Energa Basket Liga. Popisy Watsona

GTK Gliwice nie zdobył Torunia i poniósł trzecią porażkę w rozgrywkach. Pogrążył go Maurice Watson.


Gliwiczanie w ostatniej kolejce po niezłym meczu pokonali faworyzowaną Legię Warszawa. To był znak, że ich forma idzie do góry, czego potwierdzeniem miało być starcie z Twardymi Piernikami. Gospodarze nie okazali się jednak gościnni i pewnie wygrali.

Długo jednak mecz był wyrównany. Przez większość czasu prowadzili torunianie, ale przyjezdni byli blisko. Tracili trzy, pięć punktów. W drugiej kwarcie, po efektownym wsadzie Szymańskiego wyszli nawet na prowadzenie (26:25). Długo się nim jednak nie cieszyli. Torunianie odzyskali inicjatywę. Rzucili siedem punktów z rzędu i znów mieli kilkupunktowy zapas.

W Toruńskich Piernikach popisową rolę odgrywał Maurice Watson. Filigranowy rozgrywający szalał na parkiecie. Był zbyt szybki dla defensywy rywali, do tego nie tylko popisywał się „wjazdami” pod kosz, ale też świetnie dyrygował swoimi kolegami oraz zaimponował przeglądem sytuacji. Mecz zakończył efektownym double-double. Rzucił 25 punktów i miał 14 asyst. A do tego dołożył jeszcze cztery zbiórki i trzy przechwyty. Lider GTK, Jabane Hinds, w pierwszej połowie dotrzymywał mu kroku, w drugiej został zupełnie przyćmiony.

Dramat GTK zaczął się pod koniec trzeciej kwarty. To wtedy kilka zbyt pochopnych rzutów i nieprzemyślanych podań spowodowały, że miejscowi po raz pierwszy w meczu „uciekli” na dwucyfrową przewagę. Przede wszystkim jednak gliwiczanie grali bardzo schematycznie. W ataku liczyli tylko na rzutowe umiejętności, Hindsa, Robertsa Stumbrisa oraz Keyshawna Woodsa. Kompletnie niewykorzystany był natomiast Adam Ramstedt. Szwed w ojczystej lidze zaliczany był do czołowych strzelców, w Gliwicach jego rola ogranicza się do walki o zbiórki, stawiania zasłon i odgrywania kolegom.

W ostatniej kwarcie gliwiczanie postawili wszystko na jedną kartę. Seryjnie rzucali zza linii 6,25 m i seryjnie pudłowali. W sumie oddali aż 30 rzutów trzypunktowych, jedynie 12 było celnych, większość w pierwszej połowie.

Przy tak grających rywalach, gospodarze nie mieli problemów z kontrolą wydarzeń na parkiecie.


Twarde Pierniki Toruń – GTK Gliwice 99:85 (23:22, 29:25, 26:21, 21:17)

TORUŃ: Watson 25 (1×3), Cel 13 (2×3), Eats 14 (2×3), B. Diduszko 11 (1×3), Thompson 13 – Kołodziej 7 (1×3), Samsonowicz 11 (2×3), Manigat 3, Janczak 2. Trener Ivica SKELIN

GLIWICE: Ramstedt, Put 17 (1×3), Stumbris 12 (3×3), Woods 12 (1×3), Hinds 17 (3×3) – Wiśniewski, Gołębiowski 11 (1×3), Williams 11 (3×3), Szymański 5. Trener Robert WITKA.

Polski Cukier Pszczółka Start Lublin – Trefl Sopot 70:73 (17;18, 18;13, 13:19, 22:23)

LUBLIN: Taylor 5, Davis 4, Lamb 17 (1×3), Carter 18 (5×3), Kostrzewski 6 (1×3) – De Cosey 4, Szymański 4, Jeszke 3 (1×3), Pelczar, Dziemba 9 (1×3). Trener David DEDEK.

SOPOT: Szlachetka, Franke 25 (6×3), Sharma 10, Moten 10, Michał kolenda 2 – Leończyk 2, Davis 4, Young 17 (2×3), Gruszecki 3 (1×3). Trener Marcin STEFAŃSKI.


Na zdjęciu: Jabaire Hinds meczu w Toruniu nie zapisze do zbyt udanych.

Fot. Tomasz Kudala/PressFocus