Finał PHL: Tajemniczy klucz

Trzeci mecz w serii play off, wedle ekspertów, jest najważniejszy i jest jakby kluczem, w dużej mierze przybliżającym jednych do celu lub drugim daje jeszcze nadzieje. I tak też będzie w najbliższą niedzielę w Katowicach, bo hokeiści Tauronu przegrywają finałową rywalizację z GKS-em Tychy 0-2. Jeżeli chcą jeszcze pozostać w grze, muszą wygrać.

Bez Sawickiego

Katowiczanie stracili 11 goli w dwumeczu i nie strzelili ani jednego (!), choć okazji ku temu było wiele. Gra Tauronu była znacznie lepsza od wyników, ale gdy się traci gole w przewadze (nawet podwójnej), to trudno marzyć o wygranej.

– Popełniliśmy dwa katastrofalne błędy, które miały wpływ na dalsze losy meczu – przekonuje napastnik Tauronu, Mikołaj Łopuski. – Gramy jak równy z równym, mamy sytuacje bramkowe i przewagę, aż tu nagle wszystko się wali. Takie sytuacje załamują nawet największych twardzieli, a przecież tyszanie to wymagający rywal i takie sytuacje bezlitośnie wykorzystują. Robimy za dużo niepotrzebnych kar, a gra w osłabieniu kosztuje sporo sił. Teraz wracamy do siebie i zagramy najlepiej jak umiemy. Jeszcze nie wszystko stracone. Przede wszystkim musimy „odczarować” Murraya w bramce, bo nieźle ją zamurował.

Wczoraj hokeiści Tauronu mieli wolne, by się wyciszyć i uspokoić skołatane nerwy. Po rezonansie magnetycznym wiadomo, że sezon zakończył już Radosław Sawicki, który naderwał więzadła krzyżowe i jego przerwa potrwa minimum 3 tygodnie. Z kolei występ obrońcy Bogusława Rąpały jest niepewny, bo również zmaga się z urazem kolana. Lukas Martinka skarżył się na stłuczoną kostkę, ale w niedzielę powinien być gotowy do gry.

Dojrzała gra

Tyszanie w dwumeczu na własnym lodzie zaimponowali dyscypliną taktyczną oraz dobrym przygotowaniem fizycznym i mentalnym. Zaczynali ostrożnie i katowiczanie ich zepchnęli ich do obrony. Jednak ten trudny okres przetrwali i wyprowadzili „zabójcze” kontry.

– Wygraliśmy bez straty gola i to oznacza, że potrafimy również skutecznie bronić i to jest niezły sygnał – stwierdził Filip Komorski, tyski napastnik. – Jednak nie popadamy w samozadowolenie. O północy z czwartku na piątek wszystko zresetowałem i zapominam o tym co było. Teraz przed nami kolejne, znacznie trudniejsze mecze, bo wyjazdowe.

Trener Andrej Gusow był bardzo zadowolony po dwóch pierwszych spotkaniach i komplementował swoich zawodników, co u niego prawie się nie zdarza. – Zapominamy o efektownych wygranych i zaczynamy od nowa – stwierdził białoruski szkoleniowiec.

Niespodzianką była nieobecność w dwóch pierwszych meczach Mateusza Bepierszcza, który wcześniej stanowił silny punkt drużyny. Trener stwierdził, że rotacje w składzie były, są i będą. Być może Bepierszcz, a może również Michał Woźnica pojawią się w dwumeczu w Katowicach.