Eliminacje LKE. Śląsk z niewielką zaliczką

Piłkarze Śląska wciąż są niepokonani w Lidze Konferencji Europy, ale nie mogą być spokojni przed rewanżem w Izraelu.

Drużyna Jacka magiery był faworytem w konfrontacji z Hapoelem Beer Szewa, ale drużyna z Izraela to nie są chłopcy do bicia. Mają swoje ambicje i aspiracje.

– W ostatnich latach nabyliśmy doświadczenie w meczach europejskich pucharów. To powoli staje się częścią klubowej kultury. Awans do fazy grupowej Ligi Konferencji Europy byłby dla nas tak samo ważny, jak sukcesy z poprzednich sezonów. Zrobimy wszystko, by podtrzymać tę dobrą tradycję. Liga w naszym kraju zaczyna się dopiero pod koniec sierpnia i to jest problem, bo mamy nowych piłkarzy, których musimy wprowadzać do drużyny, a to zajmuje trochę czasu – powiedział przed spotkaniem we Wrocławiu trener Hapoelu Beer Szewa, Ronny Levy.

Mecz jeszcze na dobre się nie rozpoczął, a już został przerwany. Czeski arbiter zrobił to już w 3. minucie, bo na boisku pojawiło się mnóstwo serpentyn, a chwilę później boisko spowiły kłęby dymu. W 5. minucie piłkarze obu drużyn udali się do szatni i wznowili grę dopiero po kwadransie. Gospodarze od razu przejęli inicjatywę, a Hapoel nastawił się na grę z kontry. W 28 minucie Mark Tamas z lewej strony zacentrował w pole karne do… nikogo, ale na szczęście wrocławian izraelski obrońca wybił piłkę głową przed pole karne. Tam przejął ją Erik Expoisto i lewą nogą huknął pod poprzeczkę, wyprowadzając Śląsk na prowadzenie.

Ten wynik nie utrzymał się do końca I połowy, którą Pavel Orel przedłużył o 19 minut. W doliczonym czasie gry padły jeszcze dwa gole. Najpierw po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Matusza Putnockiego strzałem głową zaskoczył Mariano Bareiro, a potem rzut karny dla Śląska wykorzystał Robert Pich. Po strzale Słowaka Ariel Harush odbił futbolówkę, pomocnik Śląska ruszył do dobitki i został sfaulowany przez Iyada Abu Adida.

Poszkodowany sam wymierzył sprawiedliwość, chociaż uderzył źle z „wapna” i bramkarz Hapoelu był bliski sparowania tego strzału. Ze stratą gola nie mógł się pogodzić napastnik gości Sagiw Jehezkel i za niesportowe zachowanie został upomniany żółtą kartką.

Drugą połowę wrocławianie zaczęli z impetem i w 48 minucie po strzale głową Petra Schwarza piłka odbiła się od słupka bramki Hapoelu. Potem Harush obronił strzały Picha (50 min) i Patryka Janasika (52 min). W 74 minucie Schwarz próbował zaskoczyć bramkarza rywali strzałem z kilkunastu metrów, ale piłka po rykoszecie minimalnie minęła cel. Zamiast trzeciego gola Śląsk zyskał tylko rzut rożny.

Trener wrocławian Jacek Magiera długo nie decydował się na dokonanie zmian, dopiero w 81 minucie na boisku pojawił się Fabian Piasecki, zmieniając Exposito. W pierwszej minucie doliczonego czasu gry niebezpiecznie w polu karnym Śląska dryblował Rotem Hatuel, na szczęście Krzysztof Mączyński w porę zażegnał niebezpieczeństwo.

Pokonując Hapoel Śląsk odniósł czwarte zwycięstwo w Lidze Konferencji Europy, ale zaliczka tylko jednej bramki nie ustawiła wrocławian w komfortowej sytuacji przed meczem rewanżowym w Izraelu. To na pewno nie będzie formalność, zwłaszcza że postawa defensorów Śląska wciąż pozostawia wiele do życzenia.


Śląsk Wrocław – Hapoel Beer Szewa 2:1 (2:1)

1:0 – Exposito, 28 min, 1:1 – Bareiro, 45+5 min (głową), 2:1 – Pich, 45+17 min (karny).

Sędziował Pavel Orel (Czechy). Widzów 11609.

ŚLĄSK: Putnocky – Lewkot, Golla, Tamas – Janasik, Mączyński, Makowski, Garcia – Schwarz (90+2. B. Pawłowski), Pich – Exposito (81. Piasecki). Trener Jacek MAGIERA.

HAPOEL: Harush – Abaid, Vitor, Tibi, Keltjens – Bareiro, Gordana (60. Yosefi), Safouri (60. Micha) – Acolaste (76. Shviro), Ansah (60. Petrucci), Jehezkel (76. Hatuel). Trener Ronny LEVY.

Żółte kartki: Tamas (50. faul) – Abaid (45+17. faul), Jehezkel (45+18. niesportowe zachowanie), Ansah (53. faul), Micha (69. faul).


Na zdjęciu: Robert Pich (w środku) miał trudną przeprawę z obrońcami Hapoelu.

Fot. Paweł Andrachiewicz/PressFocus