Finisz będzie należał do tyszan

Eugeniusz Cebrat wspomina mecz Widzew – GKS Tychy z 50 tysiącami widzów!


W galerii piłkarskich sław GKS-u Tychy Eugeniusz Cebrat zajmuje szczególne miejsce. W tyskim klubie był od samego początku, bo jako wychowanek Górnika Wesoła został „wchłonięty” przez tworzący się wielosekcyjny klub w Tychach, a jako jako junior przebił się do pierwszego zespołu.

Mając 19 lat zadebiutował w ekstraklasie, w wygranym przez trójkolorowych 3:1 meczu ze Śląskiem Wrocław 13 października 1974 roku. W następnym sezonie sięgnął z GKS-em po wicemistrzostwo Polski, będące do dzisiaj największym sukcesem tyskich piłkarzy.

Wprawdzie później grał jeszcze w Śląsku Wrocław i w Górniku Zabrze, zdobywając w nim dwa razy mistrzostwo Polski oraz 6-krotnie wystąpił w reprezentacji Polski, ale nie ukrywa, że kibicuje tyszanom i obserwując ich mecze coraz mocniej wierzy w powrót GKS-u Tychy do ekstraklasy.

Hit kolejki

– Ponieważ teraz przed drużyną Artura Derbina bardzo ważny mecz z Widzewem przypomniałem sobie nasz wyjazd do Łodzi w rundzie wiosennej z 1976 roku – mówi Eugeniusz Cebrat.

Eugeniusz Cebrat. Fot. Dorota Dusik

– My byliśmy wtedy liderem ekstraklasy i rewelacją rozgrywek, a widzewiacy ze Stasiem Burzyńskim w bramce, Pawłem Janasem na obronie i Zbyszkiem Bońkiem w ataku, jako beniaminek spisywali się także bardzo dobrze. Przed meczem z nami byli na czwartym miejscu.

Nic więc dziwnego, że tamten mecz okrzyknięto hitem kolejki, a na stadionie ŁKS-u, bo tam rozegraliśmy to spotkanie było znacznie więcej kibiców niż trybuny mogły pomieścić. Ludzie siedzieli więc na bieżni, a nawet wychodzili na maszty oświetlenia. Oficjalnie pisano, że to widowisko oglądało 40 tysięcy widzów, ale były też głosy, że wpuszczono na stadion 50 tysięcy ludzi. Mecz zakończył się remisem 1:1, bo na gola dla Widzewa błyskawicznie odpowiedział Romek Ogaza i utrzymaliśmy się na pierwszym miejscu.

Gorąca atmosfera

Tamten sezon ostatecznie tyszanie zakończyli na drugim miejscu, a łodzianie na piątym. W obecnych rozgrywkach GKS jest jeszcze w stanie sięgnąć po wicemistrzostwo, dające bezpośredni awans do ekstraklasy, a łodzianie, co najwyżej mogą jeszcze pomarzyć o szóstej pozycji pozwalającej zagrać w barażach.

– Jedni i drudzy mają więc o co grać i choć na trybunach stadionu Widzewa będzie mogło zasiąść tylko 4 tysiące ludzi to i tak atmosfera na murawie powinna być gorąca – dodaje Eugeniusz Cebrat. – Dla tyszan to bardzo ważne spotkanie. Dobrze, że po kartkowej pauzie wraca do ataku Szymon Lewicki, bo choć narzekaliśmy gdy był w składzie, że strzela mało goli, to bez niego było jeszcze gorzej i drużyna nie zdobyła bramki w meczu z liderem. Owszem, starała się, jednak Bruk-Bet Termalica okazała się klasowym zespołem, na miarę mistrzostwa,

Błyśnie za dwóch

– Uważam, że mamy nawet w tym przegranym meczu pokazaliśmy, że mamy zespół gotowy do walki o awans, ale znowu trener Derbin będzie musiał pomieszać w składzie. Z powodu czwartej kartki wypadli mu przecież z kadry Łukasz Sołowiej i Jakub Piątek. O ile jednak w przypadku tego pierwszego zamiana jest prosta, bo w odwodzie jest głodny gry stoper Nemanja Nedić, to w pomocy, bardzo dobrze sobie ostatnio poczynającego Jakub Piątka trudniej będzie zastąpić.

Oczywiście zmienników nie brakuje i wierzę, że ten kto wejdzie też sobie poradzi. Liczę też na to, że młodszy z Piątków, czyli Kacper, który popisał się efektownym golem w Legnicy, błyśnie w Łodzi za dwóch. Czekam po prostu na dobry występ tyskiej drużyny i mam nadzieję, że finisz rundy wiosennej będzie należał do GKS-u, tak jak 45 lat temu do nas – kończy Eugeniusz Cebrat.


Fot. Dorota Dusik