Euro 2020. Grupa E. Jak pod Kircholmem!

Jan Bednarek zapowiadał husarię przeciwko Hiszpanii. Teraz jednak bardziej się przyda. Tym bardziej, że kiedyś się, ze Szwedami, sprawdziła!


To nie były mistrzostwa Europy w piłce nożnej. 27 września 1605 roku nikomu nawet taka impreza się nie wydawała. W największym skrócie rozchodziło się o Inflanty i sukcesję tronu szwedzkiego, a także o dominację na Morzu Bałtyckim. Przyczyn było zatem sporo.

Dzisiejsza bitwa w Sankt Petersburgu ma tylko jedno znaczenie dla nas. Awans do 1/8 finału Euro 2020 reprezentacji Polski, bo Szwedzi są już pewni udziału w kolejnej fazie turnieju. Niemniej jednak trzeba będzie, w tym piekielnie trudnym meczu, dać z siebie wszystko. Albo nawet więcej. I znaleźć sposób. Hetman Wielki Litewski, Jan Karol Chodkiewicz, 416 lat temu taki sposób znalazł. Najpierw zaprosił Szwedów, dowodzonych przez króla Karola IX Sudermańskiego, do zabawy. Genialna orientacja w terenie „selekcjonera” polskich wojsk sprawiła, że zauważył osłabione prawe skrzydło Szwedów.

Chodkiewicz po portugalsku

Co było dalej? Otóż drugi rzut armii szwedzkiej był wyraźnie spóźniony. A my zaatakowaliśmy lewym skrzydłem. Takiego uderzenia husarii nie wytrzymałby nikt w tamtych czasach. Skrzydlaci jeźdźcy, bezwzględni do granic bezwzględności, zrobili ze Szwedów marmoladę. Bitwa była już wygrana. Warto, obok hetmana Chodkiewicza, wymienić kilku autorów, artystów tamtej pięknej wiktorii polskiego oręża. Lewym Skrzydłem dowodził rotmistrz husarski, Tomasz Dąbrowa.

Prawym skrzydłem, z kolei, rotmistrz królewski, Jan Piotr Sapieha. W środku pola czaił się Wincenty Woyna, wspierany przez Teodora Lackiego. Ile byśmy dziś dali za to, żeby Tymek Puchacz był Dąbrową, a Kamil Jóźwiak, Sapiehą? Woyna, to – bez kwestii – Piotr Zieliński, a Mateusz Klich winien przeobrazić się w Lackiego. Pozornie, w tej historycznej wyliczance, nie ma miejsca dla Roberta Lewandowskiego. Ale może to i dobrze. Skoro wtedy go nie było, to teraz Szwedów… może zaskoczyć.

Należy przytoczyć kilka oczywistości związanych z Bitwą pod Kircholmem. Otóż, według współczesnych szacunków, armia szwedzka liczyła sobie 11… „zawodników”, czyli 11 tysięcy. A liczebność naszych orłów szacuje się na 3,6 tysiąca. A zatem Szwedzi mieli trzykrotną przewagę. Mimo to zostali zmieceni z pola bitwy. Niesamowita jest, na naszą korzyść, liczba ofiar. W bitwie zginęło ok. 100 żołnierzy polskich. Szwedzi ponieśli straty na poziomie od 6 do 9 tysięcy poległych. Takie były czasy i śmiało można stwierdzić, że sukces był kompletny. Nich zatem dziś, w Sankt Petersburgu, Paulo Sousa będzie niczym Jan Karol Chodkiewicz, który poprowadzi Polskę do sukcesu.

Bednarek się… pospieszył

Analogia do bitwy pod Kircholmem jest zrozumiała z nieco innej strony, bo w tym meczu nie będziemy się bronić, jak Kmicic pod Jasną Górą, przeciwko, a jakże, Szwedom! Jest jednak jeszcze jeden element, który łączy tamtą bitwę z tą, która dziś nas czeka. Wiadomo, że nasza reprezentacja na mecz udała się z Gdańska samolotem. Ale gdybyśmy spróbowali pojechać do Sankt Petersburga samochodem, to jedna z najkrótszych tras prowadzi przez… Kircholm! Obecnie miejscowość, wokół której zatańczyliśmy ze Szwedami w 1605 roku, nosi nazwę Salaspils. Zlokalizowana jest 25 km od Rygi, czyli stolicy Łotwy. I leży niemal dokładnie w połowie drogi lądowej do Sankt Petersburga!

Trzeba odpocząć od historii i wrócić na boisko. Ale od historii tak łatwo uciec się nie da. Bo skoro Jan Bednarek, przed meczem z Hiszpanią, mówił o husarii, to warto ten wątek kontynuować. Otóż w Sewilli armada hiszpańska nie dała rady naszej drużynie grającej w niskiej obronie. A natarcie husarii, a właściwie drobny wypad rozpoznawczy, zakończył się golem golem Roberta Lewandowskiego.

Można zatem odnieść wrażenie, że Bednarek nieco się pospieszył się. Być może nasz obrońca przewidział, że prawdziwa husaria musi być gotowa dopiero na dziś. Na mecz, który – jak bitwa pod Kircholmem – może zmienić rzeczywistość. Co ciekawe wojna polsko-szwedzka, w ramach której miała miejsce wspomniana bitwa, zakończyła się rozejmem w 1611 roku. I tego się musimy trzymać. Dziś wygrywamy mecz, ale jest rozejm. Bo obie drużyny wychodzą z grupy.

„Krycha” od początku

Wspomniany Jan Bednarek ma być dziś do dyspozycji trenera Paulo Sousy. Przypomnijmy, że obrońca „chorągwi” Southampton, w meczu przeciwko Hiszpanii, zszedł z boiska w 85. minucie. Odnowił mu się bowiem uraz mięśnia pośladkowego, którego nabawił się podczas zgrupowania, jeszcze przed meczem ze Słowacją. Janek, to jednak twardziel. Gorzej wygląda sytuacja, jeżeli chodzi o dyspozycyjność Jakuba Modera. Otóż ani w poniedziałek, ani też we wtorek pomocnik Brighton&Hove Albion nie trenował z zespołem.

– Decyzja odnośnie Kuby zapadnie tuż przed meczem – zdradził wczoraj Jakub Kwiatkowski, rzecznik PZPN-u. Jeśli Moder nie będzie zdolny do gry, to wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że w jego miejsce wystąpi Grzegorz Krychowiak.

Sankt Petersburg nie kojarzy mu się dobrze. Nie chodzi już o mecz ze Słowacją, w którym zachował się w sposób karygodny i osłabił zespół. Otóż na początki maja br., na Stadionie Kriestowskim, „Krycha” grał – w barwach Lokomotiwu Moskwa – z Zenitem. Jego zespół przegrał… 1:6. Grzesiek ma zatem porachunki związane z tym obiektem i są one całkiem świeże. W poniedziałek, kiedy reprezentacja Polski trenowała na stadionie w Gdańsku, miała miejsce wymowna sytuacja.

Otóż po tym, jak wszyscy zawodnicy zeszli do szatni, na środku boiska zostali trener Paulo Sousa i Grzegorz Krychowiak. Portugalczyk tłumaczył swojemu podopiecznemu coś ważnego. Taka scena może sugerować tylko jedno. „Krycha” od pierwszej minuty na Szwedów. Tylko ważne jest to, by zawodnik, który rozegra dziś 82 mecz w narodowych barwach, był bardziej odpowiedzialny. Pokazał już to nie raz.


Grupa E
23.06. – Sankt Petersburg, Stadion Kriestowskij, godz. 18.00

SZWECJA – POLSKA
Sędziuje
Michael Oliver (Anglia).


Przypuszczalne składy

SZWECJA

Olsen

Lustig, Lindeloef, Danielsson, Augustinsson

Larson, Ekdal, Olsson, Forsberg

Berg, Isak

Lewandowski, Świderski

Zieliński

Puchacz, Klich, Krychowiak, Jóźwiak

Glik, Bednarek, Bereszyński

Szczęsny

POLSKA



Na zdjęciu: Choć dowodzi Paulo Sousa, to na boisku Robert Lewandowski ma poprowadzić husarię. Jak do prześwietnego triumfu w 1605 roku.

Fot. PressFocus