eWinner 2. liga. Krajobraz przed barażami

Ruch chce się zrewanżować Raduni za kwietniową porażkę w lidze, a Wigry musiały odwołać rezerwację hotelu i boiska w Lublinie, bo ostatecznie zagrają z Motorem u siebie. Dla czterech II-ligowców to decydujące dni sezonu.


Te obrazki były jak przedsmak baraży, które – środowymi półfinałami i niedzielnym finałem – wyłonią trzeciego beniaminka Fortuna 1. Ligi. Po ostatnim gwizdku niedzielnego spotkania w Rzeszowie, zakończonego remisem 2:2, zawodnicy Lecha II Poznań, trener Artur Węska i członkowie sztabu szkoleniowego padło na kolana, kryjąc twarze w dłoniach. Rezerwy „Kolejorza” dwukrotnie obejmowały prowadzenie, a w końcówce miały karnego, zmarnowanego przez Tymoteusza Klupsia, oraz „setkę” niewykorzystaną przez Norberta Pacławskiego na dosłownie sekundy przed ostatnim gwizdkiem. „Do udziału w barażach o pierwszą ligę zabrakło nam jednego gola. Może za jakiś czas docenimy to 7. miejsce, ale dziś jesteśmy strasznie rozczarowani” – napisano w klubowych mediach. Te sceny wyłoniły barażowego rywala dla Ruchu Chorzów. Jeśli młodzi poznaniacy wygraliby ze Stalą – to oni w środowe popołudnie (17.45) zagraliby na Cichej. A tak, cieszyć mogła się Radunia Stężyca, która otrzymała 3 punkty za walkower z Bełchatowem.

Patrzcie na siebie!

Nie sposób teraz stwierdzić, czy to dobry, czy zły scenariusz dla Ruchu. Czy lepiej grać z beniaminkiem ze Stężycy, który w weekend regenerował siły, a tej wiosny jako jedyny znalazł sposób na „Niebieskich” (i to w Chorzowie!)… Czy łatwiej byłoby z rezerwami Lecha, z jednej strony „wyprutymi” po boju u lidera, a z drugiej – nim uskrzydlonymi? Pamiętamy, co działo się rok temu. Wtedy w obozie Skry Częstochowa mówiono o trzech barażach. Pierwszy, umowny, był w ostatniej kolejce sezonu zasadniczego, gdy nie mogła przegrać z Garbarnią. Zremisowała w Krakowie 4:4 po niesamowitym boju, golu w doliczonym czasie gry, a co było dalej: dobrze wiemy. Wygrana u faworyta w Chojnicach, wygrana w Kaliszu – i witaj pierwsza ligo.

Ruch musi patrzeć przede wszystkim na siebie. Jeśli zaprezentuje optymalną dyspozycję, nie ma tak naprawdę większego znaczenia, gdzie gra i z kim, bo przerasta II ligę. Udowodnił to w tym sezonie nieraz, wygrywając w Lublinie, Rzeszowie, Suwałkach, grając wiele świetnych meczów, imponując intensywnością, wysokim pressingiem, stylem. Sęk jednak w tym, że od Wielkiej Soboty nie potrafi do tego nawiązać.

Największy komplement

Co prawda w niedzielę przerwał serię bez zwycięstwa, ale sposób, w jaki przypieczętował 3. miejsce i pokonał (1:0) zdegradowanego już krakowskiego Hutnika, pozostawiał wiele do życzenia. Spoglądając jednak na to wszystko pod innym kątem – Ruch mimo ewidentnego regresu formy przegrał wiosną tylko raz, a w 6 ostatnich spotkaniach stracił ledwie 3 gole. To, co dla wielu chorzowskich kibiców może wydawać się podłogą, dla niejednego II-ligowca jest sufitem.

– Przed meczem z Hutnikiem mówiłem w szatni, że dużym sukcesem i największym komplementem dla naszej drużyny jest fakt, że czujemy rozczarowanie 3. miejscem – mówi kapitan Tomasz Foszmańczyk.

– To wykładnik tego, jak wyglądał ten sezon, jak graliśmy, jak wiele radości daliśmy kibicom. Oczywiście, był moment, w którym wydawało się, że możemy doskoczyć, awansować bezpośrednio, ale nie będę miał nic przeciw, jeśli 1. ligę wywalczymy po barażach. Wygraną z Hutnikiem traktuję jako fajny prognostyk. Nie mogę się już doczekać baraży. Mam nadzieję, że weźmiemy na Raduni rewanż za poprzedni mecz. Nie potrzeba nam żadnej dodatkowej motywacji. Sami wiemy, o co i dla kogo gramy – dodaje najstarszy zawodnik w kadrze „Niebieskich”.

Wigry czują krew

Z pewnością dla chorzowian źle nie poukładały się inne barażowe kwestie w 2. lidze. Pilnowali 3. miejsca, dającego prawo gry obu ewentualnych play offów u siebie, na które apetyt miał Motor. W dwóch ostatnich kolejkach lublinianie zdobyli jednak tylko punkt, dlatego nie dość, że nie dogonili Ruchu, to jeszcze sami zostali wyprzedzeni przez Wigry. Podczas gdy one rozbiły Pogoń Grodzisk Maz. 4:0, Motor przegrał derby w Puławach 0:3 i zamiast gościć suwalczan na pięknej Arenie Lublin przy kilku tysiącach kibiców, sam musi pakować manatki i jechać na „biegun zimna”. Niezależnie od tego, kto wygra w Suwałkach, przystępując do niedzielnego finału będzie miał w nogach nie tylko półfinał barażu, ale też daleką podróż do Chorzowa. A na ostatniej prostej sezonu każdy detal może odegrać rolę.

– Zabukowaliśmy wcześniej hotel i boisko w Lublinie, a nawet w Katowicach, gdybyśmy wpadli w półfinale na Ruch, ale piłka nożna jest nieprzewidywalna i gramy u siebie, gdzie punktowaliśmy bardzo dobrze, dlatego serdecznie zapraszam kibiców na środowe spotkanie i proszę o wsparcie – mówi pochodzący z Górnego Śląska Grzegorz Mokry, trener Wigier, który w trakcie rundy jesiennej zastąpił odchodzącego do Warty Poznań Dawida Szulczka i pod jego wodzą suwalczanie punktowali nawet lepiej niż za poprzednika. Dlatego nic dziwnego, że teraz „czują krew”, widzą szansę na awans.

– Matematycznie oceniam je na 25%, ale mam nadzieję, że awans stanie się faktem. W barażach są cztery bardzo ciekawe zespoły, które miały różne momenty. Ruch – to bardzo dobry początek wiosny. Motor był wiosną najlepszy, ale ostatnio punktuje słabiej. Radunia słabiej zaczęła, kończy fenomenalnie i była w stanie wygrać w Chorzowie. Każdy ma równe szanse, dyspozycja dnia, pojedyncze mecze zadecydują, kto znajdzie się w finale, a potem w 1. lidze. Gratuluję swojemu zespołowi dobrej rundy. Tylko Chojniczanka punktowała lepiej od nas, mamy ex-aequo najlepszą ofensywę, strzelamy sporo goli. To mnie cieszy, oby to był dobry wstęp do tego, co nas czeka. Drużyna czuje się pewnie – podkreśla szkoleniowiec Wigier.

Głowy gdzieś indziej

W Lublinie nastroje są dalekie od sielankowych, ale nie może być inaczej, jeśli sezon zasadniczy kończy się ostatecznie na 5. miejscu, traci atut gospodarza w barażu, a na „do widzenia” przegrywa z walczącym już o „pietruszkę” beniaminkiem.

– To był słaby mecz w naszym wykonaniu – nie kryje trener Marek Saganowski, do którego kibice mają mnóstwo zastrzeżeń.

– Nie wiem, czy od kilku kolejek głowami nie jesteśmy już przy barażach. To zaburzyło naszą formę. Martwi mnie trochę, że po straconej bramce wszystko pada w gruzach, nie potrafimy złapać rytmu. Chcieliśmy wyjść składem mocno zbliżonym do tego, który zagra w barażu, ale otrzymaliśmy kilka bardzo poważnych odpowiedzi i będziemy szukali rozwiązań. Czwartą żółtą kartkę dostał Wojtek Błyszko, więc nie mamy go do dyspozycji. Potrzebujemy zawodników, którzy wyjdą na mecz w Suwałkach i wytrzymają ciśnienie. Powiedziałem drużynie, że jeśli chcemy się liczyć, musimy podejść do środowego meczu inaczej. W Puławach nie było widać, że chcemy wygrać. Nie wiem, czy niektórzy nie byli już nadto skoncentrowani na barażu – przyznaje Saganowski. Motorowi wypomina się, że w tym sezonie nie wygrał z zespołem z top6, a na przestrzeni pięciu dni musiałby uczynić to dwukrotnie – i to prawdopodobnie na wyjeździe – by nie spisać sezonu na straty…

– Trzeba szukać optymizmu, bo to tylko jeden mecz, ale statystyki są nieubłagane i wygląda na to, że zdecydowanym faworytem są Wigry. Pojedziemy tam walczyć według planu, który był przygotowany wcześniej, bo spodziewaliśmy się meczu z nimi, choć sądziliśmy, że zagramy go u siebie. Wystąpimy jednak w Suwałkach i musimy zrobić wszystko, by wystawić zawodników, którzy udźwigną ten ciężar – podkreśla trener Motoru.

BARAŻE O FORTUNA 1. LIGĘ

półfinały – środa, 25 maja

  • Ruch Chorzów – Radunia Stężyca – 17.45
  • Wigry Suwałki – Motor Lublin – 20.30

finał – niedziela, 29 maja – 17.00


Na zdjęciu: Dla Ruchu i trzech innych II-ligowców nadszedł taki moment sezonu, w którym skupione są nawet klubowe maskotki, jak chorzowski „Adler”…
Fot. Marcin Bulanda/PressFocus