Emocje w końcówce i… kolejny remis pod Klimczokiem

W szeregach bielskiego zespołu zabrakło Gugi Palawandiszwiliego, który ucierpiał dosyć poważnie w starciu przeciwko Puszczy Niepołomice. Tymczasem do wyjściowego składu „górali” wróciła dwójka rekonwalescentów. Od pierwszej minuty na placu gry pojawili się Adrian Rakowski i Miłosz Kozak.

Pierwsza połowa meczu na Stadionie Miejskim przy ul. Rychlińskiego nie była zbyt widowiskowa, chociaż trzeba przyznać, że spotkanie toczyło się w niezłym tempie. Oba zespoły nie stworzyły jakiejś klarownej sytuacji do strzelenia bramki, ale nie było tak, że bramkarze obu zespołów się nudzili. Zarówno Rafał Leszczyński, jak i Jakub Szumski, musieli mieć się na baczności. Raków miał delikatną przewagę w środku pola, natomiast największe zagrożenie ze strony miejscowych pojawiało się wówczas, kiedy bielszczanie atakowali skrzydłami.

Od początku drugiej odsłony gospodarze zaatakowali bardziej zdecydowanie i już cztery minuty po wznowieniu gry świetną szansę na gola zmarnował Rakowski, który posłał piłkę obok bramki. Do zupełnie niecodziennej sytuacji doszło w 65. minucie spotkania. Rafał Leszczyński otrzymał podanie od Mavroudisa Bougaidisa. Bramkarz Podbeskidzia popełnił fatalny błąd i wydawało się, że „górale” stracą gola. Futbolówka odbiła się jednak od słupka, który uchronił miejscowych od straty kuriozalnej bramki. Chwilę później „Leszczu” się zrehabilitował i efektownie obronił strzał doskonale w Bielsku-Białej znanego Piotra Malinowskiego.

W 82. minucie spotkania powinno być 1:0 dla Podbeskidzia. Piłkę z lewej strony dośrodkował w pole karne Paweł Oleksy, a całą akcję zamykał wprowadzony na boisko chwilę wcześniej Lubosz Kolar. Słowak nie trafił jednak w światło bramki i ten błąd bardzo szybko się zemścił, bo kilkadziesiąt sekund później Raków zdobył gola.

Na prawym skrzydle Oleksego oszukał w dziecinny sposób Karol Mondek, który wypatrzył nabiegającego z głębi pola Łukasza Sapałę. Podający nie zastanawiał się ani chwili i wyłożył piłkę koledze z zespołu, który zdecydował się na plasowany strzał z pierwszej piłki i Leszczyński był bez szans.

Gospodarze odpowiedzieli trzy minuty później. Kolar tym razem zagrał zdecydowanie bardziej odpowiedzialnie. Wypatrzył Mavroudisa Bougaidisa w polu karnym, który zapędził się wyjątkowo daleko i zagrał wprost na głowę greckiego defensora. Ten przytomnie zgrał na środek pola karnego, gdzie znajdował się niepilnowany Valerijs Szabala. Łotysz przełożył sobie piłkę na prawą nogę i mocnym strzałem doprowadził do wyrównania.

Remis utrzymał się do końcowego gwizdka, chociaż trzeba przyznać, że jeżeli wszystkie mecze w Bielsku-Białej stałyby na takim poziomie, to kibice nie mogliby narzekać. To było solidne, pierwszoligowe spotkanie, po którym żaden z zespołów nie powinien czuć się rozczarowany. Gwoli statystyki odnotujmy, że Podbeskidzie podzieliło się punktami przed własną publicznością po raz… piąty z rzędu.

Podbeskidzie Bielsko-Biała – Raków Częstochowa 1:1 (0:0)

0:1 – Sapała, 83 min

1:1 – Szabala, 86 min

PODBESKIDZIE: Leszczyński – Modelski, Bougaidis, Malec, Oleksy – Kozak (80. Kolar), Hanzel, Rakowski (90. Wiktorski), Sierpina – Szabala, Tomczyk (69. Kostorz).
RAKÓW: Szumski – Góra (73. Kościelny), Niewulis, Rachmanow – Mondek, Łabojko, Sapala, Malinowski – Szczepański, Embalo (73. Czerkas), Radwański (87. Wójcik).
Sędziował Jacek Małyszek (Lublin). Widzów 4991.

Żółte kartki: Szabala, Bougaidis, Hanzel, Rakowski – Góra.