Fart Vukovicia i jego plan B

Aleksandar Vuković w roli tymczasowego pierwszego trenera Legii nie przegrał jeszcze spotkania o ligowe punkty. Dotąd (w trzech różnych okresach) jako strażak pojawił się w pięciu meczach. W trzech stołeczny zespół odniósł zwycięstwa, a bilansem bramkowym – 8:2 – Serb także może się wszędzie pochwalić. Jest zatem skuteczny, a w minioną niedzielę w Zabrzu udowodnił dodatkowo, że jest w stanie grać z drużyną.

Na stadionie przy Roosevelta Vuko nie zawahał się po niespełna godzinie – gdy Górnik prowadził – dokonać podwójnej ofensywnej roszady. Po kolejnych 10 minutach przegrupował także ustawienie defensywy. Szybko zatem wykorzystał limit zmian pozbawiając się ewentualnego ruchu w końcówce na wypadek kontuzji, ale podjęte ryzyko okazało się opłacalne. Sandro Kulenović poprawił siłę ataku, Sebastian Szymański jakość rozegrania i mobilność drugiej linii, zaś wejście Mateusza Wieteski (i przesunięcie Artura Jędrzejczyka na lewą flankę) usprawniło pracę defensywy.

Trudno zatem oprzeć się wrażeniu, że wszystkie zastosowane personalne przetasowania były starannie przemyślane. I zaplanowane już przed spotkaniem. Wszystko wskazuje, że przystępując do rywalizacji z KSG Vuković miał plan B i po nieudanych czterech kwadransach po prostu go wdrożył.

Przynajmniej do 70 minuty to Górnik był zespołem lepszym, ale ostatecznie nie ugrał z mistrzami Polski nawet punktu. Głównym winowajcą jest Igor Anglo, który już do przerwy miał dość klarownych sytuacji, żeby zamknąć wynik spotkania. Raził jednak nieskutecznością, a Vuković – mimo dużego, opisanego wyżej, wkładu szkoleniowca w trzy punkty wywalczone w Zabrzu – ewidentnie miał fart. Tyle że potrafił też pomóc szczęściu, i to nie tylko już w trakcie rywalizacji.

Zawodnicy Legii, odkąd Serb przejął zespół, przystępują do rywalizacji z zupełnie innym nastawieniem niż podczas niedawnej kadencji Sa Pinto. Vuko wypuścił z szatni złe emocje, natomiast dodał luzu, co korzystnie przełożyło się na motywację i koncentrację.

Dowód? W przeciwieństwie do spotkań z Cracovią, Lechem i Wisłą Kraków, w Zabrzu legioniści potrafili wrócić do meczu, w który weszli fatalnie. Dużo do myślenia daje także statystyka strat w ostatnich meczach. Z Arką w Gdyni warszawscy piłkarze popełnili ich 85, ze Śląskiem u siebie aż 110, zaś w rywalizacji z Białą Gwiazdą – 84. Pod wodzą Vukovicia to odpowiednio 49 (z Jagiellonią) i 59 (z Górnikiem). Zmiana na korzyść jest więc ewidentna.

Serb sprawił, że zawodnikom z Łazienkowskiej znów zachciało się… chcieć i przykładają się do gry. Być może ruchem, który najmocniej wpłynął na znaczną poprawę przytoczonych statystyk było postawienie w drugiej linii na doświadczonych Kaspra Hamalainena i Domagoja Antolicia. Tyle że po meczu z Górnikiem wiadomo już jednak, że na dłuższą metę ten bodziec nie zadziała…