Francuski Kopciuszek

Olivia Różański przebojem wdarła się do ścisłego grona najlepszych polskich siatkarek. A najlepsze dopiero przed nią.


Ta historia mogłaby posłużyć jako dobry materiał na książkę lub scenariusz filmowy. Oto dziewczynka urodzona na obczyźnie rozpoczyna swoją przygodę z siatkówką. Jest często zniechęcana przez swoich rówieśników, a nawet trenerów, którzy zapowiadają jej, że nigdy nie zostanie profesjonalną siatkarką. Ona jednak brnie dalej. Dzięki swojej sile i uporowi, a także genom przekazanym przez „siatkarskich” rodziców jej talent się rozwija.

Wkrótce wraca do swojej ojczyzny i w ciągu kilku lat staje się prawdziwą gwiazdą dyscypliny. Na tyle jasną, że otrzymuje powołanie do reprezentacji Polski, z którą ociera się o półfinał mistrzostw świata. W międzyczasie podpisuje kontrakt z mocnym włoskim klubem, który prawdopodobnie będzie kolejną trampoliną w jej niezwykłej karierze. W karierze Olivii Różański.

Siatkarskie geny

Wszystko zaczęło się od jej rodziców – Wojciecha i Jarosławy Różańskich. Pan Wojciech był solidnym siatkarzem, ale wielką karierę zrobiła przede wszystkim pani Jarosława, z domu Zdrojewska. Urodzona w Kościerzynie zawodniczka zaczynała swoją karierę w Spójni Gdańsk, ale szybko trafiła do Wisły Kraków, z którą zdobyła swoje pierwsze dwa tytuły mistrza Polski (1982 i 1984). W barwach Białej Gwiazdy sięgnęła jeszcze po wicemistrzostwo w 1985 roku. Kolejne sukcesy przypadły podczas jej gry w BKS Stali Bielsko-Biała, z którym 2-krotnie sięgnęła po mistrzostwo oraz 2 razy po Puchar Polski.

W międzyczasie Jarosława Różańska była prawdziwą podporą reprezentacji kraju. Wystąpiła łącznie w 156 oficjalnych spotkaniach, jednak jej obecność w kadrze nie zbiegła się z wielkimi sukcesami na arenie międzynarodowej. Jej najlepszymi rezultatami w koszulce z orzełkiem na piersi były 9. miejsca na mistrzostwach Europy w 1983 i 1989 roku.

Jej talent został jednak zauważony za granicą. W 1989 roku podpisała kontrakt z Racing Club Paris, z którym dwukrotnie zdobyła mistrzostwo Francji. Ostatnim przystankiem w karierze Jarosławy była miejscowość Albi. Z klubem z tego miasta awansowała do I ligi, po czym w wieku 35 lat postanowiła zakończyć karierę.

Złe oceny trenerów

Właśnie w Albi, niewielkim francuskim mieście 5 czerwca 1997 roku przyszła na świat Olivia. Córka państwa Różańskich była skazana na sport, ale jak się okazało, siatkówka nie była jej pierwszym wyborem, choć wydawał się on naturalny. Zaczynała bowiem od lekkiej atletyki, w której była – podobno – bardzo obiecującym talentem. Jej mama namówiła ją jednak, aby z racji swojego wzrostu poszła na trening siatkarski. Mimo początkowych oporów Olivia posłuchała mamy i wkrótce siatkówka stała się jej wielką miłością.

Niestety, młoda Olivia nie trafiła na dobrych nauczycieli, którzy mogliby jej pomóc rozwinąć swój talent. Od trenerów usłyszała nawet, że nigdy nie będzie profesjonalną siatkarką… To podziałało na nią jak płachta na byka. Zawzięta dziewczyna z polskimi korzeniami zaczęła się niebywale rozwijać i wkrótce została dostrzeżona, choć zapewne nikt jeszcze nie sądził, że zrobi taki postęp.

Zaczęła, gdzie mama skończyła

W wieku 17 lat Olivia Różański postanowiła przyjechać do Polski i tutaj zapuścić korzenie na kilka lat. Najpierw jako juniorka występowała w klubach z Jastrzębia i Szczyrku. Szybko została dostrzeżona przez siatkarskie środowisko. W 2015 r. otrzymała powołanie do reprezentacji Polski B na rozgrywki Ligi Europejskiej, a w 2017 r. podpisała swój pierwszy profesjonalny kontrakt w karierze – z BKS-em Bielsko-Biała, a więc klubem, w którym grała jej matka.

– To nie był celowy wybór. Po prostu tak się stało, że trafiło na BKS. Mama była jednak bardzo zadowolona, że zaczynałam tam, gdzie ona zakończyła swoją polską część kariery. Dla niej miało to duże znaczenie, a ja byłam szczęśliwa, że mogę zagrać w profesjonalnym klubie – powiedziała w jednym z wywiadów tuż po podpisaniu kontraktu córka pani Jarosławy.

Polska od zawsze

Przyjazd do Polski wyszedł Olivii Róźański na dobre. W BKS-ie rozwinęła skrzydła, by następnie podpisać kontrakt z DPD Legionovią. Jej kariera zaczęła się toczyć błyskawicznie. – Przestawienie się na granie w Polsce nie było dla mnie łatwe, ale tu dostałam sporo wsparcia. Przede wszystkim nikt nie starał się mi wmówić, że nie dam sobie rady. W klubach czułam się dobrze, a powołania do reprezentacji stały się docenieniem wykonanej pracy i wielkim wyróżnieniem – wspominała swego czasu Różański.

Wydawać by się mogło, że właśnie w tym czasie u Olivii pojawił się pomysł, by grać dla reprezentacji Polski, a nie Francji. Takie stwierdzenie byłoby jednak dla niej mocno krzywdzące. Ona od zawsze wiedziała z jaką flagą na piersi chce grać. – Od zawsze chciałam reprezentować Polskę. Mieszkałam we Francji, rodzice w domu mówili po polsku, dzięki czemu nauczyłam się dwóch języków. Za każdym razem, kiedy przyjeżdżałam do Polski na wakacje, czułam się w niej jak w domu. Bo to mój dom! – podkreślała zawodniczka.

Zgodnie z planem

Podczas gry w Legionovii Olivia Różański bardzo szybko wskoczyła do ścisłego grona najlepszych polskich przyjmujących i niemalże z urzędu stała się kandydatką do gry w mistrzostwach świata, które w tym roku odbywały się w Polsce i Holandii. W tym turnieju zaprezentowała się świetnie i pokazała klasę wszystkim, zwłaszcza jej danym trenerom, którzy nie wierzyli w jej wielki talent. Talent, którego mogłaby chyba pozazdrościć nawet mama zawodniczki, wszak Pani Jarosława nigdy nie zaszła z reprezentacją Polski tak wysoko. A przecież najlepszy okres dopiero przed Olivią, która dopiero co skończyła 25 lat.

Z dobrej gry Różański na mundialu musieli cieszyć się zwłaszcza działacze Reale Mutua Fenera Chieri, którzy jeszcze przed turniejem podpisali kontrakt z przyjmującą reprezentacji Polski. W klubie spod Turynu gra m.in. doskonale znana w Polsce Kaja Grobelna, a ambitny zespół ma zamiar namieszać w Serie A. – Słyszałam bardzo pozytywne rzeczy o klubie. Myślę, że to świetne miejsce do rozwoju. Dlatego wybrałam Chieri – wyjaśniła zawodniczka tuż po podpisaniu kontraktu z włoskim zespołem.

Powyższą myśl rozwinął również jej agent – Jakub Dolata. – Olivia założyła sobie jakiś czas temu konkretny plan, który skrzętnie realizuje. Jego założeniem było zagranie dwóch dobrych sezonów w Polsce i próba wyjazdu do najlepszej ligi świata. W tym czasie grała coraz lepiej, zeszły sezon był bardzo dobry w jej wykonaniu i to chyba najlepszy moment, aby spróbować swoich sił we Włoszech – przyznał Dolata.

Lepsza wersja siebie

Jak widać kariera Olivii Różański rozwija się w zawrotnym tempie. Od kadetki, której nie wróżono profesjonalnej przygody z siatkówką, przez polską ligę, do reprezentacji i włoskiej Serie A, najlepszej obecnie kobiecej ligi na świecie. A co dalej? Tego nie wie nikt, ale z pewnością warto się przyglądać tej siatkarce, która pytana o największe marzenie odpowiada z rozbrajającą szczerością: – Chciałabym być jak najlepszą wersją siebie, zarówno jako człowiek, jak i siatkarka. Tylko tyle i aż tyle.

(mib)

Różański czy Różańska?

Wielu kibiców zastanawia się, dlaczego przyjmująca reprezentacji Polski występuje w koszulce z nazwiskiem Różański, a nie Różańska, jak jej matka. Otóż Olivia urodziła się we Francji, a tam nazwisk się nie odmienia. Pozostało zatem w rodzaju męskim, ale może to i lepiej – trenerom znad Loary łatwiej teraz będzie zobaczyć, jaki talent mieli na wyciągnięcie ręki.


Na zdjęciu: Olivia Różański po mistrzostwach świata, miała powody do radości, wszak w reprezentacji była jedną z wiodących postaci.

Fot. Piotr Matusewicz/PressFocus