Euro o rok starsze!

Dziś odbędzie się zorganizowana przez UEFA telekonferencja z udziałem przedstawicieli 55 federacji, a także kilku ważnych związanych z futbolem na Starym Kontynencie podmiotów. Dyskusja będzie miała na celu wypracowanie stanowiska w sprawie mistrzostw Europy, które według harmonogramu mają się rozpocząć 12 czerwca na Stadio Olimpico w Rzymie meczem pomiędzy Włochami i Turcją. Choć do tego meczu pozostały prawie trzy miesiące, to wobec sytuacji w Italii i nie tylko tam chyba nikt nie ma wątpliwości, że na rozegranie tego turnieju nie ma już większych szans.

– Musiałby się zdarzyć cud, by mistrzostwa Europy zostały rozegrane w czerwcu i lipcu tego roku – powiedział wczoraj dla „Przeglądu Sportowego”, Michał Listkiewicz, były prezes PZPN-u, który obecnie pracuje w Armenii, szefując tamtejszym sędziom.

Reprezentacje ustąpią klubom

Były arbiter, który na linii prowadził m.in. finał mistrzostw świata w 1990 r., dodał, że najbardziej prawdopodobną opcją jest przełożenie turnieju na przyszły rok.

– Mam informacje z paru krajów, że tak właśnie się stanie – powiedział Listkiewicz. Nie jest to jedyna opcja, ale wydaje się, że najbardziej prawdopodobna. Przypomnijmy, że mówiono też o przesunięciu turnieju na późną jesień, (23 listopada-23 grudnia), a także – co byłoby tragedią dla kibiców – rozgrywanie meczów bez publiczności. Opcja zakładająca wyłonienie mistrza Europy pod koniec roku, została zasugerowana przez brytyjski „The Telegraph”.

Taka informacja została następnie potwierdzona przez media niemieckie. A co na to Włosi?

– Zasugerujemy przełożenie mistrzostw Europy. Chcielibyśmy dokończyć rozgrywki ligowe. Nasze kluby zainwestowały dużo pieniędzy i uważamy, że byłoby to sprawiedliwe – powiedział Gabriele Gravina, prezes włoskiej federacji, który wyraził nadzieję, że być może uda się wznowić rywalizację w Serie A na początku maja.

– Wtedy do końca czerwca możemy skończyć zmagania. Na razie jest jednak za wcześnie, aby o tym mówić. Niech piłkarze siedzą w domach – podkreślił sternik futbolu w Italii. Wygląda zatem, że rywalizacja reprezentacyjna ustąpi rozgrywkom klubowym. Jeśli tak, to wówczas bez większych przeszkód można byłoby dokończyć rywalizację w europejskich pucharach. O ile, oczywiście, sytuacja związana z pandemią zostanie względnie opanowana.

Pod koniec marca nie gramy

Jednak nawet gdy zagrożenie ulegnie zmniejszeniu, to przemieszczanie się ludzi z jednego krańca Europy na drugi, od Baku po Bilbao, niewątpliwie nie byłoby korzystne w dalszej walce z chorobą. Według słów chińskiego eksperta, Zhonga Nanshana z wczoraj, pandemia może potrwać do czerwca, ale pod warunkiem, że poszczególne kraje podejmą odpowiednie środki. Cytowany podkreślił, że rządzący muszą potraktować sprawę z najwyższą powagą. Nanshanowi przypisuje się niebagatelny udział w zwalczeniu epidemii SARS, która wystąpiła na świecie w 2003 roku.

Termin jesienny Euro 2020 mocno skomplikowałby sytuację w kalendarzu rozgrywek w przyszłym sezonie, dlatego zgodnie ze słowami Michała Listkiewicza najbardziej prawdopodobne jest to, że turniej opóźni się o 12 miesięcy. Kolejną kwestią, która będzie omawiana w trakcie dzisiejszej telekonferencji, to baraże do Euro 2020, a także spotkania towarzyskie, które zaplanowano na końcówkę marca. W pierwszym przypadku już nie ma się co łudzić, że mecze zostaną rozegrane. Biało-czerwoni na razie nie poznają ostatniego rywala w grupie. Jeżeli chodzi o spotkania kontrolne, to z całą pewnością zdecydowana większość z nich również się nie odbędzie, a być może wszystkie. O tym zadecydują już między sobą zainteresowane strony. Dziś PZPN podejmie najprawdopodobniej decyzję o odwołaniu zgrupowania reprezentacji Polski, które ma się rozpocząć 23 marca, i meczów z Finlandią (27 marca) i Ukrainą (31 marca).

Na zdjęciu: Koszulki, w których nasi piłkarze świętowali awans na Euro, stały się chyba nieaktualne…