Fernandez jak Żurawski. GieKSa rozbita przez „Białą gwiazdę”

Gospodarzy stać było jedynie na uratowanie honoru. „Hej Górak, gdzie jest ta GieKSa” – niosło się w drugiej połowie z „Blaszoka”.


Na wizytę Wisły czekano w Katowicach prawie dwie dekady. Od połowy lat 90. to rywal ogrywający GieKSę niemal zawsze i wszędzie. To nie zmieniło się mimo tak długiej przerwy od bezpośrednich starć. Przy Bukowej w najgorszych snach przewija się nieraz postać Macieja Żurawskiego, który potrafił zdobyć tu raz i pięć bramek. Dziś „Żurawa” już „Biała gwiazda” nie ma, ale ma w swoich szeregach kata GKS-u.

To Luis Fernandez. Hiszpan strzelił dwa gole w sierpniowym spotkaniu (2:1 dla Wisły), a kolejny dublet dołożył dzisiaj. Najpierw jego dośrodkowanie, mocne, dokładne, prawą nogą i dochodzące do bramki GieKSy, nie zostało przez nikogo przecięte ani przedłużone (najbliżej był Angel Rodado), dlatego zaskoczyło Dawida Kudłę. Potem Fernandez został nieodpowiedzialnie kopnięty w polu karnym przez Daniela Tanżynę i sędzia Jarosław Przybył bez żadnego wahania wskazał na 11. metr, z którego sprawiedliwość wymierzył sam poszkodowany. Szybko zrehabilitował się zatem za niewykorzystanego przed tygodniem karnego z Odrą Opole. Te dwa trafienia Fernandeza dzieliło ledwie 5 minut, na samym początku drugiej połowy. Było niemalże jasne, że losy meczu są przesądzone i GieKSa nie doczeka się pierwszego w 2023 roku zwycięstwa, z kolei krakowianie sięgną po czwarte z rzędu, wskakując do czołowej szóstki.

Prowadzenie Wisły było sprawiedliwe. Kontrolowała grę, zdecydowanie dłużej utrzymywała się przy piłce, tyle że w pierwszej połowie trafiła na opór mądrze grających katowiczan. Ci bronili się skutecznie, nie dopuszczali do klarownych okazji, a sami czyhali na odbiory, dlatego w polu karnym przeciwnika byli wręcz konkretniejsi. Marko Roginić, dobrze dysponowany Chorwat, zastępujący tym razem na szpicy Jakuba Araka, oddał przed przerwą bodaj cztery strzały. Ten najgroźniejszy zaś padł po jego podaniu, gdy nieznacznie pomylił się Daniel Dudziński. Gospodarze mieli prawo czekać na drugie 45 minut z nadziejami, ale Wisła, mająca w wyjściowym składzie ledwie 3 Polaków (bramkarza Mikołaja Biegańskiego oraz obrońców Igora Łasickiego i Bartosza Jarocha), szybko załatwiła sprawę. Dzięki dwóm bramkom, Fernandez może pochwalić się już piętnastoma, zrównując się z liderem klasyfikacji strzelców Karolem Czubakiem z Arki Gdynia.

Kończąc jeszcze wątek zasług Fernandeza, wspomnijmy o sytuacji z 15. minuty. W środku pola z Hiszpanem starł się Bartosz Jaroszek i wydawało się na podstawie telewizyjnych powtórek, że gdy Fernandez był już w parterze, został przez niego z premedytacją kopnięty, ale sędzia Przybył był innego zdania i nie pokazał Jaroszkowi nawet żółtej kartki,

Gdy w 64. minucie Rodado podwyższył na 0:3 (wrzucał Jaroch), kibice GieKSy zapytali: „Hej Górak, gdzie jest ta GieKSa?!”. Przy Bukowej mimo braku fanatyków gości (odwołanie Wisły od kary jednego meczu zakazu wyjazdowego za zachowanie w Gdyni zostanie rozpatrzone… dopiero wkrótce) czuć było atmosferę piłkarskiego święta. Sektory A, B i C „Blaszoka” wypełniły się dość szczelnie, ogólnie na trybunach zasiadło ponad 3,5 tysiąca widzów, co jak na katowickie standardy jest wynikiem rzadko ostatnimi czasy spotykanym; zwłaszcza pamiętając o zawieszonym niedawno bojkocie, który jest już przeszłością, tym bardziej zważywszy na zmiany w zarządzie spółki, powołanie nowego wiceprezesa Krzysztofa Nowaka (pewnie inaczej wyobrażał sobie pierwszy mecz piłkarzy w tej roli, a w piątek przegrali też hokeiści…) oraz perspektywę oficjalnego pożegnania prezesa Marka Szczerbowskiego.

Miejscowi fanatycy już w 37. minucie krzyknęli „k… mać,  GieKSa grać”, ale mieli też swój moment radości i nadziei. Gdy w 69. minucie Jakub Arak, wprowadzony z ławki, trafił po dośrodkowaniu z prawej strony i złym zachowaniu defensywy Wisły na 1:3, gospodarze jeszcze odżyli. Napędziły ich zmiany, kilka razy w szesnastce krakowian zagotowało się, ale nic konkretnego z tego nie wynikło, dlatego katowiczan po końcowym gwizdku pożegnały pojedyncze gwizdy i męska rozmowa pod „Blaszokiem”.

GKS w poszukiwaniu pierwszego zwycięstwa uda się w przyszłej kolejce do Niepołomic, gdzie zmierzy się z Sandecją Nowy Sącz. Wisła będzie chciała przedłużyć serię zwycięstw w domowej konfrontacji z innym GKS-em – tym z Tychów.


GKS Katowice – Wisła Kraków 1:3 (0:0)

0:1 – Fernandez, 49 min, 0:2 – Fernandez, 54 min (karny), 0:3 – Rodado, 64 min, 1:3 – Arak, 69 min

GKS: Kudła – Jaroszek, Jędrych, Tanżyna (58. Brzozowski) – Wasielewski, Figiel, Repka (65. Urynowicz), Kołodziejski – Dudziński (58. Bergier), Marzec (58. Błąd) – Roginić (65. Arak). Trener Rafał GÓRAK.

WISŁA: Biegański – Jaroch, Łasicki, Moltenis, Junca – Villar (74. Gruszkowski), Rodriguez (82. Duda), Igbekeme (74. Basha), Mula – Fernandez (90. Żyro) – Rodado (74. Benito). Trener Radosław SOBOLEWSKI.

Sędziował Jarosław Przybył (Kluczbork). Widzów 3649. Żółte kartki: Jędrych – Basha.


Fot. Krzysztof Porębski/Pressfocus