Final Six. Zabawa trwa w najlepsze!

My, bawimy się w najlepsze i to przynosi wymierne efekty. A przecież zabawa trwa najlepsze i jeszcze się nie skończyła – uśmiechnął się do kamery telewizyjnej TVP Sport po meczu z Iranem sympatyczny, ale nieco stremowany środkowy, [Norbert Huber.] Najważniejszy, że na parkiecie on i jego koledzy nie byli stremowani i pewnie zmierzali do zwycięskiego końca. Występy polskich w Final Six Ligi Narodów w Chicago przechodzą najśmielsze oczekiwania. Po zwycięstwach z Brazylią 3:2 oraz z Iranem 3:1 biało-czerwoni zajęli pierwsze miejsce w grupie i po dniu przerwy wystąpią w półfinale tego prestiżowego turnieju.

Uff, jak gorąco!

Spotkanie biało-czerwonych z Persami mają jeszcze dodatkowy ładunek emocjonalny, bo jedni i drudzy nie szczędzą sobie mocnych słów. Początek był tak gorący, że w dalszej części groził eksplozją oraz jakimiś niecodziennymi wydarzeniami. Wybuchu nie było, ale… Znów zakończyło się czerwoną kartką dla trenera Vitala Heynena. W I secie przy stanie 2:4 po ataku Bartosza Bednorza rywale poprosili czy nie było dotknięcia siatki. Serbski sędzia Vladimir Siminović, nie sprawdzając akcji nakazał jej potwórzenie. Heynen tupał, krzyczał i… otrzymał żółtą kartkę I w tym momencie wiedzieliśmy, że czerwona jest nieunikniona! W II odsłonie przy wyniku 11:13 Purija Fayazi, zdaniem arbitrów, uderzał po bloku, ale nasz trener to kwestionował. Sędziowie nie chcieli przyznać challengu naszemu zespołowi. Heynen wściekał się ile wlezie. Dostał czerwony kartkę i znów straciliśmy punkt. W jednej akcji siatkarze Iranu doprowadzili do remisu. Na szczęście, więcej spornych sytuacji z udziałem belgijskiego szkoleniowca nie było. Uff, ale było gorąco…

– Trener gra z nami, choć stoi przy bocznej linii boiska. – Chce dla nas jak najlepiej i stąd też takie reakcje – tłumaczył zachowanie trenera młody Huber, który stara się tłumić emocje, choć po kilku udanych akcjach również szalał na parkiecie wymownie gestykulując.

Decyduje atmosfera

Obawialiśmy się, że presja jaka będzie towarzyszyła siatkarzom w meczu z Iranem może okazać się przeszkodą w dobrej grze i w odniesieniu zwycięstwa. I set zdawał się to potwierdzać, bo biało-czerwoni oddali inicjatywę i Persowi dominowali na parkiecie. Amir Ghafour, lider drużyny, raz po raz przedzierał się przez nasz blok (zaledwie jeden w tej części) i mocno dawał się we znaki naszym przyjmującym. Niemniej w kolejnych setach biało-czerwoni opanowali sytuację i rywale mieli poważne kłopoty. Nasi wzmocnili zagrywkę, zdecydowanie lepiej przyjmowali i Marcin Komenda, przy współudziale Marcina Janusza, mógł dokonywać właściwych wyborów. Komenda, były rozgrywający GKS-u Katowice, zaś od nowego sezonu Asseco Resovii, w obu meczach wzniósł się na wyżyny swoich umiejętności. Wysłał trenerowi czytelny sygnał: proszę ze mnie nie rezygnować!

Waleczne serca

– O naszych dotychczasowych sukcesach decyduje atmosfera, tworzymy zespół i wzajemnie się wspieramy. – To przyjemność grać w takiej drużynie, a przecież jeszcze dwa mecze przed nami. Na początku z Iranem mieliśmy drobne klopoty, bo byliśmy zbyt sztywni na parkiecie i z pewnym opóźnieniem reagowaliśmy na poczynania rywali.

Bartek show

Bartosz Bednorz, przyjmujący rodem z Zabrza, w eliminacjach podczas turnieju w Mediolanie przeżywał trudne chwilę, zaś w Final Six zadziwia swoją dojrzałą oraz skuteczną grą. Z Iranem zdobyl 24 pkt., w tym 20 atakiem na 35, 2 blokiem i 2 razy zafundował przeciwnikom asy. A przecież solidnie wypełniał swój podstawowy obowiązek, czyli przyjmował trudną zagrywkę rywali. Bodaj, tylko raz został „ustrzelony” przez Ghafoura.

– Cieszę się, że ten mecz tak się nam ułożył i dołożyłem swoją cegiełkę do tego zwycięstwa – mówił siatkarz nr 1 tego widowiska. – Najważniejsze, że wróciłem do swojego najlepszego grania, bo nieco wcześniej miałem drobne kłopoty. Nie lubię gdy ktoś mówi o reprezentacji A i B, bo my tworzymy szeroką kadrę i jesteśmy kolektywem, który jest zdolny do gry z każdym rywalem. Teraz właśnie to po raz kolejny pokazujemy.

Zdecydowanie podpisujemy się pod słowa Bednorza, bo tej kadry nie można dzielić, bo wszyscy pokazują, że mają predyspozycję do gry w reprezentacji. To kwestia wyboru Heynena. Tegoroczna Liga Narodów miała być poligonem doświadczalnym dla większości siatkarzy z mniejszym stażem reprezentacyjnym. Gdy siatkarze awansowali do Final Six mówiło się o fajnej sportowej przygodzie. A tymczasem po dwóch wygranych będzie gra o podium, bo zabawa trwa w najlepsze!

Iran – Polska 1:3 (25:21, 18:25, 20:25, 22:25)

IRAN: Marouflakrani (1), Ebadipour (10), Seyed (8), Ghafour (22), Fayazi (10), Shafiei (2), Hazratpour (libero) oraz Yali, Ghaemi, Mojarad (6), Manavi (4). Trener Igor KOLAKOVIĆ.

POLSKA: Komenda (1), Kwolek (8), Kłos (11), Muzaj (12), Bednorz (24), Huber (14), Popiwczak (libero) oraz Janusz, Kaczmarek (5), Łukasik (1), Bołądź. Trener Vital HEYNEN.
Sędziowali: Vladimir Siminović (Serbia) i Hernan Gonzalo Casamiquela (Argentyna). [Widzów] 3280.

Przebieg meczu
I: 10:7, 15:10, 20:17, 25:21.
II: 6:10, 13:15, 17:20, 18:25.
III: 10:8, 12:15, 16:20, 20:25.
IV: 8:10, 13:15, 18:20, 22:25.
Bohater – Bartosz BEDNORZ.

Tabela

1. POLSKA 2 5 6:3
2. Brazylia 1 1 2:3
3. Iran 1 0 1:3

Liczba
13.
ZWYCIĘSTWO odnieśli biało-czerwoni w 20. spotkaniu z Iranem.

Na zdjęciu: Kwartet Bartosz Kwolek (z prawej), Bartosz Bednorz (w środku) oraz Jakub Popiwczak niezwykle solidnie pracował w obronie. Dwaj z powodzeniem atakowali ze skrzydła.

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ