Fabiański: Ten Austriak bywa szalony

Czy wcześniej spotkał się pan z półrocznymi cyklami wyboru pierwszego bramkarza?
Łukasz FABIAŃSKI: – W klubie ciężko byłoby ustalić takie zasady, nawet przed rozpoczęciem sezonu. A jeśli chodzi o reprezentację, to trener Jerzy Brzęczek już przed rozpoczęciem Ligi Narodów ogłosił, że rozegramy z Wojtkiem Szczęsnym po dwa mecze. Nie wiem, czy akurat jesienne spotkania będą kluczowe przy podejmowaniu decyzji przez szkoleniowca. W każdym razie w Lidze Narodów mój pierwszy mecz był dobry, drugi kiepski, więc wyszło pewnie w okolicach zera. Niezależnie od werdyktu, będę musiał go zaakceptować, bo każdy selekcjoner ma prawo do własnych wyborów. Pamiętam jednak, że przed rozpoczęciem eliminacji Euro 2016 selekcjoner Adam Nawałka powiedział, że to Wojtek będzie numerem jeden, a potem życie zweryfikowało te założenia.

Kogo dziś trudniej wybrać na mecz w reprezentacji Polski – bramkarza, czy napastników?
Łukasz FABIAŃSKI: – Kiedyś było inaczej, a teraz kłopot bogactwa mamy też w pierwszej linii. Robert Lewandowski to klasa sama w sobie, zawodnik, który wielokrotnie ciągnął drużynę narodową. Arek Milik także daje dużą jakość, a Krzysiek Piątek wystrzelił ostatnio niesamowicie. Jest gwiazdą silnej ekipy w mocnej lidze. Robert i Arek mają wyszukane sposoby oddawania strzałów, Krzysiek chyba woli rozwiązania siłowe. Tyle że jego znam słabiej, bo od niedawna przyjeżdża na zgrupowania kadry.

Najpierw był nieudany mundial, a po nim seria meczów bez zwycięstwa doszła do sześciu. To…
Łukasz FABIAŃSKI: – …Wszystko są dobre bodźce motywacyjne! Choć do pomundialowej jesieni nie podchodziłbym tak bardzo krytycznie, bo trener Brzęczek podszedł do Ligi Narodów jak do poligonu doświadczalnego. Chciał spróbować nowych rozwiązań taktycznych i sprawdzić personalia. Jako grupa na pewno jesteśmy mądrzejsi o te sześć spotkań pod jego kierunkiem. I podrażnieni. Przez długi czas jako reprezentacja żyliśmy w przyjaznym otoczeniu, bo nasze wyniki były postrzegane bardzo pozytywnie. Po mistrzostwach świata odbiór się zmienił, wiara kibiców w drużynę zmalała. Zatem jako sportowcy mamy teraz dwie reakcje do wyboru – albo zaakceptować tę obniżkę notowań, albo zakasać rękawy i udowodnić, że na mundialu i Lidze Narodów wyniki były poniżej naszych możliwości. Uważam, że wszyscy będziemy chcieli teraz pokazać jakość i udowodnić, iż stać nas jeszcze na sukcesy.

Po udanym Euro 2016 we Francji do kadry wkradło się za dużo luzu. Jak w tej chwili wygląda koncentracja?
Łukasz FABIAŃSKI: – Teraz jesteśmy w innym momencie. Sytuacje są nieporównywane, bo na początku eliminacji MŚ w Rosji nadal panowała euforia, a teraz odbiór jest krytyczny. A to naprawdę bardzo dobry powód, aby wrócić na właściwe tory. Atmosfera w drużynie jest dobra, bo zawsze taka była. Pewnie, w głównej mierze zależy od wyników, ale my w ubiegłym roku zachowaliśmy spokój, nie przesadziliśmy w żadną stronę. Dlatego jako grupa pozostaliśmy w naprawdę dobrych relacjach.

Przed wyjazdem na zgrupowania wymieniliście uprzejmości z klubowym kolegą Austriakiem Marko Arnautoviciem?
Łukasz FABIAŃSKI: – Wiadomo, Marko to fajny i oryginalny charakter. Od miesiąca dość dużo rozmawialiśmy o meczu naszych reprezentacji i Arnautović lubił za każdym razem zaznaczyć czego to on z nami nie zrobi w Wiedniu. Trzeba więc być na niego dobrze przygotowanym. Jest to dobry, a kiedy ma swój dzień nawet bardzo dobry zawodnik, który potrafi być nie zatrzymania. Ba, bywa szalony, ale w tym szaleństwie jest także odrobina piękna. Czasem oglądając mecz można odnieść wrażenie, że on w ogóle nie współpracuje z drużyną. Tyle że on bardzo dobrze odnajduje się na tej odrębnej drodze i w ułamku sekundy potrafi odwrócić losy rywalizacji.

Co pan mu odpowiedział, kiedy zaczął się odgrażać?
Łukasz FABIAŃSKI: – Nic. Poprosiłem tylko, aby wstrzymał się z komentarzami do czasu, kiedy mecz zostanie rozegrany. Bo z nim nie ma sensu wdawać się w dyskusje. To taki typ, który gadałby i gadał. A przed meczem z Polską tym bardziej, że w naszym kraju ma dużą rodzinę, bo jego żona pochodzi z Gdańska. Zatem dla niego najbliższy mecz to naprawdę duże przeżycie. Marko z najbliższymi ustalił już zresztą, że optymalny będzie awans do finałów Euro 2020 Austrii i Polski.

Wyjście z grupy to obowiązek biało-czerwonych?
Łukasz FABIAŃSKI: – Myślę, że byłoby to duże rozczarowanie, gdybyśmy nie awansowali do finałów mistrzostw Europy. Mamy oczywiście szacunek dla rywali, ale cel nie może być inny. Nie ma większego znaczenia, że zaczynamy akurat w Wiedniu, wszędzie musielibyśmy ostro powalczyć na inaugurację. Początek jest bardzo ważny, zwłaszcza jeśli wystartuje się może niekoniecznie z przytupem, ale przynajmniej ze zdobyczą punktową. Bo to buduje.

 

Na zdjęciu: Łukasz Fabiański to uosobienie spokoju. Jest zupełnym przeciwieństwem klubowego kolegi, Marko Arnautovicia, o którym mówi, że bywa szalony.