Formuła 1. Decyzja mogła być jedna

To była długa noc dla władz Formuły 1. W czwartek zespół McLaren ogłosił, że nie będzie brał udziału w GP Australii. Powodem tego był pozytywny wynik testu na koronawirusa u jednego z pracowników brytyjskiej stajni. To zmusiło organizatorów do podjęcia decyzji o odwołaniu wyścigu. Odwołano również wszystkie sesje treningowe kilka godzin przed ich startem. „Po potwierdzeniu koronawirusa u jednego z pracowników McLarena i wycofaniu się tego zespołu z Grand Prix Australii, F1 i FIA zwołały w czwartek wieczorem spotkanie pozostałych ekip, które zakończyło się wnioskiem większości, że wyścig nie powinien się odbyć” – brzmi komunikat z oficjalnej strony internetowej Formuły 1. Aktualnie 14 członków zespołu McLaren zostało objętych kwarantanną.

Decyzja brytyjskiej ekipy o wycofaniu się z wyścigu zapadła w czwartek w południe, a na oficjalne postanowienie władz F1 o anulowaniu GP trzeba było czekać dobrych kilkanaście godzin. Przez ten czas do kibiców dochodziły różne informacje, zupełnie ze sobą sprzeczne. Sky Sports podało po południu, że wyścig mimo wszystko będzie toczył się bez zmian. Później BBC zdementowało tę informację, ale do późnego wieczora trzeba było czekać na oficjalne stanowisko Formuły 1. Dziwić może, że władze tak popularnego na całym świecie sportu nie zdecydowały się na odważniejsze ruchy dużo wcześniej, nawet kilka tygodni temu. Sytuacja zakażenia koronawirusem w padoku była do przewidzenia – zespoły przyjeżdżają na wyścigi z różnych zakątków świata, nawet tych, gdzie aktualnie COVID-19 sieje spustoszenie (zespoły Ferrari i Alpha Tauri przyleciały prosto z Włoch). Na dość małej przestrzeni spotyka się kilka tysięcy osób, którzy przybyli do Australii z drugiego końca świata. W ten sposób Formuła 1 naraziła pracowników zespołów na zarażenie się wirusem i przy okazji stworzyła dla choroby platformę do szerzenia się. Zdziwienie biernością władz wyraził Lewis Hamilton na czwartkowej konferencji prasowej, który teraz pochwala decyzję o anulowaniu GP i prosi o rozwagę swoich fanów. „Odwołanie wyścigu było dobrą decyzją. Słuchajcie porad innych, bądźcie bezpieczni i zdrowi. Mam nadzieję, że wkrótce wrócimy do ścigania, ale w tej chwili troszczcie się o siebie” – napisał na swoim profilu na Instagramie 6-krotny mistrz świata F1.

Ciężko jest uwierzyć w to, że nie podjęto decyzji nawet o zamknięciu weekendu wyścigowego dla kibiców. Organizatorzy tak globalnego sportu pozwolili na to, by fani w czwartek tłumnie zgromadzili się na torze. Dlaczego nie spróbowano zamknąć imprezy dla publiczności? Nie da się zrozumieć tak opóźnionego działania ze strony władz i narażenia na zarażenie nie tylko ludzi związanych z ekipami w padoku, ale również tych, którzy przyjechali do Melbourne oglądać rywalizację z trybun. Władze F1 na szczęście szybko się zreflektowały i jeszcze w piątek przełożyły 2 kolejne weekendy wyścigowe. GP Bahrajnu, które miało odbyć się w przyszłym tygodniu oraz GP Wietnamu z pierwszego tygodnia kwietnia nie odbędą się w planowanych terminach. „Ze względu na rozprzestrzenianie się COVID-19, po rozmowach z FIA i organizatorami wyścigów, podjęliśmy decyzję o przeniesieniu w czasie GP Bahrajnu i GP Wietnamu” – poinformowała Formuła 1. To jednak nie daje odpowiedzi na pytanie, kiedy sezon 2020 mógłby się zacząć. Nie wiadomo też, jak ostatecznie może wyglądać kalendarz wyścigów.

Do przyszłości odniósł się Ross Brawn, dyrektor zarządzający sportem w F1.

– Nie sądzę, by ktokolwiek doświadczył takiej sytuacji dotychczas. Przeżyłem kryzysy finansowe, ale skala wirusa na ten moment jest ogromna. Przypatrujemy się aktualnej sytuacji i wyciągamy wnioski z tego weekendu. Mamy w planach przebudować kalendarz w taki sposób, by odbyło się jak najwięcej wyścigów. Ludzie muszą wykazać się wyrozumiałością w kwestii tego, jak będzie wyglądał ten sezon – powiedział Brytyjczyk.