Pięćdziesiątka Messiego?

W środę w Copa del Rey (Pucharze Króla) zaplanowano dwa mecze: Realu Betisu Balompie z Espanyolem Barcelona (w pierwszym meczu 1:1) oraz bardziej markowego zespołu ze stolicy Katalonii z Sevillą. Nie da się ukryć, że FC Barcelona znalazła się w bardzo trudnej sytuacji. Suche fakty nie pozostawiają bowiem żadnych złudzeń – Dumie Katalonii ciężko będzie o odrobienie strat. Przed tygodniem na Estadio Ramon Sanchez Pizjuan, w obecności 38 tysięcy 403 widzów, gospodarze, dzięki bramkom Pablo Sarabii i Wissama Ben Yeddera pokonali Barcę 2:0 i postawili ją w nieciekawej sytuacji w tych rozgrywkach. Dzisiaj na Camp Nou trener Katalończyków Ernesto Valverde nie będzie mógł już sobie pozwolić na kadrowe eksperymenty.

Plaga kontuzji

Mistrzowie Hiszpanii mają nóż na gardle, ale ich rywalom wcale nie jest do śmiechu. Obrona dwubramkowej zaliczki nie będzie taka prosta, bo drużyna prowadzona przez Pablo Machina ma tej chwili poważne problemy kadrowe. Aż ośmiu jej zawodników jest kontuzjowanych, chociaż szkoleniowiec liczy na powrót Aleixa Vidala (jeszcze w poprzednim sezonie grał w Barcelonie), Sergiego Gomeza (w ostatnim meczu ligowym z Levante zszedł z boiska już w 12 minucie z powodu urazu biodra) i Sergio Escudero. W pełni sił jest w tej chwili tylko piętnastu piłkarzy Sevilli, w tym gronie nie ma ani jednego klasycznego skrzydłowego. Mało prawdopodobny jest występ na Camp Nou Jesusa Navasa, kontuzjowani są ponadto Joris Gnagnon, Munir El Haddadi (odszedł z Barcelony i podpisał z Sevillą 3,5-letni kontrakt), Maxime Gonalons i Nolito.

Argentyńskie tango

Jak trwoga, to do Boga, czyli… Lionela Messiego. Genialny Argentyńczyk wielokrotnie już ratował skórę kolegom i Dumie Katalonii, więc teraz też liczą na niego wszyscy. W pierwszym meczu Copa del Rey z Sevillą nie było go nawet na ławce rezerwowych, teraz powinien pojawić się na boisku.

W meczu ligowym z Gironą (2:0) na Estadi Montilivi as Barcelony zdobył gola i umocnił się na prowadzeniu w klasyfikacji Pichichi oraz Złotego Buta. Oprócz tego Argentyńczyk wyśrubował swoją trzecią najlepszą serię kolejnych meczów ligowych ze zdobytą bramką.

Od momentu debiutu w sezonie 2004/2005 rozegrał w La Liga 437 meczów i strzelił 402 gole. Obecnie napastnik Barcelony ma jedną ze swoich najlepszych serii strzeleckich w tych rozgrywkach. W siedmiu ostatnich potyczkach ligowych strzelił 7 goli. To trzeci wynik w jego karierze. Rekord ustanowił w sezonie 2012/2013, kiedy strzelił 30 goli w 19 meczach z rzędu! Jego kapitalną serię przerwała wówczas kontuzja mięśnia, z powodu której musiał opuścić trzy kolejne mecze. Drugą wspaniałą serię wyśrubował w sezonie 2011/2012, strzelając 13 bramek w 8. meczach ligowych z rzędu.

„Tropiciel’ Samitiera

„La Pulga” jest niedościgniony w rozgrywkach ligowych, ale w Pucharze Króla nie jest nawet najlepszym strzelcem Barcelony. Zdobył wprawdzie 49 goli, wyrównując osiągnięcie legendarnego Ladislao Kubali. Liderem jest jednak inna przedwojenna znakomitość Barcy – Josep Samitier. Strzelił w rozgrywkach Copa del Rey 64 gole (według innych źródeł było ich 65, ale w ostatnich latach „zredukowano” jego dorobek o jedną bramkę).

Samitierowi nie szczędzono pochwał i słów uwielbienia. Oto próbka: „Kiwał i omijał przeciwników na całej długości i szerokości boiska, od jednego końca do drugiego, wprawiając swoich przeciwników w osłupienie, a czasem nawet sprawiając, że jego koledzy z drużyny sądzili, iż znajdują się na boisku jedynie po to, by mu pomagać”.

Jeżeli Leo Messi dzisiaj wieczorem zdobędzie choćby jednego gola, zostanie samodzielnym wiceliderem snajperów Dumy Katalonii w Pucharze Króla:

Oto czołówka:

1. Josep Samitier Vilalta – 64 gole,
2. Ladislao Kubala, Lionel Messi – 49,
4. Cesar Rodriguez Alvarez – Cesar – 36,
5. Paulinho Alcantara Riestra, Josep Escola – 35,
7. Eulogio Martinez – 32,
8. Angel Arocha – 29.

 

Na zdjęciu: Leo Messi (w środku) ma poprowadzić Barcę do półfinału Pucharu Króla.