Eliminacje MŚ 2023. Krok od katastrofy

Polacy przegrali z Estonią i pozostają bez zwycięstwa w kwalifikacjach. Dla rywali kluczowy rzut trafił Siim-Sander Vene na niespełna 7 sek przed końcem.


Biało-czerwoni po przegranych z Izraelem i Niemcami na rozpoczęcie eliminacji, do Tallina jechali w bojowych nastrojach. Zdawali sobie bowiem sprawę, że kolejna porażka do minimum ograniczy ich szanse na wyjście z grupy. Przed wylotem do stolicy Estonii twierdzili, że są dobrze przygotowani, wiedzą co grają rywale i zapowiadali walkę o zwycięstwo.

Gospodarze od początku jednak zawiesili wysoko poprzeczkę. Nasi zawodnicy nie potrafili sobie poradzić z ich agresywną obroną. Kolejne nieudane akcje wywoływały u nich nerwowość, co z kolei przekładało się na ich postawę. Mnożyły się niedokładności i błędy. Jedynie Aleksander Balcerowski umiejętnie wykorzystywał swoją przewagę fizyczną i zdobywał punkty. Zawodzili natomiast nasi strzelcy. Nie potrafili się wstrzelić zarówno Michał Michalak, jak i Jakub Garbacz. Z kolei kreowany na lidera Michał Sokołowski kilka razy zgubił pilnujących go rywali, dynamicznie wchodził pod kosz, ale fatalnie pudłował.

Biało-czerwoni dystans zaczęli tracić w drugiej kwarcie, gdy raz za razem pozwalali rywalom rzucać z dystansu z czystych pozycji. Ci chętnie z tego skorzystali. W pierwszej połowie trafili osiem „trójek” i na przerwę schodzili prowadząc (47:36).

Po wznowieniu gry Estończycy uzyskali rekordową przewagę (54:40). Polacy dopiero wtedy się przebudzili. Przypomniał o sobie Garbacz. To gracz, który w naszej lidze bryluje i seryjnie trafia zza linii 6,75 m i pociągnął zespół. Nasi koszykarze zaczęli też wreszcie lepiej bronić. Gospodarze nie mieli już tyle wolnej przestrzeni, co w pierwszej połowie, zaczęli więc pudłować. Ich przewaga powolutku topniała Remis na tablicy wyników pojawił się po „trójce” Sokołowskiego na 100 sekund przed końcem (69:69).

Kolejny (71:71) gdy do końca pozostawało niespełna 30 sekund. Akcję mieli gospodarze i ją wykorzystali. Publiczność w euforię wprawił Vene. Biało-czerwoni mieli niespełna 7 sekund na odpowiedź. Gdyby trafili „trójkę” wygraliby. Zgodnie z planem Milicicia, piłkę otrzymał Garbacz. Piłka po jego rzucie nie trafiła do kosza. W ostatniej sekundzie Polaków dobił znowu Vene.

Polacy mogli w Tallinnie pokusić się o wygraną. Zdecydowały detale. Wystarczyło tylko lepiej rzucać z linii rzutów wolnych. Wykorzystali zaledwie 4 z 10 takich rzutów. Estończycy w tym elemencie zdobyli 15 punktów, oddając 18 rzutów. Zdecydowanie też wygrali walkę o zbiórki, zwłaszcza w ataku, i to mimo że w naszym składzie był Balcerowski.

Porażka do minimum ograniczyła szansę naszej drużyny na grę w kolejnej fazie kwalifikacji, awansują trzy czołowe zespoły. Estonia, Izrael i Niemcy mają bowiem już po dwa zwycięstwa.

Grupa D

Estonia – Polska 75:71 (15:14, 32:22, 13:18, 15:17)

ESTONIA: Joesaar 22 (1×3), Kotsar 17, Rosenthal 3 (1×3), Vene 8, Treier 6 (2×3) – Riismaa, Post 3 (1×3), Nurger 4, Kitsing 9 (2×3), Dorbek 3 (1×3). Trener Jukka TOIJALA.

POLSKA: Marcel Ponitka 6, Sokołowski 10 (2×3), Balcerowski 13, Dziewa, Michalak 7 (1×3) – Garbacz 15 (5×3), M. Kolenda 2, Zyskowski 12 (2×3), Matczak, Olejniczak 3, Schenk 3 (1×3). Trener Igor MILICIĆ.


Na zdjęciu: Polakom, zwłaszcza w drugiej kwarcie, zabrakło dobrej obrony.

Fot. FIBA