Frantiszek wnuk Frantiszka

Dziadek obecnego golkipera gliwiczan w tym roku skończy 80 lat. W przeszłości Frantiszek senior w barwach klubu ZVL Żylina rozegrał prawie 150 meczów w lidze i ma też na swoim koncie 4 występy w Pucharze Zdobywców Pucharów, grał z Olympiakosem Pireus i Fiorentiną. Teraz dziadek bacznie śledzi poczynania wnuka w Gliwicach. – Imię Frantiszek mam po nim. Myślę, że też sporo genów po nim odziedziczyłem. Dziadek ogląda wszystkie mecze Piasta. On żyje moimi występami bardziej niż ja. Bardzo przeżywa, emocjonuje się i analizuje moje występy. Jeszcze nie był w Gliwicach, może uda się wiosną – opowiada Frantiszek Plach. – Tata też bronił, ale nigdy nie był zawodowcem. Grał w amatorskich drużynach – dodaje słowacki bramkarz Piasta.

Nogi jak patyki

Co ciekawe dawno temu nie wszystko wskazywało na to, że 26-letni obecnie Plach będzie bramkarzem. – Na początku przygody z piłką grałem na lewej obronie, ale potem gdy wszedłem do bramki to już tam zostałem. Mój dziadek, który był bramkarzem, bardzo chciał, żebym też stał między słupkami – wyjaśnia „Fero”, który nie ukrywa swojej trochę nietypowej budowy ciała, jak na golkipera. – Może i mam chude nogi, ale piłkę jestem w stanie wykopać bardzo daleko. Zawsze tak było, bo byłem chudy od małego. Myślę, że nie ma to wpływu na moje umiejętności – uśmiecha się Słowak, który już świetnie czuje się na Górnym Śląsku.

– W Polsce mi się podoba, potrafię już mówić po polsku, dobrze was rozumiem i wyobrażam sobie taki scenariusz, że pogram tutaj przez kilka następnych lat. Gliwice jako miasto także są ładne – mówi. Choć w Piaście przez lata przewinęło się wielu jego rodaków, to dziś Plach jest jedynym Słowakiem przy Okrzei. – Na początku mojego pobytu w Piaście był jeszcze rodak Martin Bukata, a obecnie moim najlepszym kumplem jest Michal Papadopulos. Na zgrupowaniach jesteśmy razem w pokoju, zawsze możemy pogadać w swoim języku. „Papen” urodził się jeszcze w Czechosłowacji, a ja już w Słowacji. Uważam, że wszyscy, Polacy też, jesteśmy bardzo podobni do siebie. W Słowacji nie mamy problemów ani z Polakami, ani z Czechami – uważa.

Cierpliwość popłaca

Początki do łatwych i przyjemnych nie należały. Wiosnę 26-latek przesiedział na ławce, a swoją prawdziwą szansę otrzymał dopiero w tym sezonie. Już można powiedzieć, że z niej skorzystał. – Przez pierwsze pół roku w Piaście broniłem tylko w sparingach. Czekałem na swoją szansę długo, ale tak to bywa w piłce. Bramkarz może bronić tylko jeden, a Kuba Szmatuła prezentował się bardzo dobrze. W końcu dostałem swoją szansę i bardzo zależało mi na tym, a by ją wykorzystać. Jestem zadowolony z jedenastu ligowych meczów, w których zagrałem. Myślę, że nasza gra wyglądała dobrze, nawet jak nie wygrywaliśmy. Miejsce w tabeli jest dobre i trzeba je utrzymać na wiosnę. Zrobimy wszystko, aby tak się stało – wspomina Plach.

Łagodnieje z wiekiem

Teraz jednak jego rywalizacja z Jakubem Szmatułą praktycznie rozpoczęła się od nowa. To jednak nie problem dla Słowaka. – W trakcie zimowych przygotowań rywalizacja rozpoczęła się niejako na nowo, ale to dobrze, bo konkurencja jest potrzebna, zwłaszcza bramkarzom. Dzięki temu obaj się rozwijamy. Zimowy okres przygotowawczy może nie jest lubiany przez piłkarzy, ale jest bardzo ważnym czasem. Mimo wszystko trenujemy w lepszych warunkach w Polsce – mówi zawodnik gliwiczan, którego trudno wyprowadzić z równowagi zarówno na murawie, jak i poza nią. – Jestem spokojnym typem człowieka, zarówno w domu, jak i na boisku czy w piłkarskiej szatni. Podchodzę do wszystkiego z hasłem: „Po co się denerwować?”.

Wiem, że mówi się, iż bramkarz powinien być trochę szalony. Myślę, że jak byłem młodszy, to byłem takim trochę wariatem, ale teraz gdy jestem trochę starszy i bardziej doświadczony, to się zmieniłem i jestem spokojniejszy – przyznaje. Nic dziwnego, że najlepiej relaksuje się w gronie przyjaciół i rodziny. – Wolny czas spędzam głównie z najbliższymi, przede wszystkim z narzeczoną. Jak tylko mam wolne, to jadę do domu. Jestem typowym domownikiem, najlepiej u siebie.

Promocja w Polsce

W klubie Słowak jest rodzynkiem, ale w ekstraklasie przybyło mu kolegów. W zimowym oknie do Górnika Zabrze dołączył Martin Chudy, a do Zagłębia Sosnowiec Lukasz Hrosso. Co o tych nabytkach sądzi Plach? – Chudy to bardzo dobry bramkarz, który wybronił Spartakowi kilak meczów choćby w europejskich pucharach. Hrosso to z kolei doświadczony golkiper i w ostatnim sezonie został wybrany najlepszym bramkarzem ligi słowackiej. Myślę, że to samo mówi za siebie. To bardzo dobry bramkarz – ocenia Frantiszek, który nie dziwi się popularności polskiej ligi. – Dla nas gra w waszej lidze to duży krok naprzód. Myślę, że wielu chłopaków jest zadowolonych z tego, że gra w ekstraklasie i można się wybić z ligi. W przeszłości było tutaj wielu świetnych słowackich bramkarzy. Teraz też ich nie brakuje, bo jest choćby Duszan Kuciak czy Marian Kelemen.

Polska liga mnie niczym nie zaskoczyła. Spodziewałem się wyższego poziomu niż u nas i tak to wygląda. Podoba mi się cała otoczka i oprawa spotkań. Zainteresowanie kibiców czy mediów jest większe niż w ojczyźnie – przekonuje Słowak.

 

Na zdjęciu: Frantiszek Plach słucha uwag nie tylko swojego trenera bramkarzy, ale także… dziadka