Eliminacje LM. Awansowali i… niech zapomną

Legia Warszawa zagra w III rundzie eliminacji Ligi Mistrzów i jest już pewna udziału w fazie grupowej Ligi Konferencji. Ale styl gry w Tallinnie pozostawiał wiele do życzenia.


Dość długo trwało, a konkretnie 25. minut, aż w rewanżowym meczu II rundy eliminacji Ligi Mistrzów zaczęło się coś dziać. Od początku lepiej, jeżeli chodzi o organizację gry, wyglądał mistrz Polski, ale niewiele z tego wynikało. Co więcej, to Flora zorganizowała pierwszą groźną akcję. Trochę z przypadku, ale jednak.

Po kontrze wyprowadzonej prawym skrzydłem i dośrodkowaniu w pole karne bardzo dobrze zachował się Mateusz Wieteska, który uprzedził estońskiego napastnika i zażegnał niebezpieczeństwo. W sumie zespół z Estonii w pierwszej połowie wykonał trzy schematyczne wypady ofensywne, które polegały na długich zagraniach za linię obrony, ale dwa pozostałe były już mniej groźne.

„Wojskowi”, im bliżej było do końca pierwszej odsłony, tym zyskiwali nieco większą przewagę. W 33. minucie spotkania niezły strzał z półobrotu oddał Mahir Emreli, ale piłka znacznie minęła słupek bramki Flory. Chyba najlepszą okazję na gola przed przerwą mistrz Polski miał na krótko przed gwizdkiem oznaczającym przerwę.

Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego spod opieki obrońców uwolnił się Rafa Lopes, który głową próbował skierować piłkę do siatki, ale zabrakło mu precyzji. Gdyby Portugalczyk zdecydował się na uderzenie w kierunku dalszego słupka, to być może Legia objęłaby prowadzenie. Szukał jednak krótkiego rogu i nie dość, że nie trafił w bramkę, to właśnie w tym miejscu znajdowali się jeszcze bramkarz i obrońca Flory.

Bezbramkowy remis do przerwy nie był dla Legii, biorąc pod uwagę zwycięstwo w pierwszym meczu 2:1 przy Łazienkowskiej, złym wynikiem. Ale z postawy mistrza Polski nie można było być zadowolonym. Zresztą Mateusz Hołownia przyznał w przerwie, że nie o to chodzi. I, że Legia nie przyjechała do Tallina zremisować, tylko wygrać mecz. Ale od pierwszych minut drugiej połowy w ogóle nie było tego widać.

Mało tego, to rywal – który w pierwszej odsłonie liczył wyłącznie na szansę w kontrataku – zrozumiał chyba, że może z Legią pograć w piłkę. A nawet spróbować zorganizować atak pozycyjny i oddać strzał. Wprawdzie Artur Boruc łatwo poradził sobie z uderzeniem Millera sprzed pola karnego, ale jego reakcja po tym uderzeniu była wymowna. Zirytowany golkiper Legii jasno dał gestem do zrozumienia, co myśli o swoich kolegach, którzy dopuszczają do oddawania takich strzałów.

W 66. minucie spotkania Legia otrzymała bardzo poważne ostrzeżenie. Po serii błędów graczy mistrza Polski piłka wpadła do siatki, ale odgwizdany został spalony. Sytuacja nie była jednoznaczna i – być może – gdyby sędzia miał do dyspozycji VAR, to kto wie, jak by się to wszystko skończyło. Na szczęście wideoweryfikacji nie było, a „Wojskowi” powyższy sygnał ostrzegawczy potraktowali bardzo poważnie, bo kilkadziesiąt sekund później… objęli prowadzenie.

Wreszcie udało się mistrzowi Polski rozegrać płynny, szybki atak. Josip Juranović świetnie dośrodkował piłkę w pole karne, a zza pleców Estończyków wyskoczył Rafa Lopes, który z bliska nie dał szans bramkarzowi Flory.

Gol dla Legii wyraźnie uspokoił sytuację. Zespół z Tallinna, który chwilę wcześniej wydawał się coraz groźniejszy, po objęciu prowadzenia przez warszawską drużynę wyraźnie spuścił z tonu. O ile gracze Flory jeszcze wierzyli, że będą w stanie strzelić jednego gola, o tyle dwa trafienia były czymś ponad ich siły. W końcówce meczu nic się już nie wydarzyło. Poza tym, że Luquinhas trafił w poprzeczkę.

Legia Warszawa zapewniła sobie ewentualnie awans do fazy grupowej Ligi Konferencji, ale ważniejsze jest to, że już za tydzień zagra w III rundzie eliminacji Ligi Mistrzów. Rywalem, zgodnie z przypuszczeniami, będzie Dinamo Zagrzeb, które wyeliminowało Omonię Nikozja. Pierwszy mecz rozegrany zostanie w Chorwacji.


Flora Tallin – Legia Warszawa 0:1 (0:0)

0:1 – Rafa Lopes (67).

Sędziował Anastasios Papapetrou (Grecja). Żółte kartki: Zenjov, Lukka – Jędrzejczyk, Pekhart.

FLORA: Igonen – Lilander, Puerg, Kuusk, Lukka (74. Kallaste) – Poom, Miller – Zenjov (80. Soomets), Vassiljev, Ojamaa (85. Reinkort) – Sappinen. Trener Juergen HENN.
LEGIA: Boruc – Jędrzejczyk, Wieteska, Hołownia – Juranović, Martins, Josue, Mladenović – Luquinhas, Rafa Lopes (83. Slisz) – Emreli (68. Pekhart). Trener Czesław MICHNIEWICZ.

Pierwszy mecz: 1:2. Awans: Legia.



Na zdjęciu: Legia w Tallinnie nie zachwyciła, ale wykonała zadanie i zagra w III rundzie eliminacji LM z Dinamem Zagrzeb.

Fot. Łukasz Sobala/Pressfocus