Eliminacje LM. Futbol w cieniu wojny

Choć pojawiały się pewne obawy, mecz Legii z Karabachem Agdam odbędzie się zgodnie z planem. Sytuacja w Azerbejdżanie nie jest jednak komfortowa i może mieć wpływ na to spotkanie.


Można rzecz, że całe szczęście, iż obie drużyny zmierzą się ze sobą w Polsce. Nie chodzi tutaj jednak tylko o to, że legioniści będą mieli przewagę własnego boiska, ale także o fakt, że atmosfera między Armenią i Azerbejdżanem, skąd pochodzi rywal wojskowych, jest w ostatnich dniach wyjątkowo napięta. Konflikt między oboma państwami dodatkowo rozgorzał, oba kraje wprowadziły stany wojenne i są o krok od wybuchu regularnej batalii – choć sytuacja nie jest oczywiście wcale taka prosta.

Co z tym Karabachem?

Górski Karabach jest bardzo spornym regionem. Formalnie leży w granicach Azerbejdżanu, ale w praktyce jest zamieszkiwany głównie przez Ormian, którzy w 1992 roku proklamowali tam powstanie nowego państwa, jakim jest nieuznawana w świecie Republika Górskiego Karabachu. Z tego też powodu możemy w tym kontekście mówić o (prawie) samodzielnie funkcjonującym parapaństwie, cieszącym się wielkim wsparciem – na wielu płaszczyznach – Armenii, która z kolei jest sprzymierzona z Rosją. Azerbejdżan zerka natomiast w stronę Turcji.

Jak to już w świecie bywa, gdzieś w tym wszystkim znajduje się piłka nożna. Karabach Agdam to klub, który przechodził w swojej historii różne perturbacje, a od blisko 30 lat swoją siedzibę ma w azerskiej stolic – Baku. Jego nazwa zaczyna mieć więc znaczenie historyczne i tożsamościowe, pokazując, skąd ten klub się właściwie wywodzi, a przy okazji ma także pewien charakter propagandowy – ma pokazywać Azerom, że Karabach należy do ich państwa, choć rzeczywistość jest oczywiście dużo bardziej złożona.

Z tego też powodu można domniemywać, że coraz poważniejsza sytuacja w Azerbejdżanie sprawi, że piłkarze rywala Legii będą jutro dodatkowo zmobilizowani. Będą chcieli pokazać rodakom swoją siłę licząc na to, że ich zwycięstwo nad warszawiakami podniesie morale współobywateli – oraz ich własne.

Żądanie bezpieczeństwa

Na swoje szczęście mistrzowie Polski nie będą musieli lecieć na mecz do Baku, ponieważ Karabach podejmą przy Łazienkowskiej.

Niebezpieczeństwo jednak wciąż istnieje i w obecnej chwili dotyczy przede wszystkim zawodników azerskich. Wojsko obu tamtejszych państw zostało zmobilizowane, rozstawiono ciężką artylerię, a loty cywilne ograniczono do minimum. Władze UEFA oraz władze klubowe potwierdziły jednak, że ich plany – nawet pomimo niepewnej sytuacji – w żaden sposób nie zmieniły się i zespół przyleciał do Warszawy samolotem czarterowym. Dzisiaj wieczorem z kolei Azerowie odbędą trening na płycie głównej stadionu, przed którym ich trener, Gurban Gurbanov, weźmie udział w konferencji prasowej.

To jednak nie rozwiewa atmosfery niepokoju. Azerski Związek Piłki Nożnej jest bardzo wyczulony w temacie, dlatego otwarcie zażądał od UEFA zapewnienia swojej drużynie wszelkiego możliwego bezpieczeństwa podczas jej pobytu w Warszawie. Choć z Polski do Górskiego Karabachu daleko, to azerskie władze obawiają się prowokacji mieszkających w tej części Europy Ormian.

Ich bojaźń nie jest całkowicie bezpodstawna, ponieważ w zeszłym roku, gdy Karabach mierzył się z doskonale Legii znanym luksemburskim Dudelange, nad stadion w trakcie rozgrywanego spotkania wleciał dron z przyczepioną do niego flagą Górskiego Karabachu. UEFA wyszła na przeciw oczekiwaniom klubu i na spotkanie z „Wojskowymi” powołała specjalnego przedstawiciela do spraw bezpieczeństwa.

Umrzeć za państwo

Sugestie o tym, że gracze z Agdam będą dodatkowo zmobilizowani, nie są wcale przesadzone, jak mogłoby się to na pierwszy rzut oka wydawać. 27-letni zawodnik drużyny, Gara Garajew, udzielił chociażby takiej wypowiedzi:

– Czekaliśmy na to od 28 lat. Zaciekłe walki trwają i muszą być kontynuowane. Wszystkie nasze myśli są z żołnierzami, bardzo trudno przekazać mi swoje uczucia… Jestem dumny z tego, co robi teraz nasza ramia – mówił pomocnik w jednym z tekstów na portalu poświęconym azerskiemu sportowi, gdzie nie omieszkano wspomnieć, że Garajew mówił to wszystko ze łzami radości w oczach. Nawet w przekazach sportowych jest tam mnóstwo mobilizacyjnych zwrotów dotyczących wojny, wychwalania jej i wszelkich działań wojennych o Górski Karabach – by nie powiedzieć, że pełno jest tam po prostu narodowej propagandy. Garajew stwierdził nawet:

– Mamy silną armię. Ja, jako jedyny z czterech braci, nie założyłem rodziny. Jestem gotowy umrzeć za ojczyznę! – deklarował bez zawahania ten ledwie 27-letni mężczyzna.


Czytaj jeszcze: Drita oporu nie stawiała

Swoją opinię na temat konfliktu mają oczywiście Armeńczycy (z których zdecydowaną większość stanowią Ormianie), zupełnie odwrotna jest ta, którą opisują Azerowie. Obie strony są jednak silnie zmotywowane i gotowe do tego, aby walczyć za własne państwa w każdy możliwy sposób – a jednym z nich są sukcesy sportowe. Legia zmierzy się z rywalem silnie zmotywowanym, który zrobi wszystko, aby awansować dalej. Warszawiacy muszą być więc gotowi na jeszcze cięższą batalię, niż pierwotnie przypuszczali.


Na zdjęciu: Piłkarze Legii muszą spodziewać się mocno zmotywowanego przeciwnika.

Fot. Rafał Oleksiewicz/Press Focus