Gang Kuptela zagryza zęby i celuje w brąz

Nikt o zdrowych zmysłach nie oczekiwał, że Gang Kuptela – jak mówi się o drużynie z Opola – awansuje do finału mistrzostw Polski. Nawet po sensacyjnym zwycięstwie z PGE Vive w pierwszym półfinale (32:31). I faktycznie, w rewanżu podrażnieni broniący tytułu kielczanie rozbili gwardzistów 36:27, którzy i tak zaznaczyli swój rozdział w historii. Jako pierwsi po trzech latach i 103 meczach znaleźli na krajowej arenie sposób na hegemona z Kielc.

– Wydaje mi się, że gracze Vive myśleli, że wcześniej czy później pękniemy, wpadną im dwie, trzy łatwe kontry i nam odjadą. Ale o dziwo, wytrzymaliśmy na równo przez 50 minut, nie popełnialiśmy głupich błędów. Kielczanie grali pod presją. To oni popełniali błędy i stąd nasza wygrana – komentuje rozgrywający Gwardii Kamil Mokrzki, który poczynania zespołu ogląda z ławki.

Teraz drużynie z Opola marzy się dokończyć dzieła i wskoczyć na ligowe podium, co byłoby pierwszym takim sukcesem piłkarzy ręcznych znad Odry po 55 latach! Wówczas to, w 1964 roku, w rozgrywkach 7-osobowego szczypiorniaka – równolegle rozgrywano mistrzostwa w 11-osobowym – Gwardia ustąpiła tylko dwóm katowickim drużynom, AZS-owi (złoto) i Sparcie (srebro). Ale to była zupełnie inna epoka.

Małe wskazanie

W nowoczesnej erze Gwardia po raz drugi z rzędu dobija się do podium. Przed rokiem przegrała dwumecz z Azotami Puławy, na których wzięła rewanż w tegorocznym ćwierćfinale.

Teraz na drodze ekipy trenerów Rafała Kuptela i Michała Skórskiego staje MMTS Kwidzyn, który w ćwierćfinale sensacyjnie wyeliminował NMC Górnika Zabrze. Ale już w półfinale z Orlen Wisłą ekipa z Kwidzyna się nie popisała, łącznie w obu spotkaniach zdobywając zaledwie 29 bramek!

Dlatego też przed meczami o brąz nieco wyżej stoją akcje siódemki z Opola, która wygrała z MMTS-em obydwie potyczki w rundzie zasadniczej, zgromadziła o 7 punktów więcej (zajęła 4. miejsce wobec 6. pozycji rywala). W związku z tym będzie gospodarzem rewanżu w piątek we własnej hali. Ale już ekipa z Zabrza przekonała się, że w rywalizacji z drużyną Tomasza Strząbały nie ma to większego znaczenia – po porażce 19:21 w Kwidzynie MMTS wygrał rewanż na Śląsku aż 31:25. No i Gwardia miała jednak o te kilkanaście godzin więcej na odpoczynek – rywale w Płocku grali wszak przedwczoraj…

Jankowski: Jestem skrajnym optymistą

Każdego coś boli

W Opolu do decydującego dwumeczu podeszli bardzo poważnie, choć zespół zmaga się ze swoimi problemami. Po rewanżu z Vive gwardziści nocowali w Kielcach, skąd w niedzielę udali się do… Grudziądza. To tam – około 40 km od Kwidzyna – w spokoju mobilizowali się do pierwszego spotkania o medal.

Wczoraj na konsultację do poznańskiej kliniki Rehasport udał się Przemysław Zadura, któremu ból w lewym bicepsie nie pozwala na oddawanie rzutów i praktycznie nadaje się tylko do obrony. Z bólem w kolanie zmaga się także obrotowy Mateusz Jankowski, ale… – To już koniec sezonu, każdego coś mniej lub bardziej boli. To najważniejszy mecz w sezonie, zagryza się zęby i jedzie. Tym bardziej, że szansa na medal jest chyba większa niż w poprzednim sezonie – przekonuje Mokrzki, który jednak – podobnie jak inny rozgrywający, Wiktor Kawka – na parkiet wróci dopiero latem.

Czuje, widzi, podpowiada

„Mokry” co prawda przywdziewa dres i zasiada na ławce, ale po lutowej rekonstrukcji więzadła krzyżowego w lewej nodze wciąż przechodzi rehabilitację. – Jasne, że mnie nosi. Na upartego mógłbym już wrócić na boisko, ale na razie trenuję bez kontaktu z rywalem, i nie chcę ryzykować. Zmroziła mnie informacja, że Tomek Gębala z Wisły po raz kolejny zerwał więzadło. Dlatego nie chcę niczego przyspieszać, wolę swoją rehabilitację zrobić porządnie, do końca – mówi Mokrzki.

W Gwardii podkreślają, że 28-letni zawodnik to dobry duch drużyny. – Kamil jest z nami także po to, żeby wspierać chłopaków, pomagać im. W trakcie meczu nas, trenerów, też ponoszą emocje. Kamil, jako reżyser naszej gry gdy jest zdrowy. Z boku widzi i czuje pewne rzeczy i na chłodno może coś podpowiedzieć młodszym kolegom – podkreśla Kuptel.

„Mokremu” z końcem sezonu kończył się kontrakt z Gwardią; miał propozycje, m.in. powrotu do Zabrza (gdzie grał w latach 2011-16). Ostatecznie zdecydował się zostać w Opolu. – Jesteśmy dogadani w kwestii finansów na kolejne dwa lata, zostały drobiazgi – kończy Mokrzki.

 

Na zdjęciu: Kamil Mokrzki nie może pomóc na boisku kolegom, ale jest dobrym duchem opolskiego zespołu.

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ