Emocji jak na lekarstwo

Mecz GKS Katowice z Jastrzębskim Węglem był o „pietruszkę” i stąd też emocji nie było za wiele. To była trzecia potyczka obu zespołów w katowickim „Spodku” i niejako zerwano z dotychczasowym rytuałem. W poprzednich dwóch spotkaniach goście wygrywali po tie breaku, ale tym razem było 3:1.
Rozstrzygnięcia w sezonie zasadniczym zapadły w poprzedniej kolejce i trener Piotr Gruszka zdecydował się na roszady w składzie i na parkiecie pojawili atakujący Bartosz Krzysiek oraz środkowy Wojciech Sobala. Robeto Santilli, szkoleniowiec gości, zaufał „starej gwardii”, choć w trakcie I seta dokonywał zmian i wykorzystał obowiązujący limit.

Mecz nie wyzwolił emocji i był prowadzony w ślamazarnym tempie. W sytuacji w jakiej znalazły się obie drużyny trudno wyzwolić dodatkowe pokłady adrenaliny. Błędy własne są ostatnio zmorą katowickich siatkarzy i w polu serwisowym zaprezentowali się poniżej oczekiwań. Mimo pomyłek wynik długo oscylował wokół remisu. Jednak w końcu gościom udało się uzyskać 2 „oczka” i tak trzymali rywali na dystans. Dwa ostatnie punkty zdobyli atakami: Dawid Konarski i Dawid Gunia.

W kolejnej odsłonie było znacznie łatwiej niż się spodziewano. Siatkarze z Jastrzębia bez większego oporu szybko zdobyli 5 pkt przewagi (16:11), a potem jeszcze Konarski popisał się dwoma asami serwisowymi, a kolejnego dołożył Christian Fromm. Przy wyniki 21:13 trudno odrobić straty.
Od początku III partii na parkiecie pojawili się Bartłomiej Krulicki, Karol Butryn oraz Gonzalo Quiroga i te zmiany sprawiły, przynajmniej częściową, zmianę jakości gry. Marcin Komenda przyspieszył grę i na dodatek, ku zaskoczeniu obserwatorów, popisał się kilkoma punktowymi blokami. Gospodarze prowadzili już 19:11 i nic nie wskazywało, że jeszcze będą w tym secie emocje i gra przewagi. Przy stanie 23:19 zdobyli 4 pkt m.in. po dwóch błędach Butryna oraz Rousseaux. W końcu gospodarze dopięli swego i po czwartej piłce zakończyli set. Nadzieje na tie-break szybko zgasły, bo goście wyciągnęli wnioski z przegranej partii i szybko objęli prowadzenie, które spokojnie kontrolowali do zwycięskiego końca.

GKS Katowice – Jastrzębski Węgiel 1:3 (21:25, 18:25, 28:26, 18:25)

KATOWICE: Komenda (3), Rousseaux (20), Sobala (2), Krzysiek (9), Sobański (1), Kohut (9), Mariański (libero) oraz Quiroga (5), Fijałek, Butryn (10), Depowski (2), Kriulicki (6). Trener Piotr GRUSZKA.

JASTRZĘBIE: Kampa (2), Fromm (15), Kosok (6), Konarski (20), Ferens (22), Gunia (6), Popiwczak (libero) oraz Wolański, Bucki (20, Rusek, Czyrniański (1). Trener Roberto SANTILLI.

Sędziowali: Paweł Burkiewicz (Kraków) i Maciej Twardowski (Radom). Widzów 2100.

Przebieg meczu
I: 9:10, 15:14, 18:20, 21:25.
II: 9:10, 11:15, 13:20, 18:25.
III: 10:7, 15:10, 20:15, 25:24, 28:26.
IV: 9:10, 11:15, 14:20, 18:25.

Bohater – Wojciech FERENS.

 

Na zdjęciu: Blok dobrze funkcjonował w ekipie GKS-u (14 pkt), ale z pozostałymi elementami było już znacznie gorzej.