Fajdek idzie do Ziółkowskiego!

Po czterech latach czterokrotny mistrz świata w rzucie młotem Paweł Fajdek kończy współpracę z Jolantą Kumor i przechodzi pod skrzydła mistrza olimpijskiego Szymona Ziółkowskiego!


Potwierdzam. W niedzielę 1 listopada spotykamy się z Pawłem na pierwszym zgrupowaniu w Karpaczu. Tam omówimy sobie wszystkie szczegóły naszej współpracy. Celem jest oczywiście medal w Tokio, pierwszy olimpijski Pawła, po dwóch nieudanych poprzednich podejściach – mówi „Sportowi” Szymon Ziółkowski, mistrz olimpijski z Sydney (2000).

Na razie współpraca ma obowiązywać do przyszłorocznych igrzysk olimpijskich.

Po ubiegłorocznych wyborach parlamentarnych, w których nie wszedł do Sejmu, 44-letni Ziółkowski – poseł poprzedniej kadencji (2015-19) – pozostawał bez stałego zatrudnienia.

Ale inicjatywa wyszła nie od niego, lecz od Pawła Fajdka już latem, gdy – jak wieść gminna niesie – nieoczekiwanie porzuciła go jego pierwsza trenerka, Jolanta Kumor.

Kumor miała dosyć?

To ona jest odkrywcą talentu czterokrotnego mistrza świata w dolnośląskim Żarowie, a w 2010 roku przekazała go najlepszemu fachowcowi w kraju, acz kontrowersyjnemu i słynącemu z twardej ręki Czesławowi Cybulskiemu. Gdy jednak latem 2016 roku w Rio de Janeiro Fajdek – wielki faworyt olimpijskiej rywalizacji – po raz drugi z rzędu nie wszedł nawet do finału, wrócił do swojej pierwszej trenerki.

Oboje pracowali ponownie od jesieni 2016 roku, aż do teraz, gdy Kumor miała już dosyć chimerycznego podobno w pracy utytułowanego podopiecznego.

W tym roku Fajdek – także z powodu pandemii – potraktował sezon bardzo ulgowo i przynajmniej wiosną bardziej angażował się w rywalizację w e-sporcie; późno rozpoczął przygotowania, na mistrzostwach Polski we Włocławku przegrał z Wojciechem Nowickim i po raz pierwszy od 9 lat nie przekroczył granicy 80 metrów.

Sama Kumor nie chce dla nas komentować rozstania z byłym już podopiecznym.

– Bardzo przepraszam, ale obiecałam pierwszy wywiad w listopadzie pana koledze po piórze z innej redakcji, muszę dotrzymać słowa – zbyła nas, choć grzecznie, pani Jola.

Szybki kurs na instruktora

Sprawa jest jednak przesądzona. 31-letni Fajdek – rekordzista w liczbie tytułów mistrza świata, których zdobył już cztery z rzędu (2013, 15, 17, 19) – trafia pod skrzydła mistrza olimpijskiego, by spełnić swoje największe marzenie i wreszcie samemu zdobyć upragniony olimpijski krążek.

Decyzja o postawieniu na Ziółkowskiego może wydawać się kontrowersyjna, bo po zakończeniu sportowej kariery w 2016 roku, przed igrzyskami w Rio, ten nie szkolił dotąd żadnego zawodnika. Co więcej, nie miał nigdy nic wspólnego z żadną akademią wychowania fizycznego (jest licencjatem matematyki na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu), i by formalnie zostać trenerem mistrza świata, musiał w ekspresowym tempie zdać egzaminy na instruktora.

Rewolucyjny rok

Ale w środowisku słychać opinie, że Fajdek – na niespełna rok przed igrzyskami – nie bardzo miał wyjście i nie chciał ryzykować pracy z kimś kompletnie nieznanym, wykluczając zarazem powrót do Cybulskiego, czy współpracę z Krzysztofem Kaliszewskim, byłym trenerem Anity Włodarczyk.

Fajdek i Ziółkowski doskonale się znają, startowali przez kilka lat w tych samych zawodach, a w 2014 roku ten pierwszy wynikiem 83,48 pobił rekord Polski należący do Ziółkowskiego. Poprawił go w 2015 roku w Szczecinie na 83,93.

To rewolucyjny rok dla Fajdka – już latem zmienił także barwy klubowe i po 13 latach z Agrosu Zamość przeniósł się do AZS AWF Katowice.

W PZLA nie chciano oficjalnie sprawy komentować.

– Przebywam na kwarantannie, wiem, że coś było ustalane, ale szczegółów nie znam, proszę się kontaktować z dyrektorem szkolenia Krzysztofem Kęckim – stwierdził tylko prezes PZLA Henryk Olszewski.

Dyrektor Kęcki poinformował nas, że jest ustne porozumienie, ale kontraktu z Szymonem Ziółkowskim jeszcze nie podpisano, ponieważ nie ma na razie oficjalnej zgody organów odpowiedzialnych za sport w naszym kraju.


Fot. Pawel Andrachiewicz / PressFocus