Energa Basket Liga. Śląsk Wrocław wierzy w mistrzostwo

Śląsk Wrocław dzięki pokonaniu w Warszawie Legii odzyskał atut własnej hali i jest bliżej mistrzostwa Polski.


Po meczach we Wrocławiu – jedno zwycięstwo Legii – warszawscy kibice mocno liczyli na kolejny sukces swojej drużyny. Ich wiara wzrosła jeszcze bardziej, gdy okazało się, że w ekipie gospodarzy wystąpi Adam Kemp. Amerykański środkowy opuścił ostatnie mecze, bo zmagał się z urazem. Górą byli jednak wrocławianie.

Miejscowi jedynie na początku prowadzili (10:6), później musieli gonić wynik. Największy udział w prowadzeniu Śląska miał Aleksander Dziewa, który grał wybornie. Zaczął mecz na ławce rezerwowych, ale szybko wszedł na parkiet i zaczął koncert. W pierwszej kwarcie rzucił 12 punków, a do tego miał wysoką skuteczność, bo przed przerwą z ośmiu rzutów z gry, spudłował tylko jeden. Potem, mocno pilnowany, już tak skuteczny nie był, ale i tak mecz zakończył z dorobkiem 21 pkt. W kluczowych momentach umiejętnościami błysnęli też Travis Trrice oraz Kerem Kanter.

Legia walczyła o każdy centymetr parkietu i potrafiła zniwelować przewagę rywali w strefie podkoszowej. Udanymi akcjami popisywali się Robert Johnson, Jure Skifić czy Raymond Cowels. Gospodarze odzyskali prowadzenie (61:58), ale nie potrafili jednak odskoczyć na więcej niż trzy „oczka”.

Spotkanie rozstrzygnęło się w ostatniej części. Andrej Urlep, trener Śląska, sięgnął po jokera. D’Mitrik Trice, młodszy brat Travisa, trafił ważne rzuty i przyjezdni wygrywali 74:71. Wtedy znów błysnął Dziewa. Na 70 sek. przed końcem trafił bardzo trudny rzut z faulem. Legia odpowiedziała jeszcze „trójką” Cowelsa, ale to wszystko, na co było ją stać. Kolejne rzuty z dystansu Johnsona i Łukasza Koszarka były już niecelne.

– Jesteśmy bardzo zadowoleni, że odrobiliśmy stratę z Wrocławia i odzyskaliśmy przewagę parkietu. Legia to bardzo silny przeciwnik, ma wielu dobrych graczy, których jest trudno zatrzymać. Jest dopiero 2-1 i rywalizacja toczy się dalej – przyznał Andrej Urlep, szkoleniowiec Śląska.

Gospodarze z porażki 74:81 nie robili problemu. – Byliśmy słabsi od Śląska, ale za dwa dni kolejny mecz. Nie poddajemy się – podkreślił Wojciech Kamiński, opiekun stołecznej ekipy.

– Mieliśmy szanse, mieliśmy problemy, postawiliśmy się, ale naszym największym problemem była defensywa. Pozwoliliśmy rywalom rzucić za dużo punktów w pierwszej połowie – dodał Jure Skifić, Chorwat w barwach Legii.

Następne mecze 24.05.: Warszawa – Wrocław; 27.05.: Wrocław – Warszawa.


Fot. Paweł Andrachiewicz/PressFocus