Energa Basket Liga. Sztuka bronienia

Fatalna druga kwarta zdecydowała o porażce GTK Gliwice w Zielonej Górze. MKS Dąbrowa Górnicza nie zdołał zdobyć Radomia.


Gliwiczanie w starciu ze Stelmetem Eneą BC nie byli faworytami, ale przystępowali do niego ze sporymi nadziejami. Po dobrym początku sezonu – dwie kolejne wygrane w niezłym stylu – bardzo liczyli na kontynuowanie zwycięskiej passy. Pierwsza, wyrównana kwarta zdawała się potwierdzać ich oczekiwania. Obie ekipy grały bardzo szybko. Jako pierwsi do roboty zabrali się starzy znajomi, czyli Goeffrey Groselle (Stelmet) i Martin Krampelj (GTK), którzy razem studiowali na uniwersytecie Creighton. Ten pierwszy trafiał spod kosza, a jego młodszy kolega odpowiadał akcjami z półdystansu. Wymiana ciosów trwała pierwszą kwartę.

Po wznowieniu gry okazało się, że przyjezdnym animuszu wystarczyło jedynie na premierowe 10 minut. Od początku drugiej kwarty gospodarze niepodzielnie panowali na parkiecie. Kluczem okazała się obrona. W porównaniu z początkiem spotkania zdecydowanie ją wzmocnili. Grali bradzo twardo. Stosowali pressing na całym boisku, mocno naciskając na rozgrywających GTK. Gliwiczanie kompletnie się pogubili. W ogóle nie mieli pomysłu na sforsowanie obrony Stelmetu. Grali chaotycznie. Wyglądało jakby stali przed murem i się od niego odbijali. Przez cztery minuty nie zdobyli żadnego punktu, tracąc dziewięć. Mistrzowie Polski poszli za ciosem. Świetnie prezentowali się Iffe Lundberg, bezkarnie wchodzący w strefę podkoszową GTK, Janis Berzins i Groselle. Jeszcze przed przerwą przewaga zielonogórzan zrosła do aż 18 punktów (46:28).

Po przerwie niewiele się zmieniło. Gospodarze wciąż grali szybko i byli wręcz zabójczo skuteczni. Rywale natomiast widząc swoją niemoc, frustrowali się, co z kolei przekładało się na ich skuteczność. A gdy podopieczni trenera Żana Tabaka popisali się jeszcze czterema kolejnymi „trójkami”, zupełnie się poddali. I nawet późniejsza seria 10 punktów z rzędu nie pobudziła ich do walki.

W ekipie z Gliwic nieźle zaprezentowali się jedynie zdobywcy double-double, Jordon Varnado (25 pkt i 11 zbiórek) oraz Krampelj (14 pkt, 11 zbiórek). Dobry moment, ale krótki miał Josh Perkins. Amerykanin jednak irytował stratami.

MKS Dąbrowa Górnicza na ligowe zwycięstwo czeka od listopada ubiegłego roku. Fatalna seria w meczu z HydroTruckiem Radom została podtrzymana, choć dąbrowianie byli bliscy jej zakończenia. Zaczęli źle. Od początku musieli gonić wynik. W 5 minucie przegrywali już 4:12, a po pierwszej kwarcie mieli 10 punktów straty. Nie załamali się jednak początkowym niepowodzeniem. W kolejnych odsłonach powolutku zbliżali się do rywali. Sygnał do odrabiania strat dał Michał Kroczak. Rezerwowy trafił „trójkę’. Przebudzili się Sacha Killeya-Jones oraz Elijah Wilson. W 22 minucie do ten pierwszy doprowadził do remisu , pierwszego w meczu, a po chwili po akcji Lee Moore’a goście objęli prowadzenie. Od tego momentu zaczęła się gra punkt za punkt. Na początku ostatniej części miejscowi zdołali jednak „odskoczyć’ na siedem „oczek” (63:56). Utrzymali przewagę, choć dąbrowianie atakowali z animuszem. W końcówce mogli odmienić losy rywalizacji, bo mieli na to szanse. Zabrakło im jednak zimnej krwi. Ważne rzuty przestrzelili: Killeya-Jones, Moore, Wilson oraz Nowakowski.


Stelmet BC Zielona Góra – GTK Gliwice 90:72 (24:24, 25:7, 24:25, 19:16)

ZIELONA GÓRA: Lundberg 27 (5×3), Ponitka 10 (2×3), Berzins 15 (4×3), Reynolds 6 (2×3), Groselle 14 – Porada, Put 7, Szymkiewicz 11 (2×3), Koszarek 2. Trener Żan TABAK.

GLIWICE: Perkins 8 (2×3), Henderson Jr. 15 (2×3), Radwański 2, Krampelj 14 (2×3), Varnado 25 (1×3) – Szlachetka 2, Gołębiowski, Majewski 2, Szymański 3, Ł. Diduszko 2. Trener Matthias ZOLLNER.


HydroTruck Radom – MKS Dąbrowa Górnicza 81:74 (25:15, 14:19, 20:22, 22:18)

RADOM: Griffin 17 (4×3), Marcin Piechowicz 3 (1×3), Ostojić 6 (2×3), Zegzuła 14 (4×3), Prahl 11 – Neal 14 (2×3), Wall 14 (2×3), Lewandowski 2. Trener Marcin WITKA.

DĄBROWA GÓRNICZA: Moore 17 (2×3), Killeya-Jones 19 (1×3), Motylewski 4, Wilson 13 (3×3), Michał Nowakowski 11 – Marek Piechowicz, Karacić 2, Kroczak 6 (2×3). Trener Alessandro MAGRO.


PGE Spójnia Stargard – Śląsk Wrocław 73:74 (15:15, 12:21, 23:23, 23:15)

STARGARD: Tarrant 2, Matczak 13 (1×3). Steele 20 (1×3), Gudul 11 (1×3), Blackshear 9 (1×3) – Walczak, Śnieg 12, Siewruk, Młynarski 6 (2×3). Trener Jacek WINNICKI.

WROCŁAW: Keller 8, Nevels 13 (2×3), Jovanović 10 (1×3), Gabiński 8 (2×3), Ramljak 20 (2×3) – Stewart, Musiał 3 (1×3), Dziewa 10, Tomczak, Zagórski 2. Trener Oliver UVALIN.

Na zdjęciu: Josh Perkins (z lewej) oraz Jordn Varnado nie znaleźli sposobu na zielonogórskie zasieki. Norbert Barczyk/pressfocus