Furtka jest otwarta

Choć – tak jak rok temu – „Niebiescy” kończyli jesień występem w Bełchatowie, po którym został niesmak, to w przyszłość mogą patrzeć z optymizmem jako drużyna nr 3 pierwszoligowego półrocza.


Ruch drugi raz z rzędu kończył jesień w Bełchatowie. Rok temu uległ tam II-ligowemu GKS-owi wskutek gola straconego w doliczonym czasie gry, a tym razem sam zdobywając bramkę w doliczonym czasie uratował punkt z I-ligową Skrą Częstochowa. Choć w obu przypadkach rezultaty te nie zmieniały faktu, że w zimowy sen zapadał jako trzecia drużyna tabeli, to nastroje tuż po ostatnim gwizdku były równie minorowe.

Powinno być wstyd

– Jest olbrzymie niezadowolenie w nas wszystkich z powodu pierwszej połowy – mówi trener Jarosław Skrobacz. – Graliśmy fatalnie, zbyt wolno, schematycznie, bez determinacji. Mam wrażenie, że to zespołowi Skry zależało bardziej niż nam. Oczywiście to złudne, bo każdy chciał zagrać o zwycięstwo, ale wyglądaliśmy bardzo źle. Osobiście za grę w pierwszej połowie jest mi wstyd i mam nadzieję, że moim zawodnikom też. Po tym, co zaprezentowaliśmy na boisku, nie można powiedzieć, że chcieliśmy grać w piłkę – nie kryje szkoleniowiec „Niebieskich”, którzy poi 45 minutach przegrywali 0:1, a w drugiej połowie dali rady odrobić stratę, ale najlepszy fragment w konfrontacji z będącym po 8 z rzędu porażkach rywalem zanotowali dopiero w doliczonym czasie.

– W końcówce kotłowało się, ale my – przykro to powiedzieć – nie zasługiwaliśmy na zwycięstwo. Oczywiście, że mogliśmy w ostatnich minutach to spotkanie odwrócić i wracalibyśmy do Chorzowa z 3 punktami, ale trzeba posypać głowę popiołem. Musi do nas dojść, że na boisku nic się samo nie zrobi. Wszystko trzeba sobie wypracować, przede wszystkim grać z większą determinacją. Równie dobrze w drugiej połowie mogliśmy stracić gola na 0:2 po którejś z kontr, na jakie się nadzialiśmy. W doliczonym czasie był gol z karnego, poprzeczka, więc końcówka była dla nas. Tak jednak powinien wyglądać cały mecz, a nie dopiero końcówka – przyznaje trener Skrobacz.

Mówcie o tym z dumą

Wskutek niedzielnego remisu Chrobrego Głogów ze Stalą Rzeszów stało się jasne, że Ruch 3 miesiące przerwy w rozgrywkach spędzi na podium I-ligowej tabeli, co jak na beniaminka jeszcze w 2021 roku występującego w III lidze jest wynikiem znakomitym i budzącym nadzieje.

– Nie można już mówić o początku sezonu, bo ponad połowa za nami. Powtarzaliśmy, że chcemy zdobyć jak najwięcej punktów, by zostawić sobie na wiosnę furtkę do działania. Myślę, że ta furtka jest otwarta. Głowy nasze, zarząd, powinniśmy teraz wyczyścić, zresetować i myśleć o rundzie rewanżowej z ogromną nadzieją. Ale – jak nawet pokazał mecz ze Skrą – kilka roszad jest niezbędnych, jeśli chcemy włączyć się do walki o najwyższe cele.

Ruch to klub wychodzący z głębokiego kryzysu. Spadki sprawiły, że grał na czwartym poziomie. Mozolną, codzienną pracą cały klub idzie do przodu. Wszyscy możemy powiedzieć z dumą, że jesteśmy w Ruchu. Dlaczego nie wykorzystać szansy, która się nadarza? Trzeba jednak patrzeć na to realnie i nawet remis ze Skrą pokazał, że w każdym meczu musimy grać na 100 procent swoich możliwości. Dorobek punktowy po jesieni jest zadowalający. Teraz mamy dużo czasu, siądziemy do rozmów, a wiosną na pewno się nie poddamy – deklaruje Jarosław Skrobacz.

„Niebiescy” w tym tygodniu spotkają się jeszcze na kilku treningach, a na piątek zaplanowane mają uroczyste zakończenie jesieni. Do zajęć wrócą jeszcze w grudniu, wtedy też rozegrają wyjazdowy sparing z GKS-em Tychy, a po dwóch tygodniach świąteczno-noworocznej przerwy, w styczniu przygotowania do wiosny i walki o trzeci z rzędu awans ruszą pełną parą.


Na zdjęciu: Sobotni remis w Bełchatowie nie pozbawił Ruchu miejsca na podium I-ligowej tabeli, za to przypomniał przed długą zimową przerwą, że chcąc walczyć o awans, drużyna musi zostać wzmocniona.
Fot. Norbert Barczyk/PressFocus