Futbolowe historie Emmanuela Sarki

Jedno, co w przypadku Sarkiego nie ulega wątpliwości to fakt, że potrafi kopać piłkę. Tak było, kiedy zaczynał się uganiać za futbolówką w dalekiej Nigerii, tak jest też teraz na boiskach w Polsce, choć na razie gra teraz „tylko” w czwartoligowej Odrze Wodzisław. Oto opowieść Emmanuela Sarki, który w drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia skończył 32 lata.

Byk z Kaduny

Urodził się w Kadunie, jednym z najbardziej piłkarskich miast w Nigerii, gdzie mieszka prawie 200 milionów ludzi. Sama Kaduna zlokalizowana jest w północnej części kraju, gdzie mieszka muzułmańska część populacji najludniejszego kraju Afryki.

– Północna część miasta to byli muzułmanie, natomiast południowa chrześcijanie. To tam mieszkaliśmy – opowiada Sarki.

Nigeria to konglomerat setek grup etnicznych. Szacuje się, że zamieszkuje ją 250 różnych grup etnicznych, które mają swoje własne dialekty, zwyczaje. Trzy największe, to Hausa, Jouruba i Ibo. O tych ostatnich mówi się, że są świetnymi biznesmenami i… piłkarzami. Większość zawodników w kadrze nigeryjskich „Super Orłów” to właśnie Ibo. Jourubowie, do których należy Sarki, to intelektualiści, a muzułmańscy Hausa trzymają kasę, to u nich najlepiej na czarnym nigeryjskim rynku wymieniać pieniądze. Tak przynajmniej tłumaczyli mi to moi znajomi w Nigerii, kiedy byłem tam kilkanaście lat temu przez prawie miesiąc. Na czarnym nigeryjskim rynku, to najlepiej u niech wymieniać pieniądze. Wiem coś o tym, bo byłem w Nigerii kilkanaście lat temu.

Z Kaduny, skąd pochodzi Sarki, wywodzi się jeden z najbardziej rozpoznawalnych nigeryjskich graczy w latach 90. Chodzi o Rashida Yekini. Ten słynny „Byk z Kaduny” był postrachem bramkarzy na afrykańskich boiskach i nie tylko. Grał na igrzyskach olimpijskich w Seulu w 1988 roku, a ze świetnej strony pokazał się na Pucharze Narodów Afryki w 1994 i mundialu w tym samym roku na amerykańskich stadionach. Strzelał bramki, ciągnął grę zespołu, który był rewelacją w światowej piłce. Na mundialu w USA „Super Orłom”, z Yekinim w składzie, niewiele brakło do awansu do ćwierćfinału. O awans do czołowej ósemki przegrali pechowo z Włochami po dogrywce 1:2, po dwóch trafieniach niesamowitego Roberto Baggio. W narodowych barwach Yekini strzelił w sumie 37 bramek. Zmarł kilka lat temu, w wieku ledwie 48 lat. Zresztą średnia długość życia w Nigerii to 59 lat.

– Kaduna to nie tylko Yekini. Z tego miasta wywodzą się też inni świetni zawodnicy, jak Garba Lawal, Tijani Babangida, Daniel Amokachi czy były świetny zawodnik Chelsea Celestine Babayaro. Ja znam ich z ekranu telewizora. Kiedy grali, byłem jeszcze chłopcem – opowiada dzisiaj Sarki.

Rodzinna tragedia

Swoją karierę zaczął w Kadunie w klubie o nazwie Rancher’s Bees FC. Szybko dał się poznać jako wielki talent. Brylował szybkości i techniką. Nie wiadomo, jak by się wszystko potoczyło, gdyby nie tragiczne wydarzenie.

– Miałem wtedy 9 lat. To było akurat w moje urodziny. Rodzice z dwójką starszych braci pojechali na obchodzone w mieście święta. Ja z młodszym bratem i siostrą zostaliśmy w domu. Wydarzyła się tragedia, bo rodzice z naszymi braćmi zginęli w wypadku samochodowym. To był dla nas koniec świata – wspomina z bólem.

Został sam z rodzeństwem. Co dalej? Kopał już wtedy całkiem nieźle piłkę i niespodziewanie futbol dał mu szansę.

– Zaopiekował się mną pan Dosu – mówi.

Kim był czy jest pan Dosu, pytam?

– To nie wiesz? To bramkarz olimpijskiej reprezentacji Nigerii, która zdobyła złoty medal na igrzyskach w 1996 roku – tłumaczy.

Josep Dosu bronił w bramce jednego z najlepszych afrykańskich zespołów w historii. Drużyna w składzie z takimi zawodnikami, jak niesamowity Jay Jay Okocha, Nwankwo Kanu, Sunday Oliseh, Victor Ikpeba czy Taribo West, pokonała w meczu o złoto Argentyńczyków 3:2. W składzie ekipy z Ameryki Południowej byli wtedy Hernan Crespo, Ariel Ortega, Javier Zanetti czy Claudio Lopes.

– Pan Dosu miał już wtedy swoją akademię piłkarską Dosu Joseph Academy w Lagos. Tam się przeprowadziłem, tam chodziłem do szkoły i trenowałem – opowiada Sarki. Jako czternastolatek grał w reprezentacji juniorów kraju U-17, która zajęła drugie miejsce na turnieju w Egipcie, za Hiszpanią. Potem przyszłym mistrzostwa Afryki 17-latków na stadionach Suazi czy teraz Eswatini, bo niedawno król tego kraju Mswati III zmienił nazwę państwa. Tam młode nigeryjskie „Orły” były trzecie, aż wreszcie mistrzostwa świata na boiskach Finlandii w sierpniu 2003 roku.

Wyjazd do Chelsea

Na zdolnego młodego gracza zwrócili uwagę możni futbolowego świata.

– Była propozycja gry z Chelsea, Manchesteru City i Evertonu. Usiedliśmy z panem Dosu i zastanawialiśmy się, który z tych klubów ma najlepszą młodzieżową akademię. Wybór padł na Chelsea. Trafiłem tam jako szesnastolatek i po tygodniu miałem dosyć. Chciałem wracać do domu, do Nigerii, do siebie. Klub jednak bardzo pomagał. W Londynie zaopiekował się mną pan Williams. Zamieszkałem z nim i z jego rodziną, żebym czuł się jak najlepiej. W poniedziałki, środy i piątki szkoła. W pozostałe dni treningi. Klub zwracał uwagę na wyniki w nauce. Wszyscy młodzi piłkarze byli zobligowani do tego, żeby skończyć college – opowiada o swoim londyńskim pobycie, gdzie miał możliwość treningów z samym Jose Mourinho.

– To już było jednak później. Z Chelsea na krótko trafiłem na wypożyczenie do południowoafrykańskiego Ajaksu, a potem do norweskiego klubu Lyn. Byłem tam z kilkoma graczami z Chelsea, jak Boy-Boy czy Jeffrey. Obaj z RPA – wspomina. W Lyn Oslo był też kolega z reprezentacji juniorów Nigerii John Obi Mikel. Jeden z najlepszych piłkarzy swojego kraju w ostatnich kilkunastu latach, który po tegorocznym Pucharze Narodów Afryki na egipskich boiskach zakończył reprezentacyjną karierę, z 89 występami na koncie i wieloma sukcesami, choćby brązowym medalem olimpijskim trzy lata temu na igrzyskach w Rio de Janeiro.

Z Anglii do Belgii

– Pobyt w Lyn skończył się skandalem, bo dyrektor klubu Morgan Andersen podrobił podpisy na umowie. Szedłem tam jako zawodnik Chelsea, a potem londyńczycy musieli za mnie zapłacić dwa miliony funtów, żeby mógł wrócić – opowiada. Podobnie było potem z transferem Obi Mikeal do klubu ze Stanford Bridge. Sprawa wylądowała w sądzie.

– Skończyło się więzieniem dla Andersena – mówi z niesmakiem Sarki, który ponownie był w Chelsea, ale bez szans na granie.

– Miałem tam podpisany długi, bo sześcioletni kontrakt. Po roku usiedliśmy z moim menedżerem Johnem Shittu i rozmawialiśmy z Mourinho co robić dalej. Była propozycja gry z portugalskiego Sportingu i belgijskiego Westerlo. Wybrałem tę drugą opcję i nie żałuję – opowiada.
Na belgijskich boiskach, z przerwą na grę w sezonie 2010/11 w izraelskim FC Aszdod, spędził dobrych kilka lat.

– Grając w Belgii, jest tak, że zawodowi piłkarzy odkładają część pieniędzy na swoją sportową emeryturę, którą mogą podjąć w wieku 35 lat. Ja grając tam nie mogłem narzekać. Miałem przecież obowiązującą umowę z Chelsea, więc sporo tego wyjdzie. Sporo pieniędzy sobie w ten sposób odłożyłem – mówi zadowolony Nigeryjczyk.

Telefon od Sunday’a Ibrahima

Zanim trafił do Polski, to z powodzeniem występował jeszcze w izraelskim klubie Aszdod.

– Szkoleniowcem był tam wtedy były piłkarz i trener Aston Villa John Gregory. Dobrze nam szło, a ja byłem na fali. Po sezonie pojawiły się propozycje występów z najlepszych izraelskich klubów: Hapoelu Tel Awiw czy Maccabi Hajfa. Nie chciałem tam jednak pozostać, bo nie czułem się bezpieczny. Co chwila ataki rakietowe, wybuchają bomby… To nie dla mnie – opowiada.

Do ekstraklasy trafił dzięki byłemu zawodnikowi Zagłębia Lubin Davidowi Abwo. To on wspominał o Polsce i o tym, że byłaby możliwość gry u nas.

– W końcu otrzymałem informację od Sundaya Ibrahima czy byłbym zainteresowany grą w Polsce. Mój Boże, zastanowiłem się i pomyślałem… Przecież ja nic nie wiem o tym kraju. Nie wiem gdzie leży i czy w ogóle gra się tam w futbol – mówi dzisiaj z uśmiechem.

Pomoc od Bednarza

Do Polski przyjechał zimą 2013 roku. Wylądował w były klubie Sunday Ibrahima, czyli Wiśle Kraków.

– Wcale nie było pewne, że zostanę w klubie czy nie. Jacek Bednarz był na tak, Zdzisław Kapka na nie. Pomogły treningi i obóz zimowy, po którym posypały się oferty z innych klubów. Ostatecznie podpisałem kontrakt z Wisłą. Miesięcznie zaoferowano mi… dwa tysiące złotych. Pomagał jak mógł Jacek Bednarz, który motywował i był przekonany co do moich możliwości. Po pół roku wszystko się zmieniło. To ja mogłem rozdawać karty. Za podpisanie nowego kontraktu dostałem sto tysięcy złotych – wspomina.

W najlepszym dla siebie sezonie 2013/14 wystąpił w 36 ligowych spotkaniach silnej wtedy Wisły, która skończyła ligowe rozgrywki na 5 miejscu. Trzy punkty za Ruchem, który znalazł się na najniższym stopniu podium.

Dramat nastąpił w kolejnym sezonie. W marcu 2015 „Biała gwiazda” mierzyła się przy Łazienkowskiej z Legią. Sarki po godzinie gry nabawił się bardzo poważnego urazu, zerwania wiązadeł krzyżowych.

Był to jego ostatni występ na boiskach ekstraklasy. Leczenie trwało długo. Wydawało się nawet, że nie wróci już do gry w piłkę.

– Lekarze dawali mi małe szanse powrotu na boisko, za to podtrzymywali mnie, jak mogli fizjoterapeuci Wisły, którzy nie tylko podnosili na duchu, ale też ciężko ze mną pracowali w okresie rehabilitacji – opowiada zawodnik z Czarnego Lądu.

Łącznie w krakowskim klubie wystąpił w 69 ekstraklasowych spotkaniach, w których zdobył dwa gole. Po okresie gry w Polsce występował na Cyprze, najpierw w AEL Limassol, a potem w jego północnej części w Kucuk Kaymakli. W zeszłym roku był jeszcze pobyt w grającym na zapleczu słowackiej ekstraklasy Partizanie Bardejov, aż wreszcie powrót do Polski, tyle że nie do Wisły, ale do czwartoligowej APN Odra Wodzisław.

Marzy mu się powrót do Wisły

– Wielu mówiło wtedy, że to koniec dla „Manu”, że Sarki się skończył, a ja ci mówię, że było to najlepsze, co mogłem zrobić. Musiałbyś zobaczyć, jak wyglądają treningi w Odrze, jak wszystko profesjonalnie jest zorganizowane, od organizacji wyjazdów na treningi i mecze, poprzez dietę i oczywiście same treningi. Właściciel klubu stara się odbudować piłkę w Wodzisławiu. Mają tutaj ambitne plany, a trener Adam Burek stara się jak może. Trenujemy też indywidualnie. Odżyłem w Odrze – mówi Sarki, któremu teraz marzy się powrót do ekstraklasy.

– Widzę co dzieje się w Wiśle, jaka jest sytuacja. W Krakowie mam mieszkanie i narzeczoną, która wkrótce urodzi syna. Tam jest mój dom. Gdyby pojawiła się propozycja powrotu do Wisły, to jestem gotowy, żeby pomóc klubowi w trudnej sytuacji. Sportowo, mimo że mam 32 lata, to jestem gotowy podołać zadaniu. Kilka strzelonych bramek dla Odry jesienią, świadczą na moją korzyść. Mógłbym w klubie z Krakowa występować nawet za darmo – podkreśla.

Nigeryjczyk, który na swoim koncie ma kilka występów w reprezentacji Haiti, mówi zresztą, że kilka miesięcy temu pojawił się temat powrotu do Wisły.

– To było jednak trzy, cztery miesiące temu. Skończyło się na luźnej rozmowie – mówi krótko.

Na razie ma jednak ważny kontrakt z wodzisławskim klubem, który podpisał na dwa lata. Kiedy może wraca jednak do domu, do Krakowa, gdzie mieszka i gdzie obserwuje to, co dzieje się w Wiśle. A niee dzieje się dobrze…

– Pojedynczy piłkarze, jak Kuba Błaszczykowski, Maciej Sadlok, Rafał Boguski czy Paweł Brożek nie są w stanie sami wiele zdziałać. Kiedy jeszcze grałem w Wiśle, to na lewym skrzydle był Guerrier, a na prawy ja. Wtedy Paweł Brożek z przodu dostawał dwadzieścia piłek w meczu po naszych dośrodkowaniach z jednej i drugiej strony. Teraz tego brakuje – ocenia.
Kasa za powołanie…

Jednej rzeczy Sarkiemu mocno brakuje, a są to występy w reprezentacji Nigerii. Świetnie rokował. Grał w juniorskiej reprezentacji z samym Obi Mikelem, ale jak nie doczekał się powołania do „Super Orłów”, kiedy był zawodnikiem Chelsea, tak nie przyszło też później, choćby wtedy, kiedy całkiem nieźle radził sobie pod Wawelem. W jednym z wywiadów dla nigeryjskich mediów wspominał nawet o tym, że była kwestia gry w narodowym zespole Nigerii, ale za wszystko… trzeba byłoby zapłacić! Pytam o to zawodnika.

– Opowiem ci taką historię, kiedy byłem w Wiśle. Nieźle mi szło i Jacek Bednarz wspominał, że na mecz do Krakowa ma przyjechać jeden z działaczy nigeryjskiej federacji, a także jeden z trenerów. Mieli mieć darmowy pobyt w Krakowie, zobaczyć mój mecz i wracać. Pojawiła się jednak kwestia tego, że trzeba było im zapłacić, po 2,5 tysiąca euro każdemu. Powiedziałem wtedy, że coś takiego mnie nie interesuje. Nie będę nikomu płacił za powołanie do kadry – mówi z zażenowaniem.

Najstarszy człowiek świata

Gra w krakowskim klubem razem z Wilde-Donaldem Guerrierem zaowocowała jednak powołaniem do reprezentacji Haiti.

– Tych występów na koncie mam osiem czy dziewięć. Byłoby ich więcej, gdyby nie fakt, że panicznie boję się latać samolotami, a na tak długie trasy, po kilkanaście godzin, to jeszcze gorzej – opowiada.

Co do Haiti, to jak Sarki mówi, pochodzi stamtąd jego rodzina. Dziadek Samuel przywędrował stamtąd do Nigerii jako misjonarz. Piłkarz nieraz mówił, że żył rekordową liczbę lat, bo… 132! Teraz prostuje tę liczbę i mówi, że dziadek zmarł jak miał 135 lat!

– Babcia Jeanette żyła 120 lat, a ciotka, siostra mojej babci ma 110 lat. Że się ktoś śmieje? Tak jest. Wszyscy żyli na wsi, gdzie życie jest lepsze, a żywność zdrowsza niż w mieście. Stąd ich sekret długowieczności – tłumaczy.

Sarki nie musiałby już grać w piłkę. Finansowo jest ustawiony, choć – jak mówi – ma lukratywne oferty z Arabii Saudyjskiej i Tajlandii, ale jako że jego narzeczona Aleksandra z Krakowa jest w zaawansowanej ciąży, to nigdzie się z Polski nie rusza.

– W Nigerii mieszka mój młodszy brat Moses i siostra Rosemary. Mamy tam formę. Kupujemy czy remontujemy domy, a potem je sprzedajemy. Ja sam jestem właścicielem 35 apartamentów. Jak będziesz się wybierał do Nigerii, to zapraszam. Nad wszystkim tam czuwa mój brat. Mógłbym już nie grać, ale futbol to dla mnie wszystko. Kocham to, co robię, a zamierzam grać tak długo, jak pozwoli mi na to zdrowie. Może będzie to długi czas, bo przecież moi dziadkowie długo żyli – mówi z uśmiechem Emmanuel Sarki.

EMMANUEL SARKI

Data urodzenia: 26 grudnia 1987 rok

Miejsce urodzenia: Kaduna

Wzrost/waga: 175 cm/70 kg

Pozycja na boisku: pomocnik

Kariera: Rancher’s Bees FC Kaduna, Gray’s International FC, Dosu Joseph Academy, Chelsea Londyn, Ajax Cape Town, Lyn Oslo, Chelsea, Westerlo, FC Aszdod, Beveren, Wisła Kraków, AEL Limassol, Kucuk Kaymakli, Partizan Bardejov, APN Odra Wodzisław.

Reprezentacja: występy w juniorskiej reprezentacji Nigerii, 4 mecze w seniorskiej reprezentacji Haiti.

Na zdjęciu: Emmanuel Sarki z powodzeniem radził sobie w Wiśle Kraków.