Falowanie i spadnie…
W meczu o brązowy medal gra obu zespołów mocno falowała. Gospodarze wygrywali wysoko, ale również bezdyskusyjnie przegrywali. W końcu doszło do tie-break, a w nim była wojna nerwów. Zwycięsko wyszli z niej goście, ale rywalizacja się jeszcze nie skończyła.
Zespół z Bełchatowa im bliżej końca sezonu tym większe ma problemy personalne. Najpierw kontuzja wyeliminowała Milana Katicia, zaś w ostatnim meczu półfinałowym staw skokowy Taylora Sandera powędrował do gipsu. W tej sytuacji Skra pozostała na pozycji przyjmujących z 2. zawodnikami: doświadczonym Irańczykiem z polskim paszportem Miladem Ebadipourem oraz niespełna 22-letnim Mikołajem Sawickim. Ten drugi w tym sezonie pojawiał się sporadycznie i, zazwyczaj, w polu serwisowym. Teraz przyszło mu zagrać w długim wymiarze czasowym. I trzeba powiedzieć, że udźwignął ciężar odpowiedzialności, bo nie tylko poprawnie przyjmował, ale atakował z ponad 60% skutecznością. Pozostali jego koledzy byli świetnie usposobieni i w I odsłonie zupełnie rozbili rywali.
By myśleć o wygranej trzeba utrzymać koncentrację w całym meczu. A chyba gospodarze uwierzyli w swoją siłę i 2. partii ich gra zaczęła nieco szwankować. Skra przegrywała tylko 17:19, ale w tym momencie zdarzył im się przestój. Siatkarze ze stolicy zdobyli 5 „oczek” z rzędu i poczuli się pewnie. Wprawdzie gospodarze próbowali jeszcze odrobić straty, ale nie byli w stanie tego uczynić. Błędy własne (9-3) były główną przyczyną porażki w tym secie.
Gospodarze szybko wyciągnęli wnioski z tej nieudanej partii i w kolejnej zaczęli od początku budować solidną przewagę i prowadzili 17:5 oraz 21:9. Trener Andrea Anastasi rotował składem, ale nic nie wskórał. I to był siatkarski nokaut.
On jednak nic nie znaczył, bo w IV secie przyjezdni podjęli walkę i cały czas prowadzili kilkoma punktami. Gospodarze próbowali zniwelować straty, ale one były zbyt duże. I o wszystkim miał zadecydować tie-break. A w nim na początku bełchatowianie wyszli na prowadzenie 4:1 i skrzętnie pilnowali tej przewagi. Prowadzili już 13:10, ale goście doprowadzili do remisu po 13. A potem rozpoczęła się gra na przewagi i większą odpornością psychiczna wykazali się goście, którzy obronili 3 meczbole, a sami skończyli za 3.
Rewanż zapowiada się tak samo emocjonująco.
O 3. miejsce
PGE Skra Bełchatów – Verva Warszawa Orlen Paliwa 2:3 (25:15, 20:25, 25:11, 19:25, 19:21)
BEŁCHATÓW: Łomacz (1), Ebadipour (12), Kłos (7), Petković (27), Sawicki (22), Bieniek (15), Piechocki (libero) oraz Milczarek, Mitić, Filipiak. Trener Michał Mieszko GOGOL.
WARSZAWA: Trinidad de Haro (5), Kwolek (12), Wrona (4), Superlak (13), Grobelny (17), Nowakowski (7), Wojtaszek (libero) oraz Szalpuk (1), Król, Kozłowski. Trener Andrea ANASTASI.
Sędziowali: Piotr Skowroński (Gdańsk) i Marek Heyducki (Puck).
Przebieg meczu
I: 10:6, 15:7, 20:11, 25:15.
II: 7:10, 13:15, 17:20, 20:25.
III: 10:3, 15:5, 20:9, 25:11.
IV: 8:10, 12:15, 16:20, 19:25.
V: 5:3, 10:7, 15:14, 19:21.
Bohater – Igor GROBELNY.
Fot. Adam Starszynski / PressFocus