Tomasz Foszmańczyk: Jestem gotowy, by zostać przy Cichej

Zszokował pan trochę kibiców wypowiedzią w programie „Piłkarska Trójka”. Stwierdził pan: „Mam nadzieję, że działacze zbudują mocną drużynę, która utrzyma III ligę”. Jest pan aż takim pesymistą?
Tomasz FOSZMAŃCZYK: – Chcąc awansować, najpierw trzeba się utrzymać. Rozbiórką kadry, do jakiej dochodziło po dwóch poprzednich spadkach, Ruch przegrywał. Dziś chodzi o to, by całkowicie nie demontować tej drużyny, a dokooptować do niej kilku ciekawych ludzi. Wtedy na pewno będziemy się liczyć. Nie twierdzę oczywiście, że ktoś w Chorzowie będzie się cieszył z utrzymania w III lidze. To słowa wyjęte z kontekstu. Hurraoptymizm jednak – to może z ust innych. Ja twardo stąpam po ziemi i wiem, jakie są realia.

W czym tkwił problem tej drużyny, który zaważył o kolejnym spadku?
Tomasz FOSZMAŃCZYK: – Gdyby spojrzeć na nasz skład i porównać z innymi zespołami, był naprawdę silny. Tyle że zabrakło trochę doświadczenia w tyłach. Mamy fajnych zawodników, młodych chłopaków, z których Ruch jeszcze powinien mieć pociechę. Wydaje mi się jednak, że gdyby zapytano ich samych, to również powiedzieliby, że zabrakło w tyłach doświadczonego człowieka, który by ich poukładał, podpowiedział, krzyknął. Druga sprawa to skuteczność. W wielu meczach stwarzaliśmy sytuacje – wspomnę choćby o zmarnowanym przeze mnie karnym z Błękitnymi – a zawodziło wykończenie. Uczciwie powiedzmy sobie jednak, że jeśli po 33 kolejkach spadasz z ligi, to nie ma w tym przypadku. O braku szczęścia możesz mówić po jednym czy dwóch meczach, ale w naszym przypadku nie chodziło o szczęście, a o umiejętności.

Czy mocno wpływały na drużynę problemy finansowe, z jakimi wciąż zmaga się Ruch?
Tomasz FOSZMAŃCZYK: – Wydaje mi się, że nie. Temat pieniędzy w szatni odrzucaliśmy, nikt się na tym nie skupiał, nikt tego nie roztrząsał. Zawsze priorytetem było jak najlepsze przygotowanie się do meczu. Nie szukamy winnych dookoła. Powtórzę mimo wszystko, że szkoda byłoby całkowicie rozbierać ten zespół. Sądzę, że przy odpowiednich wzmocnieniach będzie to ciekawa grupa ludzi, która nie szuka usprawiedliwień, a patrzy na siebie. Wiemy, że to przede wszystkim my zawiedliśmy.

Po pieczętującym spadek remisie z Błękitnymi internet obiegło zdjęcie, przedstawiające pana samotnie siedzącego na ławce rezerwowych i ukrywającego twarz w dłoniach. Popłakał się pan?
Tomasz FOSZMAŃCZYK: – To był dla mnie taki moment krytyczny. Przez kilka minut rozmawiałem z kibicami przy sektorze „niebieskich bajtli”. Gdy schodziłem już w kierunku szatni, zeszła do mnie starsza pani i podziękowała, że przyszedłem. Miałem taką gonitwę myśli. Przed oczami stanęli mi ci wszyscy ludzie przygnębieni sytuacją Ruchu, dziennikarz wziął mnie do wywiadu… Nawet nie pamiętam, czy skończyłem odpowiadać na pierwsze pytanie, gdy głos mi się załamał i musiałem odejść na bok. Tydzień przed meczem z Błękitnymi był bardzo trudny. Wiadomo, że mieliśmy jeszcze teoretyczne szanse, ale gdy masz świadomość, że twój klub upada tak nisko, to ciężko się to przeżywa. Dla kibiców mam pełen podziw. Wierzę, że będą dla Ruchu oparciem i światełkiem w tunelu, co finalnie pozwoli wyjść na prostą.

30 lat czekania wystarczy [KOMENTARZ]

Kontrakt ma pan ważny jeszcze przez rok. Chce pan grać w III-ligowym Ruchu?
Tomasz FOSZMAŃCZYK: – Jestem gotowy na to, by zostać, ale to musi odbyć się na normalnych, rzetelnych warunkach. Chciałbym dostać zapewnienie, że stworzy się tu niezła drużyna i pójdą za tym nie słowa, a czyny. Mam nadzieję, że z doświadczonymi zawodnikami zostaną przedłużone umowy, bo takich w tej szatni brakuje. Proporcje są za bardzo odwrócone. Powinno być więcej ludzi, którzy mają za sobą dziesiątki czy setki meczów rozegranych na centralnym poziomie. To naprawdę bezcenne. Jeśli do tego dojdą deklaracje o płynności finansowej – a to też będzie to istotny argument, bo nie jestem kawalerem i mam rodzinę na utrzymaniu – to na pewno nie będę szedł do prezesa i prosił o rozwiązanie kontraktu. Wiem, co podpisywałem i będę chciał pomóc Ruchowi wyjść z trudnej sytuacji.

Pozostanie Foszmańczyka byłoby sygnałem dla innych.
Tomasz FOSZMAŃCZYK: – Jeśli pewne warunki zostaną spełnione, to nie zostawię Ruchu. Gdy jednak za słowami nie pójdą czyny, to trudno będzie zbudować dobrą drużynę.

Ktokolwiek z klubu rozmawia z wami o przyszłości?
Tomasz FOSZMAŃCZYK: – W środę otrzymaliśmy zapewnienie, że przed urlopem każdy zawodnik dowie się o planach klubu wobec własnej osoby.

W niedzielę pożegnacie się z II ligą wyjazdem do Siedlec. Pewnie trudno się zmobilizować…
Tomasz FOSZMAŃCZYK: – Nie ma co ukrywać. To dla nas niekomfortowa sytuacja, ale przygotowujemy się normalnie. Nie wiem, jak dany zawodnik na to wszystko zareaguje. Każdy z nas musi się osobiście zmobilizować, wyzwolić w sobie pokłady ambicji. To nie będzie łatwy mecz, zagramy z niezłym zespołem. Mogę tylko obiecać, że postaramy się zaprezentować z jak najlepszej strony.

 

Na zdjęciu: W kończącym się sezonie Tomasz Foszmańczyk (z prawej) – podobnie jak cały Ruch – został sprowadzony do parteru, ale będzie chciał pomóc w wyjściu na prostą.

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ