Finał znów koło nosa

Wszyscy bowiem chcieli się upodobnić do Garetha Southgate’a, który podczas spotkań na mundialu w Rosji nosi właśnie tę część garderoby. Chyba nie można powiedzieć, że w Anglii zapanowała „Southgateomania”, ale w ostatnich dniach selekcjoner „Synów Albionu” cieszy się ogromną popularnością. W środę na moskiewskich Łużnikach został jednak pokonany przez Zlatko Dalicia i zespół Chorwacji. Wprawdzie szkoleniowiec Anglików nie jest obwiniany o tę porażkę, ale pojawiają się nieśmiałe głosy, że mógł w trakcie spotkania zachować się lepiej.

Zgubili odpowiednią drogę

Po końcowym gwizdku szkoleniowiec pokazał wielką klasę. Od razu pogratulował swojemu trenerskiemu rywalowi awansu do finału, a później długo pocieszał Harry’ego Kane’a. Następnie podnosił z murawy szlochającego Ashley’a Younga. – Wszyscy bardzo odczuwamy ból tej porażki. W szatni było bardzo smutno. Kiedy jesteś w półfinale i grasz tak, jak my graliśmy w pierwszej połowie, to po porażce musisz być rozczarowany. Mieliśmy życiową szansę. Jestem bardzo dumny ze swoich piłkarzy – mówił [Gareth Southgate], który jednocześnie analizował to, co wydarzyło się po przerwie. Mieliśmy przetrwać tę chorwacką burzę. Rywal rzucił się do ataku, a my zgubiliśmy odpowiednią drogę i straciliśmy kontrolę nad spotkaniem – podkreślił selekcjoner reprezentacji Anglii. Wszyscy sądzili, że grająca wcześniej o jedną dogrywkę więcej Chorwacja opadnie z sił. Tymczasem gorzej pod względem fizycznym zaprezentowali się Anglicy, który gaśli w oczach. Dość powiedzieć, że choć sytuację na drugą bramkę „Synowie Albionu” sobie stworzyli, to w przekroju całego meczu oddali… jeden celny strzał na bramkę Danijela Subaszicia. W piątej minucie spotkania pięknego gola zdobył Kieran Trippier, a później przez ponad dwie godziny, wliczając doliczony czas gry w każdej części spotkania, Anglicy nie byli w stanie skierować piłki w światło bramki.

Rozczarowanie niewspółmierne

Wprawdzie prasa na Wyspach pisze o angielskich piłkarzach, jak o herosach, mając przede wszystkim na uwadze szereg niepowodzeń na wielu poprzednich wielkich turniejach, jak również używa stwierdzeń o złamanym sercu, to trudno jest się oprzeć wrażeniu, że zespół potrafił utrzymać dyscyplinę w grze tylko przez ok. godzinę. Później na boisku dominowali Chorwaci. Do Garetha Southgate’a można też mieć zastrzeżenia o zmiany, jakich dokonywał w tym meczu. Dziwnym posunięciem było zdjęcie z boiska w dogrywce Jordana Hendersona (z nim na boisku anglia nie przegrywa), który nie miał żółtej kartki, ani nie narzekał na uraz, i zastąpienie go zupełnie bezproduktywnym Erikiem Dierem. Tej zmiany zabrakło w dogrywce, kiedy w 116 minucie spotkania kontuzji doznał Trippier. Anglicy mieli jeszcze sporo czasu, aby spróbować wyrównać, ale grali w dziesiątkę. Brak jednego zawodnika jest w takiej sytuacji niezwykle odczuwalny.

Gareth Southgate przegrał swój drugi półfinał w karierze. W 1996 roku „Synowie Albionu” grali o finał Euro 1996 przed własną publicznością z Niemcami. I to właśnie obecny selekcjoner, jako jedyny piłkarz w konkursie, pomylił się w serii rzutów karnych. Wówczas zrobiono z niego kozła ofiarnego, a rozczarowanie było niewspółmierne do obecnego. Nie zmienia to jednak faktu, że drugi finał przeszedł mu koło nosa. A co warte podkreślenia w tamtym spotkaniu Anglicy też prowadzili 1:0, choć zaledwie przez 13 minut, czyli zdecydowanie krócej, aniżeli tym razem.