Euro 2020. Którą potęgę da nam los?

 

Dziś o godz. 18.00 (transmisja w TVP 1 i TVP Sport) w centrum wystawowym Romexpo w Bukareszcie rozpocznie się ceremonia losowania grup turnieju finałowego Euro 2020.

Od dłuższego czasu wiem, że będzie inna niż wszystkie, bo pewne rozstrzygnięcia, dotyczące również, a dla nas przede wszystkim reprezentacji Polski, już znamy. I nie chodzi jedynie o to, że nie zagramy z drużynami z tego samego koszyka, co jest oczywiste podczas każdego normalnego losowania. Wiemy bowiem, że nie zagramy z Belgią i Ukrainą, czyli zespołami z koszyka pierwszego, co szerzej analizowaliśmy i tłumaczyliśmy w piątkowym wydaniu naszej gazety.

Pozostają zatem cztery możliwości, czyli Włochy, Anglia, Hiszpania i Niemcy. Oczywiście nie jest tak, że lekceważymy pozostałych rywali. Ba, być może traktujemy ich z jeszcze większą powagą, bo – wiele na to wskazuje – to właśnie z nimi bić będziemy się o wyjście z grupy.

Tam jednak kombinacji jest więcej, a koncertów życzeń jest pełno. Każdy kibic ma swoją grupę marzeń i grupę śmierci. Warto skupić się zatem na tym, co najbardziej prawdopodobne. Mianowicie na potęgach, bo czterej możliwi rywale z pierwszego koszyka mają na swoim koncie 10 tytułów mistrzów świata i 7 tytułów mistrzów Europy. To jeden z tych rywali będzie nas najbardziej ekscytował, a przecież na pewno zagramy z nim na jego stadionie!

„Lewy” w Monachium? To byłoby coś!

Kiedy losowanie w Bukareszcie będzie wkraczać w decydującą fazę, po występach artystycznych, prezentacji zasad i kurtuazyjnych przemówieniach, rozpocznie się część właściwa, o godz. 18.30… na Allianz Arena w Monachium, rozpocznie się spotkanie Bundesligi pomiędzy Bayernem, a Bayerem Leverkusen.

Co ma piernik do wiatraka? Czy to ważne dla losowania grup eliminacji? Wbrew pozorom… tak. Są bowiem kibice, którzy będą śledzić losowanie z wypiekami na twarzy, oglądając jednocześnie mecz. Istnieje bowiem 25 procent szans na to, że pewien biegający po boisku w barwach Bayernu piłkarz pojawi się na tej samej murawie w czerwcu przyszłego roku. Miast koszulki „Die Roten” założył jednak, również z numerem 9, trykot reprezentacji Polski. Mowa oczywiście o Robercie Lewandowskim.

Wielkich i doniosłych wydarzeń w historii naszego futbolu było wiele, ale czegoś podobnego jeszcze nie grali. To byłoby coś! Przecież „Lewy”, najlepszy piłkarz mistrza Niemiec, jednego z najważniejszych europejskich klubów, zagrałby na swoim stadionie przeciwko najbardziej utytułowanej europejskiej reprezentacji w dziejach.

Allianz Arena jest miejscem dla naszego zawodnika szczególnym. To tam bił rekordy Guinnessa, strzelając pięć bramek w dziewięć minut. Bilans na dziś (bez meczu z Leverkusen) to 117 goli zdobytych w 141 występach. Czyli średnio 0,83 bramki na mecz. Bardziej jeden z najlepszych napastników świata ukochał tylko Stadion Narodowy. 26 trafień w 22 grach, czyli 1,18 gola na spotkanie.

Bardzo ciekawi jesteśmy reakcji trybun Allianz Areny, no i samego Lewandowskiego, jeżeli okaże się, że Polska trafi do grupy F i na Euro 2020 zagra w Monachium. Nasz kapitan, przed losowaniem, do takiej ewentualności się nie odniósł. Choć przyznał, po meczu ze Słowenią, że sposób doboru drużyn do poszczególnych grup mu się nie podoba.

Wembley i Glasgow idealne logistycznie

Lewandowski grał już kiedyś przeciwko reprezentacji Niemiec na jej terenie. Ba, strzelił nawet gola w meczu eliminacji Euro 2016, ale spotkanie rozegrano we Frankfurcie. Z kolei Monachium, to dla polskiego futbolu miasto szczególne. To tam w 1972 roku reprezentacja Kazimierza Górskiego sięgnęła po olimpijskie złoto. A dwa lata później pokonała Brazylię 1:0 i została trzecią drużyną świata. Grano jednak, w obu przypadkach, na Stadionie Olimpijskim, oddalonym od Allianz Areny o 10 km obiekcie, na którym dziś nie gra się w piłkę.

Warto dodać, że jeżeli trafimy do niemieckiej grupy, to oprócz meczu w Monachium grać będziemy w Budapeszcie. A przecież na meczach reprezentacji Węgier kibice intonują „Polska! Biało-czerwoni!”, a na spotkaniach naszej drużyny często słychać „Ria! Ria! Hungaria!”. O wsparcie trybun moglibyśmy być zatem spokojni. Wygląda zatem na to, że całkiem przyjemnie byłoby znaleźć się właśnie w grupie F.

Ewentualne wylosowanie Anglii i gra z tym zespołem na Wembley, to historia sama w sobie i więcej chyba nie trzeba dodawać. Nigdy tam nie wygraliśmy, był jeden, zwycięski remis, który powoduje, że pomimo wszystkich pozostałych klęsk, nierzadko upokarzających, miejsce to dla polskiego futbolu mistyczne. W 1973 roku trybuny buczały na polskich piłkarzy, krzycząc na nich „Animals!”, czyli zwierzęta.

Teraz Anglicy tak łatwo mieć nie będą, bo według oficjalnych danych w stolicy Zjednoczonego Królestwa mieszka ok. 200 „zarejestrowanych pracowników z Polski”. Oczywiście nie wszyscy wejdą na trybuny, ale mecz Anglia – Polska w ramach Euro 2020 będzie ogromnym wydarzeniem dla Londynu i londyńskiej polonii. Chyba, że naszych rodaków ograniczy… Brexit, o ile… w ogóle do niego dojdzie. Gra w grupie angielskiej oznaczałaby ponadto niesamowity wręcz komfort logistyczny, bo drugim obiektem tej grupy jest Glasgow. A przecież w Szkocji naszych rodaków też nie brakuje.

Szczęsny zna tam każdy kąt

Chyba wszyscy, z kierownictwem naszego związku na czele, o czym pisaliśmy wczoraj, chcieliby uniknąć wyprawy do Baku. Tak się jednak składa, że stadion w stolicy Azerbejdżanu został sparowany do grupy A z rzymskim Stadio Olimpico. Dostanie się do tej grupy właśnie oznacza konfrontacje z Włochami.

Z jednej strony strach się bać. Italia, po tym, jak nie dostała się na mundial w 2018 roku, odżyła i eliminacje przeszła jak burza, z kompletem zwycięstwa. Szukając jednak pozytywów nie ma drugiego takiego obiektu w całym zestawieniu aren Euro 2020, który byłby tak… świetnie znany, tak dużej ilości zawodników obecnej reprezentacji Polski.

Na ostatnie zgrupowanie Jerzy Brzęczek powołał aż ośmiu graczy z Serie A, choć Arkadiusz Milik i Bartosz Bereszyński opuścili kolegów, bo byli kontuzjowani. Łącznie, w kadrach zespołów włoskiej ekstraklasy, mamy aż 17 piłkarzy, choć nie wszyscy grają regularnie. Warto jednak zaznaczyć, że na Stadio Olimpico występują dwa rzymskie zespoły i pewnie co 2-3 kolejki któryś z naszych kadrowiczów ten obiekt odwiedza. A już jak własną kieszeń zna go Wojciech Szczęsny, który przez dwa sezony bronił bramki AS Romy.

Dolosowanie reprezentacji Polski do grupy E oznaczać będzie grę z Hiszpanią w Bilbao, co samo w sobie nie jest najlepszą nowiną. Idąc poprzednim tokiem rozumowania w La Liga nie mamy ani jednego przedstawiciela, więc jeszcze gorzej.

Jakimś światełkiem w tunelu jest jednak drugi obiekt tej grupy, czyli Dublin, gdzie zachodzi to samo, co w przypadku dostania się do grupy angielskiej, czyli polscy kibice mieszkający na stałe w Irlandii, której… Brexit nie interesuje. Aviva Stadium jest nam zresztą znany. Również Robertowi Lewandowskiemu, który mając 20 lat strzelił na tym obiekcie swojego drugiego gola w narodowych barwach. I kto pamięta było to jedno z piękniejszych trafień naszego asa w kadrze, mimo iż ma ich przecież już 61.

 

Na zdjęciu: Wyprowadzenie reprezentacji Polski na murawę Allianz Areny i mecz z Niemcami byłby dla Roberta Lewandowskiego, i całej polskiej piłki, wielkim wydarzeniem.

 

Zasady losowania Euro 2020

Ze względu na pewne uwarunkowania w jednej grupie muszą znaleźć się Belgia, Dania i Rosja. Niewiadomą pozostaje ostatnia drużyna w tym gronie. Ponadto w jednej grupie zagrają Ukraina i Holandia. Pozostałe miejsca zostaną rozlosowane.

Koszyk 1: Włochy, Belgia, Anglia, Niemcy, Ukraina, Hiszpania
Koszyk 2: Francja, Polska, Szwajcaria, Chorwacja, Holandia, Rosja
Koszyk 3: Portugalia, Turcja, Dania, Czechy, Szwecja, Austria
Koszyk 4: Walia, Finlandia, zwycięzcy play-offów

 

Czy wiesz, że

Chorwat Robert Prosinecki został odwołany z funkcji trenera reprezentacji Bośni i Hercegowiny.
Prosinecki został powołany na stanowisko szkoleniowca 4 stycznia 2018 i miał przeprowadzić zespół przez eliminacje mistrzostw Europy. Reprezentacja pod jego kierownictwem rozegrała 22 mecze, wygrała dziewięć, sześć zremisowała i siedem przegrała.
Były piłkarz Barcelony i Realu Madryt już we wrześniu złożył rezygnację, ale wycofał ją po otrzymaniu wsparcia ze strony federacji.
Bośnia i Hercegowina rywalizowała w eliminacjach ME w grupie J z Włochami, Finlandią, Grecją, Armenią i Liechtensteinem. Zespół zdobył 13 punktów i zajął czwarte miejsce.
Teraz ma szansę walczyć o awans w barażach. W ścieżce B Bośnia i Hercegowina podejmie Irlandię Północną, a Słowacja – Irlandię. Finał zostanie rozegrany w kraju zwycięzcy tej pierwszej pary.