Forma w górę

Wygrana z Treflem Gdańsk była bardzo ważna. Doda nam pewności siebie – powiedział Uros Kovacević, lider „Jurajskich rycerzy”.


Zawiercianie od początku rozgrywek utrzymują się w czołówce tabeli. Niedawno jednak zanotowali kilka wpadek. W fatalnym stylu przegrali choćby z GKS Katowice, stracili też punkt w starciu z najsłabszym w ligowej stawce BBTS Bielsko-Biała i wreszcie na 1/8 finału zakończyli udział w Lidze Mistrzów. Apetyty tymczasem były znacznie większe… Wpływ na to z pewnością miały kontuzje oraz natłok meczów.

Wydaje się jednak, że najgorszy okres już za podopiecznymi trenera Michała Winiarskiego. Grają coraz lepiej, a potwierdzeniem wychodzenia z dołka był mecz w Gdańsku z Treflem. Gospodarze, zwłaszcza we własnej hali, są bardzo groźni. W Ergo Arenie przegrał m.in. mistrz Polski Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, a lider tabeli, Asseco Resovia, wprawdzie wygrał, ale dopiero po tie-breaku. Aluron CMC Warta z Gdańska wywiózł natomiast komplet punktów. Wcześniej dokonał tego tylko Jastrzębski Węgiel.

Zawiercianie mecz zaczęli jednak słabo, bo od wyraźnej przegranej w pierwszej partii. – Wpływ na naszą początkową postawę miał brak treningu w Ergo Arenie. Byliśmy w niej tylko na pół godzinki, aby trochę poodbijać i tyle – ocenił Miłosz Zniszczoł, środkowy „Jurajskich rycerzy”. – Zawodnicy Trefla bardzo dobrze zagrywają. Gdy oglądaliśmy ich poprzednie mecze, widzieliśmy, że to ich ogromny atut, którym budują sobie przewagę. Udało się ich 1-2 razy przytrzymać, potem dobrze zagraliśmy na siatce i było widać, że z nich zeszło powietrze. U nas z kolei gra fajnie funkcjonowało – dodał.

W ekipie z Zawiercia cieszą się przede wszystkim z powrotu do wysokiej formy Urosa Kovacevicia. Serb to prawdziwy lider drużyny, zarówno pod względem sportowym, jak i mentalnym. W Gdańsku nie grał jeszcze idealnie – szwankowała przede wszystkim zagrywka, ale przyjęcie i atak były już na wysokim poziomie. Został nawet – po raz siódmy w sezonie – uhonorowany statuetką MVP meczu. Tylko Torey DeFalco z Asseco Resovii może poszczycić się taką samą liczbą statuetek. Kovacević przyznał, że sukces urodził się w bólach. – Spodziewałem się, że z gdańszczanami będzie zaciekła walka. Detale w trzeciej partii zdecydowały o tym, kto wygra. Na szczęście to my wygraliśmy. Nie graliśmy wcześniej w tak dużej hali, co było dla nas trudne, ale podobnie jak rok temu wygraliśmy – stwierdził przyjmujący.

Dodajmy, że zawiercianie o Trójmiasta wybrali się nie autokarem, a pociągiem. – Dla nas to nowe doświadczenie. Chyba prawie każdy z nas pierwszy raz w karierze jechał w taki sposób na mecz. Fajna sprawa, bo Pendolino jedzie do Gdańska tylko cztery i pół godziny – podsumował Zniszczoł.

„Jurajskich rycerzy” w weekend czeka turniej finałowy Pucharu Polski. W półfinale zmierzą się z ekipą z Kędzierzyna-Koźla. Będą mieli zatem okazję do rewanżu za przegraną w Lidze Mistrzów. Wygrana z Treflem z pewnością mocno pobudowała ich morale. – To bardzo ważne zwycięstwo, chociażby dla naszej pewności siebie i przygotowania formy. Szczególnie dla mnie, bo przecież niedawno wypadłem na trzy tygodnie. W Gdańsku też męczyłem się ze swoją fizycznością i zmęczeniem. Cisnąłem jednak i dałem z siebie 100 procent. Z upływem czasu idzie mi coraz lepiej – podkreślił Kovacević.


Na zdjęciu: Uros Kovacević na parkiecie jeszcze się meczy, ale z każdym meczem coraz mniej.

Fot. Piotr Matusewicz/PressFocus