EUROBASKET 2020. Nadzieja nie umarła

 

Biało-czerwoni już na początku eliminacji do przyszłorocznych mistrzostw Europy zaliczyli falstart. W Gliwicach przy ponad 12 tysiącach kibiców przegrali z Izraelem 71:75. W naszej drużynie znakomicie zaprezentował się jedynie A.J. Slaughter.

Naturalizowany Amerykanin zdobył 29 punktów, z czego aż 20 w pierwszej połowie, w której m.in. trafił wszystkie sześć rzutów z dystansu. Po przerwie, gdy rywale zmienili obronę i skupili większą uwagę na nim, nie był już tak produktywny, ale wciąż najbardziej niebezpieczny w naszej drużynie.

– A.J. zagrał wspaniale, ale reszta nie wyglądała dobrze – chwalił swojego kolegę Aaron Cel, skrzydłowy naszej ekipy. – To niesamowity zawodnik. Rozegrał świetny mecz – z uznaniem o dokonaniach Slaughtera wypowiadał się David-Odded Kattash, trener Izraela.

– Ale w drugiej połowie moi zawodnicy w defensywie wykonali świetną robotę – dodał. Slaughter potwierdził, że obrona Izraela w drugich 20 minutach sprawiła mu mnóstwo problemów. – grało mi się naprawdę trudno. Szacunek dla rywali, za to jak stali w defensywie – mówił bohater naszej drużyny.

Nie chciało wpadać

Mimo porażki Mike Taylor, trener naszej drużyny chwalił swoich podopiecznych. – To była dobra rywalizacja i jestem dumny z zawodników, bo zostawili serce na parkiecie. Mieliśmy 15 zbiórek w ataku, 11 ogółem miał sam Michał Michalak. A.J. naprawdę był produktywny. A co zadecydowało o porażce? Trafiliśmy zaledwie 9 z 29 rzutów bliżej kosza – pudłowaliśmy w prostych sytuacjach – wyjaśnił amerykański szkoleniowiec.

Wtórował mu Damian Kulig, na barkach którego spoczywała walka w strefie podkoszowej. Toczył wręcz heroiczne boje z silnymi fizycznie Idanem Zalmansonem oraz T.J. Clinem.

– Mogę powiedzieć o sobie, że piłka nie chciała wpaść. Zabrakło detali, wykończenia akcji, by przechylić losy meczu na naszą korzyść. Ale gramy dalej. Mamy nadzieję, że na koniec kwalifikacji będziemy się cieszyć z awansu – zapewnił Kulig.

– Nasza gra falowała. Do tego paru naszym zawodnikom, trudno nam się odnaleźć, nie mogliśmy znaleźć rytmu. Z drugiej strony Izrael bardzo dobrze bronił. Trudno się było przebić w strefie podkoszowej – tłumaczył [Jarosław Zyskowski], który zadebiutował w kadrze. Udany powrót do reprezentacji zaliczył też Michał Michalak.

Spędził na parkiecie ponad 22,5 minuty. Tak jak koledzy ze skutecznością miał problemy, bo trafił zaledwie 2 z ośmiu rzutów z gry, ale za to zebrał z tablic 11 piłek. W tym elemencie był najlepszy na parkiecie.

– To było dla mnie wyjątkowe spotkanie, bo po dłuższym czasie znowu miałem okazję reprezentować barwy narodowe. To, że wyszedłem na boisko w pierwszej piątce, dało mi jeszcze większego kopa. Starałem się pracować na parkiecie, aby jak najmocniej pomóc drużynie – powiedział rzucający Legii Warszawa.

Dwóch mistrzów

Polacy szybko muszą przełknąć czwartkową porażkę. Już w niedzielę czeka ich kolejny mecz. W Saragossie zagrają z Hiszpanią, która w pierwszej kolejce wygrała na wyjeździe z Rumunią 84:71. To mistrz świata. W kadrze powołanej na bieżące „okienko reprezentacyjne” nie ma jednak największych gwiazd, którzy decydują o obliczu Hiszpanów, jak Marc Gasol, Rudy Fernandez, Ricky Rubio czy Victor Claver.

Na co dzień grają oni albo w NBA, albo w Eurolidze, a obie te organizacje nie uznają zwierzchnictwa FIBA. Przeciwko Polakom wyjdzie tylko dwóch zawodników, którzy sięgnęli w Chinach po złoto. To Xavier Rabaseda oraz Javier Beiran.

To nie znaczy, że biało-czerwonych czeka łatwe zadanie. Hiszpania ma tak wielu znakomitych koszykarzy i taki potencjał, że nawet bez swoich gwiazd zaliczana jest do europejskich potentatów.

– Jest dobra okazja, żeby się odkuć. Pojedziemy do Hiszpanii bez presji i mam nadzieję, że powalczymy o niespodziankę – powiedział [Łukasz Koszarek], kapitan naszej kadry.

Halę w Saragossie doskonale zna Michalak. Przez rok bronił bowiem barw miejscowego klubu, Casademont. – . Bardzo dobrze wspominam okres w ekipie z Saragossy, cały rok w lidze ACB. Pozostało dużo fajnych wspomnień, życiowych i koszykarskich – podkreślił Michalak.

– A co do składu, to nie ma co patrzeć na nazwiska. Hiszpanie występują w podobnym składzie, w jakim wygrali ostatnio swoją grupę eliminacyjną MŚ. Są to zawodnicy, którzy grają na co dzień w lidze hiszpańskiej, najlepszej w Europie.

Trzeba być nastawionym na walkę, na ciężki mecz. Nie patrzeć na to, jakie są nazwiska, tylko że jest to reprezentacja Hiszpanii – dodał.
Niedzielny mecz z Hiszpanią rozpocznie się o godzinie 18.00.

(mic, tjm)

 

Na zdjęciu: Michał Michalak (z prawej) i jego koledzy zostawili na parkiecie w Gliwicach mnóstwo serca. W Hiszpanii muzą zagrać jednak z jeszcze większą determinacją.