na polskich piłkarzy czekało kilkunastu fanów, w tym dwóch lokalnych kibiców, którzy ubłagali o autograf Roberta Lewandowskiego. Wśród kadrowiczów, którzy polecieli na mecz są Grzegorz Krychowiak oraz Maciej Rybus, poturbowani w ostatnim meczu w lidze rosyjskiej. Ten drugi w dzisiejszym spotkaniu na pewno nie zagra. Co innego Krychowiak, który szybko doszedł do siebie po nieszczęsnym spotkaniu jego Lokomotiwu Moskwa z Krasnodarem.

– Zdajemy sobie sprawę, że tym razem czeka nas trudniejsze zadanie niż było to u nas. Izrael jest mocny, szczególnie w ofensywie. Przy stanie 0:0 w Warszawie miał szansę na zdobycie bramki, ale mecz ułożył się inaczej – przypomina Jerzy Brzęczek.

Walka o miejsce w składzie

Mecz z Izraelem może być szansą dla innych, niej grających ostatnio w wyjściowym składzie piłkarzy, jak choćby Mateusza Klicha, który na początku eliminacyjnych gier był podstawowym zawodnikiem, ale od przegranego 0:2 spotkania ze Słowenią w Lublanie wypadł z jedenastki.
– Tak naprawdę całe kwalifikacje są walką o miejsce w składzie na Euro. A teraz… Wiadomo, że jest grupa piłkarzy pewnych wyjazdu na mistrzostwa i jest grupa zawodników walczących o miejsce. Każdy chce jechać. Także ci, którzy nie są powołani. Stawka ostatnich meczów eliminacyjnych będzie duża również dlatego, że walczymy o jak najlepsze rozstawienie w losowaniu. O cofaniu nogi i jakimkolwiek odpuszczaniu absolutnie nie ma mowy – przekonuje Klich, który przed przyjazdem na zgrupowanie przedłużył swój kontrakt z Leeds United aż o pięć lat.

Teraz dla 29-letniego pomocnika liczy się jednak tylko reprezentacja i dwa najbliższe mecze z Izraelem i ze Słowenią we wtorek. Póki co w zespole prowadzonym przez selekcjonera Brzęczka wystąpił w 12 spotkaniach.
– Strzeliłem gola w ubiegłym roku z Irlandią. Wydaje mi się, że zagrałem nieźle z Izraelem w czerwcu u siebie, ale tak naprawdę nie było za dużo tych dobrych meczów. Nie jestem jakoś specjalnie zadowolony z tego, jak wyglądałem w kadrze narodowej. Mam nadzieję, że ten najlepszy mecz jeszcze przede mną – podkreśla.

Ambitny Bielik

O swoje walczy też [Krystian Bielik], który we wrześniowym meczu z Austrią „wygryzł” z wyjściowej jedenastki Klicha. – Ten mecz teraz nie będzie taki jak ten w Warszawie, na pewno będzie trudniejszy, ale jesteśmy na niego w stu procentach przygotowani. Trzeba będzie pokazać dużo zaangażowania. Te dwa najbliższe mecze to może być moja szansa, żeby umacniać pozycję. Jeśli ją dostanę, dam z siebie wszystko i będę starał się udowodnić sztabowi szkoleniowemu, że dalej zasługuję na miejsce w kadrze – mówi walczący o podstawowy skład Bielik.

(zich, PAP)

Na zdjęciu: Po przyjeździe do Jerozolimy biało-czerwoni odbyli wieczorny trening na Teddy Stadium.