Energa Basket Liga. Kłótnia o pieniądze

 

Pandemia koronowirusa wymusiła przedwczesne zakończenie sezonu, co mocno uderzyło kluby po kieszeni. – Mamy problem. Nie będzie wpływów z biletów, ani z umów ze sponsorami. Kontrakty miały obowiązywać jeszcze przez dwa miesiące. Nie wstawię teraz za nie faktur. Nie ma meczów, więc nie ma też ekwiwalentu marketingowego – tłumaczył Łukasz Żak, prezes MKS-u Dąbrowa Górnicza.

Szefowie wszystkich klubów EBL szybko doszli do porozumienia i wydali oświadczenie, w którym wskazują, że poniesione straty finansowe uniemożliwią im wypłacenie pełnych kontraktów zawodników oraz trenerów. „Działając wspólnie, jako wszystkie kluby PLK, zdajemy sobie sprawę, że konsekwencje poniesiemy wszyscy – od całej ligi jako organizacji poczynając, poprzez kluby, agentów, trenerów i zawodników. W dobie nadchodzącego nieuchronnie kryzysu gospodarczego (przesądzone jest, że pieniądze funkcjonujące w koszykarskim środowisku w następnym sezonie, a prawdopodobnie wielu sezonach, będą niewspółmiernie mniejsze), którego skutków dzisiaj nie jesteśmy w stanie przewidzieć, podejmujemy wspólne działania mające na celu zminimalizowanie strat wszystkich podmiotów i ochronę ich interesów w takim stopniu, w jakim jest to możliwe. Zarówno dla klubów, jak i trenerów oraz zawodników kluczowe jest obecnie rozliczenie zakończonego sezonu.

Każdy z klubów Energa Basket Ligi poniesie duże straty finansowe. Równoznaczne jest to z brakiem możliwości wypłacenia pełnych kontraktów zawodników i trenerów za cały, wstępnie planowany, sezon 2019/2020” – czytamy w komunikacie.

Jednostronne postępowanie klubów wywołało burzę w koszykarskim środowisku. Sytuacja w EBL wcale nie jest bowiem wesoła. Nie wszyscy zarabiają kokosy. Jest spora grupa zawodników, którzy za sezon otrzymują niespełna 50 tysięcy złotych.

Na odpowiedź graczy nie trzeba było zatem długo czekać. Głos zabrał Związek Zawodowy Koszykarzy, który wypowiedział się bardzo stanowczo. „ZZK stoi na uzasadnionym prawnie stanowisku, że ustalone pomiędzy klubami oświadczenie i wiążące się z nim działania klubów stanowi zakazane – w świetle art. 6 ust. 1 ustawy o ochronie konkurencji i konsumentów – porozumienie ograniczające konkurencję. Konsekwencją zawarcia takiego zakazanego porozumienia mogą być roszczenia odszkodowawcze ze strony zawodników oraz przewidziane w/w ustawą kary pieniężne nakładane na kluby jako przedsiębiorców, a także na osoby zarządzające klubami uczestniczącymi w zakazanym porozumieniu”.

Na Twitterze wypowiedział się też m.in. Mathieu Wojciechowski, skrzydłowy Śląska Wrocław. „Jeśli kluby mogą i potrafią się zjednoczyć, my musimy zrobić to samo. Nie może być tak, że my zawodnicy, którzy jesteśmy głównymi aktorami na scenie, zawsze ponosimy konsekwencje tego, co się dzieje wokół nas” – napisał.

Czy to zapowiedź nadchodzącej wojny? Nikt nie przewidział takiej sytuacji. Nie ma o niej słowa choćby w regulaminie rozgrywek i nikt nie wie jak ją rozwiązać. Obie strony zdają sobie jednak sprawę z trudnej sytuacji i chcą kompromisu. „Wszelkie ewentualne zmiany warunków kontraktów koszykarskich powinny” być dokonywane z poszanowaniem prawa, zwłaszcza na drodze indywidualnych negocjacji i idących za tym porozumień. Negocjacje te powinny być prowadzone w atmosferze wzajemnego szacunku i uwzględnienia interesów obydwu stron, nie zaś odgórnego narzucania określonych rozwiązań przez jedną ze stron, przy wykorzystaniu zakazanych prawem środków. Nadmienić należy przy tym, że sam fakt zakończenia rozgrywek koszykarskich w związku z obecną sytuacją nie usprawiedliwia braku dalszego wykonywania zobowiązań umownych. W obliczu złożonej sytuacji w jakiej znajduje się w chwili obecnej nasz sport niezbędna jest współpraca, prowadzenie dialogu i poszukiwanie kompromisowych rozwiązań pomiędzy zainteresowanymi”.