Eliminacje MŚ. „Lewy” jak Maradona!

Wygraliśmy wysoko z Albanią, ale styl gry naszej reprezentacji pozostawia wiele do życzenia. Ozdobą meczu w Warszawie była fantastyczna akcja w wykonaniu Roberta Lewandowskiego.


Selekcjoner Paulo Sousa, jak to on zaskoczył, dając szansę gry od początku Adamowi Buksie. Dla wysokiego napastnika strzelającego gole w amerykańskiej MLS dla New England Revolution, był to mecz numer 1 w narodowych barwach.

Stuprocentowa skuteczność

Zaczęliśmy agresywnie, bo od kilku fauli. Z drugiej strony rywal też nie odstawiał nogi, więc prowadzący mecz Maurizio Mariani miał sporo pracy i już po kilku minutach musiał pokazać żółtą kartkę, kiedy to Amir Abrashi bez pardonu na środku boiska faulował ostoję naszej defensywy Kamila Glika. Na murawie zakotłowało się. W chwilę po upomnieniu Abrashiego żółtą kartkę zobaczył kolejny pomocnik Albańczyków Keidi Bare, tym razem za faul na Jakubie Moderze. Były faule, były nieczyste i brzydkie zagrania, ale brakowało płynnej gry.

W 12 minucie Elseid Hysaj nieprzepisowo powstrzymał rozpędzonego Przemysława Frankowsiego. Za to zagranie gracz Lazio też zobaczył kartkę, a nasi egzekwowali rzut wolny. Moder zagrał na długi słupek w kierunku Glika. Ten odegrał głową pod bramkę, gdzie we właściwym miejscu znalazł się Robert Lewandowski i z najbliższej odległości wpakował futbolówkę do siatki. Arbiter sprawdzał jeszcze czy nie było spalonego, ale o ofsajdzie nie było mowy i nasz kapitan mógł się cieszyć z już 70 trafienia w narodowych barwach.

Goście odpowiedzieli groźnym uderzeniem głową Klausa Gjasuli, po którym na nasze szczęście piłka minęła cel. Prowadziliśmy, ale nasza gra pozostawiała wiele do życzenia. Za mało było składnych akcji i ataków, brakowało strzałów, ba, nie było ich wcale. To przeciwnik był bardziej aktywny starając się odrobić stratę i szybko się to drużynie prowadzonej przez doświadczonego włoskiego trenera Edoardo Rei udało. Gjasula zagrał kapitalną prostopadłą piłkę w nasze pole karne. Tam Sokol Cikalleshi ubiegł naszych środkowych obrońców i z kilku metrów płaskim strzałem zaskoczył Wojciecha Szczęsnego…

Albańczycy poczuli krew i rzucili się na naszych. W 32 minucie tylko świetna interwencja naszego bramkarza uchroniła nas przed kolejna stratą. Groźnie strzelał Rey Manaj, ale Szczęsny sparował futbolówkę. Widząc co się dzieje w naszych tyłach, po niewiele ponad dwóch kwadransach Sousa ściągnął z boiska Bartosza Bereszyńskiego, a w jego miejsce desygnował Pawła Dawidowicza. Na niewiele się to zdało. To rywal miał przewagę, to rywal atakował i czuł się na murawie Stadionu Narodowego jak u siebie. Żal było patrzeć na nieporadność naszych zawodników… W 40 minucie znowu celnie uderzał Manaj, ale ponownie Szczęsny – nasz najlepszy zawodnik na boisku – był na miejscu.

Pod koniec I połowy ten sam zawodnik wjechał w nasze pole karne jak chciał i przewrócił się w starciu z naszymi defensorami. Na szczęście arbiter nie wskazał na jedenasty metr. Puenta pierwszej części? Jedna z niewielu naszych ofensywnych akcji, Przemysław Frankowski wrzuca w pole karne, a tam najwyżej wyskakuje debiutant Buksa i celnym uderzeniem głową trafia do bramki! Napastnik zza Oceanu miał szczęście, bo piłka odbiła się jeszcze od słupka. Do przerwy Albania cztery razy uderzała celnie na naszą bramkę, my zaledwie dwa, ale wykazaliśmy się stuprocentową skutecznością.

Kapitalna akcja!

Po przerwie oglądaliśmy akcję w stylu Diego Maradony z MŚ z Meksyku z 1986 roku w meczu z Anglikami. Piłkę w środku boiska przejął Lewandowski, przebiegł z nią kilkadziesiąt metrów, przepchnął Marsha Kumbullę, ograł rozpaczliwie interweniującego Etrita Berishę i wyłożył piłkę słabo grającemu Grzegorzowi Krychowiakowi, który nie mógł nie zdobyć gola. To była jedna z najładniejszych akcji „Lewego” w biało-czerwonych barwach!

Komfort przewagi dwóch bramek uspokoił grę, bo przed trafieniem na 3:1, to Albańczycy, jak w I połowie dyktowali warunki na murawie. W 65 minucie włoski arbiter mógł podyktować przeciwko nam karnego po interwencji Glika, ale na szczęście tak się nie stało. W samej końcówce trafił jeszcze rezerwowy Karol Linetty i mimo nie najlepszej gry odnieśliśmy przekonywujące zwycięstwo. Wynik meczu w Warszawie dużo lepszy niż nasza gra.


Polska – Albania 4:1 (2:1)

1:0 – Lewandowski, 12 min (głową, asysta Glik), 1:1 – Cikalleshi, 25 min (asysta Gjasula), 2:1 – Buksa, 44 min (głową, asysta Frankowski), 3:1 – Krychowiak, 54 min (asysta Lewandowski), 4:1 – Linetty, 89 min (asysta Świuderski)

POLSKA: Szczęsny – Bereszyński (33. Dawidowicz), Glik, Bednarek – Jóźwiak, Moder, Krychowiak, Frankowski (62. Linetty), Rybus (81. Puchacz) – Buksa (81. Świderski), Lewandowski. Trener Paulo SOUSA. Rezerwowi: Skorupski, Drągowski, Piątkowski, Kędziora, Helik, Szymański, Kamiński, Slisz.

ALBANIA: Berisha – Ismajli, Djimsiti, Kumbulla – Hysaj, Bare, Gjasula, Abrashi (74. Cekici), Manaj (68. Balaj), Trashi (67. Roshi) – Cikalleshi (83. Uzuni). Trener Edoardo REJA. Rezerwowi: Selmani, Strakosha, Hoxhallari, Cepele, Ramadani, Mihaj, Laci, Doka.

Sędziował Maurizio Mariani (Włochy). Widzów: 38254. Żółte kartki: Świderski (82. faul), Bednarek (86. faul) – Abrashi (4. faul), Bare ( 7. faul), Hysaj (11. faul), Gjasula (62. faul), Manaj (65. niesportowe zachowanie).


Fot. Rafał Rudek/PressFocus