Engel: Największe zastrzeżenia do liderów

Mateusz MIGA: Co się panu nasuwa na myśl po tym meczu?

Jerzy ENGEL: – Po pierwsza, ta formacja obronna nie stanowi monolitu. Nie możemy być pewni, że ta defensywa poradzi sobie w każdej sytuacji. Po drugie, brakuje spokojnego rozegrania w środku pola. Za mało piłek było zagrywanych bezpośrednio do Piotra Zielińskiego. On miał praktycznie jedną akcję z Robertem Lewandowski. Szkoda, że nie zakończyła się strzałem, ale widać było, że potrafią grać ze sobą. Generalnie po Zielińskim spodziewałem się więcej, ale to wynika także z tego, że koledzy go nie szukali, a on musiał głęboko wracać po piłkę. Zaraz na początku meczu fantastyczną sytuację miał Mateusz Klich. Powinien zamienić to na bramkę, wtedy ten mecz ułożyłby się inaczej. Na poziomie reprezentacji takie sytuacje trzeba wykorzystywać, bo ich marnowanie kosztuje za dużo. Jako sprawdzian z pewnością był to mecz, który dał selekcjonerowi sporo przemyśleń, ale nie była to selekcja co do której moglibyśmy być pewni w trakcie eliminacji do mistrzostw Europy.

Łukasz Skorupski potwierdził, że można na niego liczyć?

Jerzy ENGEL: – Tak, zanotował dobry występ, a przy straconej bramce niewiele mógł zrobić. Tutaj raczej należy winić obrońców. W kilku sytuacjach Skorupski pokazał, że jest numerem trzy w naszej bramce.

W drugiej połowie często gościliśmy pod bramką Czechów, ale jednak szwankowała skuteczność.

Jerzy ENGEL: – To martwi, ale te sytuacje też nie były zbyt klarowne. A to wynika z tego, że brakowało nam kreatywnego piłkarza, który uruchomiłby Przemysława Frankowskiego czy Zielińskiego. Niby akcje były dobre, ale brakowało dobrego podania przez środek pola, oprócz tego jednego zagrania do Klicha.

Widzi pan postęp w grze reprezentacji prowadzonej przez Jerzego Brzęczka?

Jerzy ENGEL: – Trudno mówić o postępie, kiedy się przegrywa kolejne spotkania. Można też jednak mówić o pechu. Gdyby Lewandowski nie przepuścił piłki między nogami stojąc praktycznie na linii bramkowej, pewnie byśmy tego meczu nie przegrali. Pech cały czas jest przy tej drużynie i mam nadzieję, że wkrótce nas opuści.

Trzecia porażka z rzędu z pewnością wpływa na morale.

Jerzy ENGEL: – Kibice zostali przyzwyczajeni, że od dłuższego czasu drużyna grała poprawnie, skutecznie, a w ostatnich sekundach spotkań potrafiła przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Tego brakuje, a największe pretensje są kierowane do najważniejszych piłkarzy, którzy do niedawna kreowali grę tego zespołu. Do Krychowiaka, Grosickiego, Lewandowskiego, Zielińskiego. Na nich spoczywa największa odpowiedzialność.

Krychowiak najbardziej rozczarowuje?

Jerzy ENGEL: – Nie powiedziałbym tego. On potrzebuje mieć obok siebie drugiego piłkarza, który mocno angażuje się w defensywę. Klich chce kreować, on naturalnie dąży do bardziej ofensywnej gry, a Krychowiakowi brakuje partnera z tyłu. Często pozostaje osamotniony na placu boju i tu pojawia się kłopot, tym bardziej, że nasza obrona nie jest monolitem i będzie popełniać błędy. Na to potrzeba czasu.

Spodziewał się pan, że na mecz z Czechami wyjdzie bardziej eksperymentalny skład?

Jerzy ENGEL: – Nie. Cieszę się za to, że wracamy do gry czterema obrońcami. Niemniej forma kadry daleka jest od oczekiwań.