Enkeleid Dobi: To najmocniejsza Albania w historii

Rozmowa z Enkeleidem Dobim, byłym reprezentantem Albanii, trenerem Górnika Polkowice czy Widzewa Łódź, który jako zawodnik rozegrał kilkadziesiąt meczów w polskiej ekstraklasie.


Z jakimi nadziejami zapatruje się pan na start Albanii w eliminacjach Euro 2024?
Enkeleid DOBI: – Z jednej strony trzeba okazać pokorę, ale z drugiej… Chcemy awansować na mistrzostwa Europy z drugiego miejsca. Taki jest cel sztabu szkoleniowego, federacji, tej grupy zawodników. Wiadomo – tak jak w poprzednich eliminacjach faworytem była Anglia, a Polska, Albania i Węgry walczyły o drugie miejsce, tak teraz na papierze faworytem jest Polska. Albania może powalczyć o drugą pozycję z Czechami. To już nie ta drużyna, co kiedyś z Nedvedem, Rosicky’m, Kollerem.

Patrząc z dzisiejszej perspektywy, jeśli Albania nie awansuje na turniej w Niemczech, będzie duże rozczarowanie?
Enkeleid DOBI: – Na pewno, bo cel jest jasny. Prezes federacji kompletując sztab szkoleniowy stwierdził jasno, że założeniem jest awans. Albania jest świadoma, że to już nie ten zespół, co w przyszłości, mogący jedynie przeszkadzać. Teraz mowa o reprezentacji mającej określony skład, wielu zawodników z Serie A. Armando Broja mimo młodego wieku, jako 21-latek gra w Chelsea. W całej historii nie mieliśmy takiego piłkarza, na taki poziom. Jednocześnie mamy zawodników z dobrych włoskich klubów – Lazio, Romy, Atalanty, Interu, ale też tych ciut słabszych, jak Empoli, Salernitana. Kiedyś dla Albańczyka gra we Włoszech była marzeniem, teraz mamy siedmiu przedstawicieli w Serie A i sześciu w Serie B. Jak na tak mały kraj, to wielka sztuka.

Miejsce Edoardo Rei na stanowisku selekcjonera zajął Sylvinho, w sztabie jest Pablot Zabaleta. To bardzo duże nazwiska, automatycznie powodujące, że od kadry wymaga się więcej?
Enkeleid DOBI: – Być dobrym piłkarzem – nie znaczy być dobrym trenerem. Arrigo Sacchi powtarzał zaś, że nie musisz być dobrym koniem, żeby prowadzić konia. Ale nie zaczynają od zera, mają doświadczenie, które pomoże im w karierze trenerskiej. To rzeczywiście wielkie nazwiska i sami jesteśmy ich ciekawi. Chcemy poznać pomysł, filozofię. Jak to w Polsce się mówi – boisko wszystko zweryfikuje, dlatego trzeba im dać odpowiedni czas, narzędzia, spełniać potrzeby, by coś zbudować. Najważniejsze, że w całej historii nie mieliśmy tak mocnej grupy zawodników.

Polska ma się w poniedziałek czego obawiać?
Enkeleid DOBI: – Przede wszystkim wspomnieć trzeba, jak osłabiona przystąpi Albania do tego meczu. Bez czterech ważnych piłkarzy: Broi nie da się zastąpić, tak jak Berata Djimsitiego z Atalanty, czyli szeryfa obrony. Ze środka pola wypada Keid Bare z Espanyolu, nie będzie też Adriana Ismajiliego z Empoli, który kontuzji doznał w ostatnim meczu przed zgrupowaniem. Nie jesteśmy dużym krajem i nie mamy aż tak szerokiego składu, by móc zniwelować te osłabienia. Jedenastkę można co najwyżej uzupełnić, szansę muszą dostać inni. To duży cios.

Remis na PGE Narodowym brałby pan w ciemno?
Enkeleid DOBI: – Ja bym brał – i podejrzewam, że trener Sylvinho wraz ze sztabem również. Swoją drogą – to ciekawa mieszanka. Sylvinho jest Brazylijczykiem, Zabaleta – Argentyńczykiem, a wiemy, jaką walkę potrafią toczyć na boisku te narody. To dwa różne charaktery, Brazylijczycy są wyluzowani, Argentyńczycy mają temperament. To może przynieść ciekawy efekt w naszej reprezentacji. Mówi się o nas, że jesteśmy takimi południowcami z mocnymi charakterami. Uważam, że Albania musi zagrać w Warszawie bardzo dobry mecz, być solidna i konsekwentna w obronie, by wyciągnąć przynajmniej punkt. Remis byłby sukcesem.

Jest w Albańczykach chęć rewanżu z dwie porażki z Polską z poprzednich eliminacji?
Enkeleid DOBI: – Wystarczy wspomnieć, że Albanii zabrakło do Polski 2 punktów, Wystarczyłby 1 remis – a to Albania mogłaby grać w barażach o mundial. Na pewno zatem jest żądza rewanżu. Zwłaszcza pamiętając mecz w Warszawie, gdzie nasza reprezentacja zaprezentowała się piłkarsko z bardzo dobrej strony, a wynik w ogóle nie odzwierciedlał tego, co działo się na boisku. Był bardzo wysoki, 4:1, na co wpłynął też sędzia. Kojarzę, jak sam Kamil Glik mówił coś o czystym karnym, a nieodgwizdanym… Przed meczem z Albanią rozmawiałem z selekcjonerem Edoardo Reją i mówiliśmy sobie, że remis byłby dobry, bo Polska na zakończenie eliminacji ma ciężki mecz z Węgrami – rozczarowanymi dwiema porażkami z Albanią. Każdy sądził, że o drugie miejsce walczyć będą Węgrzy i Polska, a okazało się, że my tych Węgrów załatwiliśmy. W studiu Polsatu Sport zwracałem uwagę, że nie jestem przekonany, że Polska zapunktuje z Węgrami i rzeczywiście przegrała, ale w grupie już to niczego nie zmieniło.

Jak zapatruje się pan na reprezentację Polski i marny klimat, który po mundialu wokół niej panuje?
Enkeleid DOBI: – Sądzę, że Fernando Santos jest na tyle doświadczonym trenerem, że już drużyna zostawiła to za sobą. Trener Santos chce pisać nową erę. Afery… Sam jestem trenerem, dlatego wiem, że z zewnątrz można mówić różne rzeczy, mieszać, a potem w środku jest inaczej. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Chyba wszyscy jesteśmy ciekawi dwóch pierwszych meczów pod wodzą Santosa. To wielkie nazwisko, Polska dokonała wyboru, który wygląda jak strzał w dziesiątkę. Kwestia, czy przełoży się to na boisko. Zawsze powtarzam, że z Albańczyka nie zrobisz Brazylijczyka, tak samo jak z Polaka nie zrobisz Portugalczyka. Ale gdy to wymieszasz, odpowiednio skomponujesz, to mogą przyjść owoce. Santos na pewno odrobił pracę domową, wie, jakie jest DNA Polski, a my pamiętamy, w jaki sposób wygrał Euro 2016. Portugalia triumfowała w stylu nieportugalskim – a jako bardzo solidna, skuteczna drużyna. Teraz Santos zaczyna od dwóch bardzo ważnych meczów, z Czechami i Albanią.

Kluczowe mecze.
Enkeleid DOBI: – To fakt. Uważam, że Albania nie grając w piątek jest w trochę trudniejszej sytuacji. Trener Sylvinho nie ma możliwości zagrania nawet jednego meczu sparingowego, by przekazać swoją ideę i filozofię zawodnikom, a od razu gramy o taką stawkę. Debiut nowego selekcjonera to zawsze duży znak zapytania.

Na koniec, co u pana? Gdzie zastaliśmy?
Enkeleid DOBI: – Jestem cały czas w Polsce.

Przez trzy miesiące – od września do grudnia – pracował pan w ojczyźnie, w FK Kukesi.
Enkeleid DOBI: – Były fajne momenty, jak początek, gdy wygraliśmy pięć razy z rzędu do zera, ale niektóre rzeczy nie za bardzo mi pasowały. Sam złożyłem rezygnację, nikt mnie nie zwalniał, nie chodziło tu o sprawy sportowe. Gdy widzę, że nie jestem w stanie wyciągnąć ze swojej drużyny czegoś więcej, to sam odchodzę. Jestem pojedynczym człowiekiem, klub jest dużo większy niż ja. Albania, jak zresztą każdy kraj, ma swoje problemy. Wróciłem tam po wielu latach. Infrastruktura, organizacja – to musi pójść do przodu, byśmy mogli zmierzać w kierunku Europy Zachodniej, ale są postępy. Takie ligi jak polska ekstraklasa mogą zwracać uwagę na Albanię. Widzimy, jak dobrze Ernest Muci prezentuje się w Legii Warszawa. To przykład, że warto się interesować tym, co się dzieje w moim kraju. Teraz bardzo zależy mi, by znaleźć w Polsce odpowiednią pracę. Nie ukrywam, że chcę odbudować swoją pozycję, reputację w polskiej piłce.

Wybiera się pan na mecz do Warszawy?
Enkeleid DOBI: – Oczywiście, zostałem zaproszony przez federację. Chcę obejrzeć ciekawe spotkanie i nie kryję, że trzymam kciuki za remis. Jesteśmy małym krajem, wyniki potrafią dać nadzieję na przyszłość, na życie, a choć łączy nas piłka, to nie tylko to sportowe. Dzięki nim ludzie mogą zobaczyć, że tak mały kraj może stawiać czoło większym, młodzi mogą marzyć – że ciężką pracą, konsekwencją, poświęceniem, determinacją, da się w życiu zajść daleko.



Na zdjęciu: Enkeleid Dobi chce odbudować swoją trenerską pozycję na polskim rynku, a na razie w „Sporcie” wykorzystaliśmy go jako eksperta przed poniedziałkowym meczem z Albanią na PGE Narodowym.
Fot. Łukasz Sobala/PressFocus